Nawet nie zauważyła, kiedy i gdzie zgubiła kosz. Jakie to zresztą ma znaczenie gdzie, pomyślała obojętnie. Czas skończyć, Yave... czas skończyć... Wszystko skończyć...
Powolutku podeszła do krawędzi, palce stóp zawisły w powietrzu. Jeden krok... Tylko jeden i przestanie istnieć strach, poczucie winy, rozpacz. Odrobina fizycznego bólu, którą trzeba będzie zapłacić za ten spokój, za ciszę, nie wydawała się zbyt wygórowaną ceną.
Spojrzała w dół i zakręciło się jej w głowie, zachwiała się lekko.
Ostre krawędzie skał na dnie przepaści, tak odległe, rozwiążą wszystkie problemy, ukryją jej wstyd, jego hańbę... Dłonie złożyła na brzuchu.
– Nie bój się... – szepnęła do rosnącego w niej życia. – To tylko chwila, ty nic nie poczujesz...
A potem nic już nie będzie ani strachu, ani rozpaczy, ani pogardy. Nikt nie będzie cię wytykał palcami... Tylko jeden krok... jeszcze jeden i koniec.
Łzy zalewały oczy, zasnuwając mgłą czeluść u stóp, przerażającą i jednocześnie kuszącą obietnicą nieistnienia.
Nie zauważyła wielkiej szarej kuli, która wypadła spomiędzy drzew i mknęła w jej kierunku.
Mężczyzna biegł tak szybko, jak tylko pozwał mu na to teren i siła mięśni.
– Szukaj! – zawołał do psa, węszącego przed nim.
Zwierzę szczeknęło krótko, jakby zrozumiało polecenie i pomknęło, wietrząc świeży trop w powietrzu.
Niepokój podążającego za nim człowieka wzmógł się i sięgnął zenitu, gdy minął porzucony na mchu, pusty koszyk. Leżał tam, tak jakby ktoś bezwiednie wypuścił go z ręki, nie zauważywszy zguby.
Uker w pośpiechu przerzucił łuk przez plecy, bo z wolnymi rękoma łatwiej i szybciej mógł się przemieszczać.
Człowiek to twarde stworzenie... Nie ma takich nieszczęść, takich tragedii, z których nie byłby zdolny się podźwignąć. O ile tylko w chwili słabości znajdzie się przy nim ktoś, kto powstrzyma przed wykonaniem kroku, po którym nie ma już powrotu. Cokolwiek spotkało tę dziewczynę, jakakolwiek była przyczyna jej rozpaczy i desperacji...
Uker zdał sobie sprawę, że w tej chwili jest najprawdopodobniej jedynym, który może zapobiec nieszczęściu.
Zauważył postać w szaroniebieskiej sukience tuż nad przepaścią, nim jeszcze wydostał się z gęstwiny na otwartą przestrzeń.
Postąpiła niepewnie krok w przód i teraz stała na samym skraju urwiska. Wystarczyło, by się przechyliła, by zakręciło się jej w głowie od wysokości i by straciła równowagę...
Krzyk uwiązł Ukerowi w gardle. Usłyszy go, zlęknie się, zachwieje i...
– Trzymaj... – rzucił psu, choć ten wysforował się już daleko do przodu i nie mogło dolecieć go wyszeptane polecenie.
CZYTASZ
Yave [ZAKOŃCZONE]
RomansaOna, naiwna i ufna, on niefrasobliwy i beztroski, szukający przygody, która ma umilić mu lato spędzane w rodzinnych stronach. Przewrotny los przetnie ich ścieżki, lecz czy oboje znajdą to czego szukają, czego oczekują? Duma rzadko bywa dobrym doradc...