Yave cz.7

281 30 6
                                    


Nawet nie zauważyła, kiedy i gdzie zgubiła kosz. Jakie to zresztą ma znaczenie gdzie, pomyślała obojętnie. Czas skończyć, Yave... czas skończyć... Wszystko skończyć...

Powolutku podeszła do krawędzi, palce stóp zawisły w powietrzu. Jeden krok... Tylko jeden i przestanie istnieć strach, poczucie winy, rozpacz. Odrobina fizycznego bólu, którą trzeba będzie zapłacić za ten spokój, za ciszę, nie wydawała się zbyt wygórowaną ceną.

Spojrzała w dół i zakręciło się jej w głowie, zachwiała się lekko.

Ostre krawędzie skał na dnie przepaści, tak odległe, rozwiążą wszystkie problemy, ukryją jej wstyd, jego hańbę... Dłonie złożyła na brzuchu.

– Nie bój się... – szepnęła do rosnącego w niej życia. – To tylko chwila, ty nic nie poczujesz...

A potem nic już nie będzie ani strachu, ani rozpaczy, ani pogardy. Nikt nie będzie cię wytykał palcami... Tylko jeden krok... jeszcze jeden i koniec.

Łzy zalewały oczy, zasnuwając mgłą czeluść u stóp, przerażającą i jednocześnie kuszącą obietnicą nieistnienia.

Nie zauważyła wielkiej szarej kuli, która wypadła spomiędzy drzew i mknęła w jej kierunku.

Nie zauważyła wielkiej szarej kuli, która wypadła spomiędzy drzew i mknęła w jej kierunku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mężczyzna biegł tak szybko, jak tylko pozwał mu na to teren i siła mięśni.

– Szukaj! – zawołał do psa, węszącego przed nim.

Zwierzę szczeknęło krótko, jakby zrozumiało polecenie i pomknęło, wietrząc świeży trop w powietrzu.

Niepokój podążającego za nim człowieka wzmógł się i sięgnął zenitu, gdy minął porzucony na mchu, pusty koszyk. Leżał tam, tak jakby ktoś bezwiednie wypuścił go z ręki, nie zauważywszy zguby.

Uker w pośpiechu przerzucił łuk przez plecy, bo z wolnymi rękoma łatwiej i szybciej mógł się przemieszczać.

Człowiek to twarde stworzenie... Nie ma takich nieszczęść, takich tragedii, z których nie byłby zdolny się podźwignąć. O ile tylko w chwili słabości znajdzie się przy nim ktoś, kto powstrzyma przed wykonaniem kroku, po którym nie ma już powrotu. Cokolwiek spotkało tę dziewczynę, jakakolwiek była przyczyna jej rozpaczy i desperacji...

Uker zdał sobie sprawę, że w tej chwili jest najprawdopodobniej jedynym, który może zapobiec nieszczęściu.

Zauważył postać w szaroniebieskiej sukience tuż nad przepaścią, nim jeszcze wydostał się z gęstwiny na otwartą przestrzeń.

Postąpiła niepewnie krok w przód i teraz stała na samym skraju urwiska. Wystarczyło, by się przechyliła, by zakręciło się jej w głowie od wysokości i by straciła równowagę...

Krzyk uwiązł Ukerowi w gardle. Usłyszy go, zlęknie się, zachwieje i...

– Trzymaj... – rzucił psu, choć ten wysforował się już daleko do przodu i nie mogło dolecieć go wyszeptane polecenie.

Yave [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz