Yave cz.10

298 27 8
                                    


Rok pierwszy...Nammas... zima...

Dziwne było to „małżeństwo". W osobliwym zawieszeniu umykały tygodnie, nawet miesiące. Yave bez słowa skargi sprzątała błoto naniesione przez nieuwagę na butach i składała porozrzucane niedbale ubrania. Cierpliwie zmiatała sterty wiórów, którymi Uker zasypywał całą kuchnię, gdy heblował, strugał i wygładzał kolejne części kołyski. Szorowała podłogi, stoły. Postarała się też o nowe, owcze skóry i zastąpiła nimi te, nieco już wyliniałe, na łóżku Ukera. On zaś troszczył się o żonę, nie będąc wobec niej natarczywym. Okazywał życzliwość i daleko posuniętą cierpliwość, nie domagając się niczego w zamian. Zrzędził tylko, gdy w jego mniemaniu, ponad siły tyrała, czy to w domu, czy w oborze przy kozach i owcach. Sarkał, że nie szanuje się i nazbyt ciężko pracuje, nie zważając na swój stan.

– Daję z siebie, co mogę dać – odpowiadała na wszelkie uwagi. – Nie broń mi.

Nie bronił więc, niczego nie narzucał, choć wcale nie przestał marudzić i odganiać od co cięższych zajęć.

Tymczasem jesień mijała z każdym dniem chłodniejsza, słotna i bardziej ponura. Wkrótce zima sprawiła, że świat dookoła zastygł w bezruchu i przysnął pod śniegiem.

 Wkrótce zima sprawiła, że świat dookoła zastygł w bezruchu i przysnął pod śniegiem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Yave stała przy piecu, zajęta gotowaniem strawy. Uker, otrzepawszy wpierw starannie obuwie, wszedł do izby. Uśmiechnięty do ucha do ucha odłożył to, co przyniósł ze sobą na stół. Zbliżył się do kobiety, wyjął chochlę z jej dłoni i wsadził w garnek mówiąc:

– Zostaw to i popatrz, kochana moja. Skończyłem właśnie. – Oznajmił zadowolony. – Zobacz, jak wygląda.

Poprowadził ją do stołu, na którym stała wykonana z delikatnego, białego drewna, pięknie ozdobiona snycerką, dziecięca kołyska.

– I jak? Podoba ci się? – dopytywał się niecierpliwie, gdy milczała jak zaklęta.

Wzruszenie ścisnęło jej gardło i nie mogła wydobyć słowa, więc tylko skinęła głową, przyciskając ręce do brzucha, wyraźnie już zaokrąglonego pod luźną suknią. Uker spoglądał na nią z boku. W pewnej chwili podniósł dłoń i delikatnie pogładził tę wypukłość jej ciała.

– Brzuszek ci urósł. – Uśmiechnął się ciepło. – Melta mógłby być dumny... – dodał cicho, chyba nie zastanawiając się, co mówi.

Nie było w tych słowach złośliwości ani ironii. Ot, taka refleksja.

Dopiero po chwili spostrzegł łzy, które wypełniły oczy Yave.

Odwróciła się i uciekła do drugiej izby. Uker zaś został sam, zakłopotany i zażenowany. Żałował, że bezmyślnie, trochę chyba jednak wiedziony zazdrością, palnął słowo o Melcie. Z sypialni obok dobiegał szloch. Wszedł tam.

Klęczała skulona w kącie i łkała. Bez słowa podniósł ją i posadził na skraju łóżka, sam siadając obok.

– Wybacz mi, Yave, nie chciałem cię ranić. Ot, głupie słowa same się wyrwały... Nie płacz, proszę, bo serce mi pęknie... – Przygarnął ją szczerze i mocno do siebie.

Yave [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz