Ja: Wbijajcie na scisaaca, jest napisany z myślą o mrs_skywalker_watson Ej i tak wgl szeryf to dla mnie będzie zawsze John a nie jakiś Noah
Scott pocałował Stilesa w skroń, kiedy chłopak się obudził. Stiles przetarł zmęczone oczy, wzdychając cicho.
- Przytul mnie - jęknął, wciskając twarz w zgięcie jego szyi. Scott wykonał jego prośbę, uśmiechając się lekko. - Zrób mi zaraz śniadanie.
McCall zaśmiał się cicho, czując, jak brunet przewrócił go na plecy i położył się na nim.
- Co to za rozkazy? - zapytał wilkołak, kładąc dłonie na jego biodrach. Stiles pocałował go krótko, a później ponownie przytulił do niego.
- Bo ja jestem gościem i masz się mną dobrze zaopiekować, żebym tu wrócił - powiedział, uśmiechając się lekko.
Stiles był tutaj wiele razy przed zamianą w dziecko. Często się spotykali w domu Scotta, grając w gry, rozmawiając czy nawet oglądając jakieś głupkowate seriale. Czasami też słuchali muzyki, udając gwiazdy pop. Świetnie się tutaj razem bawili i spędzali razem czas.
- Jak sobie życzysz - mruknął Scott. Chwilę panowała między nimi przyjemna cisza, aż w końcu McCall nagle powiedział - Chciałbym mieć dziecko.
Stilinski prychnął cicho i położył się obok niego.
- Masz dwie opcje do wyboru - zaczął. - Albo spróbować mnie teraz zapłodnić, albo jeśli się nie uda to możesz pójść do jakiejś cycatej laski i zrobić jej bachora.
Scott wykrzywił się.
- Fuj, pochwa - mruknął. - Chyba wolę pierwszą opcję.
Stiles uśmiechnął się chytrze.
- Najpierw zrób mi śniadanie, a później pomyślimy, co dalej.
Scott chyba jeszcze nigdy nie zrobił szybciej śniadania.