Tydzień później stało się coś naprawdę dziwnego. Obudził się i poczuł straszny ciężar na sercu, spowodowany niczym. Był pół szczęśliwy, mógł się opiekować przyjacielem, ale zaczynało mu go brakować. Coraz częściej rozmyślał o nich dwóch i chciał, żeby wrócił. Chciałby poczuć to ciepło między nimi, za którym bardzo tęsknił, a nie malutkie ciałko, które leży spokojnie nic nie mówiąc. Bo nie potrafi tego robić.
Siedział na ławce, co jakiś czas spoglądając do wózka, czy Stiles w nim jest. Wyszli na spacer, było ciepło, więc nie mieli zamiaru siedzieć w domu, a Stilinski się wyjątkowo wyspał. Budził się tylko raz w nocy, co bardzo odpowiadało chłopakowi. Karmił go, oglądał z nim bajki, rozmawiał o jakiś mało ważnych sprawach, przytulał się do niego. Lydia, Derek lub John go czasami brali, żeby mógł sobie odrobić zaległości w szkole.
- Hej - przywitał się Liam, uśmiechając do niego szeroko i siadając na ławce. Scott odwzajemnił jego gest, ciesząc się, że wreszcie ktoś przyszedł z nim porozmawiać. Lubił go, był bardzo dobrym przyjacielem. - Wszystko w porządku? Dziwnie wyglądasz.
McCall westchnął cicho, patrząc na swoje buty. Sam nie wiedział co z nim było, dlaczego czuł się źle. Może to była po prostu kwestia tego, że tęsknił za prawdziwym Stilesem i znowu chciałby z nim pogadać.
- Eh, nie wiem - westchnął. - Nie wiem, może po prostu brakuje mi go - powiedział i pokazał palcem na uśmiechniętego Stilinskiego, który leżał spokojnie w wózku.
Liam kiwnął głową, a między nimi zapadła cisza.
I wtedy Scott nagle sobie coś uświadomił. Czuł się, jakby kamień spadł z jego serca i poczuł w nim przyjemne ciepło.
- Nie wiem czy mi się zdaje, ale chyba go kocham.