~Other - Rozdział 8.

16.2K 758 39
                                    

Rozdział 8.

Harry's POV

Poprawiam szybko włosy i wychodzę, nigdzie nie widząc Zoey. Moją pierwszą myślą jest to, że po prostu uciekła. Nie byłbym zdziwiony, gdyby tak było jednak mam cholerną nadzieję, że po prostu gdzieś się chowa. Z paniką przeszukuję każdy kąt pokoju, jednak nie znajduję jej. Cichy głosik w głowie podpowiada mi pomieszczenie, do którego nie zaglądałem od jakiegoś roku. Pomieszczenie, z którym wiąże się tyle nieprzyjemnych wspomnień, że wolę je wyburzyć, niż znowu tam wejść.

Ale ona może tam być. Moje nogi same kierują mnie do tego pokoju. Zoey siedzi na ławeczce przed fortepianem i naciska leciutko klawisze. Wydają z siebie tak ciche dźwięki, że nie jestem w stanie usłyszeć ich z mojej sypialni.

-Co ty tu robisz?- Syczę przez zęby, zaciskając dłonie w pięści. Tracę nad sobą panowanie, choć z całej siły staram się tego nie zrobić. Nie przy Zoey. Nie chcę, żeby się mnie bała.

-J… ja, przepraszam… Ja t… tylko…- Jąka się, starając wydostać z wąskiej przestrzeni między fortepianem a krzesełkiem. Potyka się o własną stopę, pochylając do przodu. Wpada prosto w moją klatkę piersiową. Zanim zdąża się pozbierać, mocno ją do siebie przytulam, wciągając jej perfumy. Uwielbiam ten słodki, niewinny zapach. Całkowicie do niej pasuje. Porusza się niespokojnie w moim uścisku, starając się o odrobinę wolnej przestrzeni.

-Nigdy więcej nie chcę cię tu widzieć, rozumiesz?- Szepczę twardo, prosto do jej ucha. Nieruchomieje, wsłuchując się w mój ostry ton. Wysuwam język, aby zwilżyć zaschnięte usta, kiedy przez przypadek dotykam nim jej ucha. Wzdryga się, więc zaciekawiony powtarzam działanie, opierając jedną dłoń na jej karku, aby nie mogła mi się wyślizgnąć. Zakreślam linię wzdłuż jej ucha, na co zaciska dłoń na moim biodrze. Warczę nisko, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie. Oddech zatrzymuje się w jej gardle, gdy próbuje szybciej chwycić zagęszczające się wokół nas powietrze.

Mój język zgrabnie przesuwa się na jej odkrytą szyję, kiedy desperacko stara się utrzymać swoją głowę prosto, nie chcąc mi ustąpić.

-Zoey.- Cichy jęk wydostaje się z mojego gardła, kiedy ostrożnie ujawniam część jej ciała. Moje usta przysysają się do miejsca, w którym szyja łączy się z szczęką. Zoey wydaje z siebie ciche jęknięcie, wszczepia paznokcie w moją skórę, co sprawia, że pogłębiam ucisk na jej własną. Oddycha coraz ciężej, gdy moje dłonie błądzą po jej plecach, zbliżając się do paska od spodenek. Mruczę gardłowo, gdy pozwala mi przesunąć rękę na jej pupę, ściskając lekko jeden z jej pośladków.

-H… Harry…- Jęczy. Odsuwam dłoń, która po chwili znajduje się na jej miękkim policzku, zwracając jej głowę w moją stronę. Jest taka delikatna. Boję się, że w jednym momencie mogę zrobić jej krzywdę, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Jej czarne jak węgiel oczy wpatrują się w moje. Błyszczą z ekscytacji, którą jej zapewniłem. Zagryzam wargi i muskam jej pełne usta sprawiając, że z jej gardła wydostaje się ciche mruknięcie. Śmieję się krótko i powoli od niej odsuwam, przyglądając się jak jej ciało mięknie przez mój dotyk.

Zoey robi krok w tył i prawie się potykając, przechodzi do mojej sypialni. Nie patrzy na mnie nawet przez chwilę. Czuję pustkę, gdy tylko znika. Czy zrobiłem coś nie tak? Starałem się być delikatny. Powoli stawiając każdy krok, kieruję się za nią. Nie zastaję jej w pokoju. Zrywam się w bieg, teraz doskonale wiedząc co zaplanowała w przeciągu kilku sekund. Wymuszam w swoje nogi najszybsze tępo, na jakie jest mnie stać. Nie mogę pozwolić, żeby uciekła. Nie teraz. Nie ona.

Spotykam ją przy wejściu głównym. Zamyka za sobą drzwi, jednocześnie ocierając łzy z policzka. Moje serce przyśpiesza, ale nie z wysiłku. Nie mogę patrzeć, jak Zoey płacze.

-Zoey!- Krzyczę i ruszam za nią. Zatrzaskuję za sobą drzwi widząc, że przyśpiesza. Przestraszyła się, gdy wrzasnąłem jej imię. Gdy jestem kilka metrów za nią, przechodzę samego siebie, aby móc złapać jej nadgarstek. Gwałtownie zwracam ją w swoją stronę. Patrzę na dziewczynę, na której cholernie mi zależy, płaczącą prawdopodobnie przeze mnie. W głowie mam kompletny zamęt. Nie potrafię nic z siebie wykrztusić, dopóki Zoey nie wpada w moją klatkę piersiową, głośno wciągając powietrze.

-Cii. Nie płacz, skarbie.- Staram się, aby mój głos był na tyle spokojny i pokrzepiający, żeby łzy przestały spływać z jej pięknych, dużych oczu.- Zoey, kochanie, nie płacz.- Dodaję. Kołyszę jej drżącym, kruchym ciałem. Kiedy już nieco ochłonęła, odsuwam ją trochę od siebie, ciągle pocierając jej zimne ramiona. Niemal niknie w moich oczach.

-Co się stało? Zrobiłem coś źle?- Biorę się na odwagę i pytam. Przymyka oczy i zaciska wargi.

-Chcę wrócić do Liama.

-Zoey…- Zaczynam, pragnąc aby jednak została.

-Harry, proszę…- Jej łamiący się głos roztrzaskuje moje serce na kawałki. Nie mogę bezczynnie patrzeć jak cierpi. Jeśli Liam ma jej pomóc, zawiozę ją do niego. Chwytam jej dłoń, na co wzdryga się, ale posłusznie idzie za mną. Pomagam jej wsiąść do samochodu i ruszamy. Przez całą drogę się nie odzywa. Odwraca głowę w przeciwnym kierunku co chwila mocniej ściskając pas, którym jest zapięta. Bez skutku próbuję wyciągnąć od niej przyczynę jej zachowania. Wydaje mi się, że wstydzi się tego, przez co teraz tak zareagowała.

-Zoey, chciałbym… Chciałbym się jeszcze z tobą spotkać. Przepraszam, jeśli zrobiłem coś nie tak. Proszę, odezwij się do mnie…- Mówię, czując rosnącą gulę w gardle. Przełykam ślinę, wpatrując się w dziewczynę, wciąż siedzącą niemal tyłem do mnie.

-Skarbie…

-Do zobaczenia, Harry.- Ledwie udaje jej się odpiąć pas, a już stoi na chodniku, zamykając drzwi samochodu. Szybkim krokiem przemieszcza się w stronę drewnianej powierzchni, zza której po paru sekundach wyłania się Liam. Rzuca mi wściekłe spojrzenie, opatulając Zoey ramieniem. Wtula się w jego tors, a on zamyka za nimi drzwi. Tyle ją widziałem. Mocno zaciskam dłonie na kierownicy sprawiając, że knykcie stają się białe. Nie mogę patrzeć, jak ktoś ją dotyka. Nawet jeśli tym kimś jest Liam. Odpalam silnik i z piskiem opon ruszam przed siebie. Zatrzymuję się przed pierwszym lepszym klubem, przepychając przez piętrzące się kolejki sfrustrowanych ludzi. Muszę sobie ulżyć. Muszę się napić.

___________________

Kolejny krótki , wybaczcie ._. Pisałam w perspektywie Harry'ego i tak jakoś wyszło XD Jak wam się podoba ? ;3 

Dziękuję za 4 komentarze pod ostatnim rozdziałem ! Wooow , nawet nie wiecie jak się cieszyłam jak to zobaczyłam:D Mama stwierdziła , że ma chore psychicznie dziecko ._. Nie kłóciłam się xd

Dedykacja za komentarz ;*

Liczę na więcej !:D xx

Other ✔ || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz