-nie- odpowiedział znów do mnie podchodząc.-jak mam zapomnieć o czymś co wzbudziło we mnie tak silne uczucie-ujął moją twarz w dłonie.
-Carl...proszę przestań-czułam się bezsilna, moje nogi były jak z waty.
-Kira proszę Cię...daj nam szansę-jego usta musneły mój policzek, a potem swoje czoło oparł o moje...
-wiem że to co powiem może wydawać się dziwne,ale... zakochałem się w tobie. Spodobałas mi się już wtedy na farmie i ten list, który zostawiłas. Zawsze noszę co przy sobie-
Powiedział i zaczął szukać czegoś po kieszeniach. Gdy znalazł,wyjął mały pergamin, a na nim napisane.
"Kiedyś się odnajdziemy i zostaniemy już razem na zawsze".Kiedy to przeczytałam do moich oczu napłynęło morze łez i wspomnień.
-B..Byłam dzieckiem...-próbowałam wyjaśnić, ale wiedziałam że mi nie uwierzy, bo sama sobie nie wierzyłam.
-dobrze wiem, że nie jestem ci obojętny!-podniósł głos.
-miej że litość Carl! Mam dosyć!rozumiesz!...jeżeli tobie coś by się stało to...kurwa!zajebałabym się! Oddała sztywnym! Pozwól mi odejść puki Cię jeszcze nie pokochałam!-zaczęłam płakać, na co on mnie przytulił.
-w tym całym cholerstwie potrzeba nam tylko trochę miłości...-szepnął mi na ucho.
-nie...mylisz się..nie..P..nie potrzebuje nikogo!-próbowałam się mu wyrwać, ale był silniejszy ode mnie.
-pozwól sobie kochać...-
-miłość jest zła...-
-nie prawda-powiedział i złączył nasze usta w najromantyczniejszym jakim tylko potrafił pocałunku.
Objełam go i pozwoliłam mu się całować oddając pocałunek.
Chciałam żeby tak już zostało, ja i Carl przeciwko światu.
-n..nie Carl nie możemy..-chciałam się znów odsunąć.
-zamknij się...-ale Carl mi nie pozwolił, tylko ponowił pocałunek.Dlaczego on mi to robi?
Czemu on przy mnie jest?
Po co?
Dlaczego nie odpuścił ?
Przecież tyle razy dałam mu kosza...Znów zabrakło nam powietrza, próbowaliśmy unormować oddechy.
-Kiro...proszę Cię, daj nam szansę. Pokaże ci że miłość wcale nie jest zła -próbował mnie przekonać
-ale Carl...Ja nic do Ciebie nie czuje.-spuściłam wzrok w ziemię.
-to powiedz to patrząc mi w oczy...-wypowiedział te słowa powoli. Unioslam zaskoczona głowę.
Chciałam spełnić jego proźbe, więc spojrzałam mu w oczy i zaczęłam mówić.
-Carl... ja nic..do Ciebie...nie...nie...nic...-czułam gule w gardle.
-chyba zapomniałaś czegoś dopowiedzieć.- kącik jego ust uniósł się mu górze.
-ja..nic..nic kompletnie nic..do Ciebie..nie...no...no nie...nie...-z moich oczu znów zaczęły się lać łzy.
-wiedziałem...-odrzekł i przytulił się do mnie.
-praktycznie się nie znamy...-znalazłam nagle dobry argument.
-więc sie poznamy-ale brunet natychmiast go obalił.Po chwili zostałam odprowadzona pod drzwi. Carl na pożegnanie mnie przytulił.
Położyłam się spać, nawet nie zdejmując ubrań.
Po prostu zasnęłam....
Obudziłam się rano, strasznie bolała mnie głowa. Mimo lekkiego kaca, wszytko pamietałam.
Bałam się trochę Carla...wiem to brzmi śmiesznie, ale bałam się tego że on może na prawdę mnie kochać...
Wstałam z łóżka i pośpiesznie ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic i ubrałam się w czyste ciuchy, a mianowicie w uwaga...tam tam tam...
....
...
..
.
Niebieską sukienkę,do której musiałam ogolić nogi.Ehh...my kobiety mamy ciężko.Zeszlam na śniadanie, gdzie przywitałam się ze smarzącą naleśniki Nicole.
-masz ochotę?-spytała
-A mamy może syrop klonowy?-odpowiedziałam pytaniem
-oczywiście-
-no to oczywiście, że chce-ucieszyłam się jak piecioletnia dziewczynka.Zjadłam śniadanie i wyszłam na dwór. Chcąc się przewietrzyć i odpocząć, oraz uciec gdzieś przed Carlem. Po drodze mojej ucieczki spotkałam blondwłosego chłopaka. -kim jesteś?-spytał torując mi drogę do ogrodzenia.
-Ja? Kira...nowa tutaj i od nie dawna...Ehh sorry plącze mi się język.-mówiłam zażenowana sobą.
-nic...nie szkodzi. Jestem Ron...Ron Anderson.-uśmiechnął się do mnie...Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, Ron wydawał się być miłym... nie wiem co mi się działo,ale miałam ochotę się wreszcie otworzyć przed ludźmi.
Z Andersonem chodziłam jeszcze długo po okolicy, aż w końcu postanowiliśmy usiąść przy jeziorku.
Dyskutowaliśmy o tym czemu ugryzienie sztywnych nas zabija skoro i tak później byśmy się przemienili...
Nie spodziewanie ścieżką obok przechodził Carl, był na spacerze ze swoją siostrzyczką. Nie wiem co mnie opetalo, ale przytuliłam się do Rona i spojrzałam na Carla, który stanął na środku drogi i patrzył na mnie niezrozumiałym wzrokiem. Widać było smutek w jego oczach. Chwilę później potrzasnal głową tak jakby z czegoś zrezygnował i odszedł.
Oderwałam się od Rona i wydukałam ciche "przepraszam".
Chłopak tylko się zasmial i powiedział że nie ma sprawy, ale żebym go więcej tak czule nie przutulała, bo ma dziewczynę. Okazało się, że jest nią moja najlepsza przyjaciółka, którą była Enid.
-Ejj a teraz się przyznaj...-
-do czego?-spytałam zdezorientowana
-do tego że przytuliłaś mnie po to, żeby Carl był zazdrosny-uśmiechnął się łobuzersko.
-C..co nie?!-zaprzecxyłam-nie wierzę ci...-
CZYTASZ
The Walking Dead-Life After Life || Carl Grimes (Zawieszone)
FanfictionKira to młoda dziewczyna, która ledwo skończyła 15 lat. Epidemia, która rozciąga się po całym świecie od 6 lat dobija ja coraz bardziej. Udało jej sie przetrwać, żyjąc w osadzie gdzie znajdują się tylko kobiety i młode dziewczyny... czy uda jej si...