XV》Oko za Oko《

255 19 13
                                    

...

-Carl! Carl proszę Cię...wysłuchaj mnie...-próbowałam go zatrzymać.
Ignorował mnie...
-Carl do cholery! -uniosłam się, przystanął na chwilę i odwrócił się w moją stronę. Podszedł do mnie blisko...bardzo blisko. Nasze klatki piersiowe stykały się ze sobą.
-więc wyjaśnij...jeżeli masz w ogóle co wyjaśniać-wysyczał przez zaciśnięte zęby . 

-J..ja...ja...-spuściłam z rezygnacją głowę.
-tak jak myślałem...po prostu się z nim puściłaś...-prychnął pod nosem.
-nie!to wcale nie tak! Nie oddałam mu się! Zrezygnowałam...ze względu na Ciebie...-złapałam go za dłoń. Jego wyraz twarzy zmienił się na chwilę na łagodny i lekko zaskoczony, lecz po chwili wrócił zdenerwowany Carl...
-pff...proszę Cię... I mam ci teraz wskoczyć uradowany w ramiona, bo obściskiwałaś się z Ronem i w ostatniej chwili, przypomniałaś sobie kto jest twoim chłopakiem i tylko dlatego się z nim nie...-urwał, ponieważ na piętro wbiegli Rick i Michonne, ciągnąc ze sobą martwego sztywnego.
-dajcie prześcieradła i firanki!-krzyknął... po co im materiał...chwila!... materiał i martwy zombie...o nie...nie...nie...nie...nie kurwa! Nie! Nie będę nosiła na sobie zgniłych flaków tego cholerstwa!
Kiedy wszystko już było przygotowane, każdy ubrał się w kompot ze sztywniaka... każdy prócz mnie. 

-Rick, ja nie idę z wami... zostaję- powiedziałam rezygnując z ucieczki. Wszyscy spojrzeli na mnie wielkimi oczami. 

-Oszalałaś one cie rozszarpią...- Michonne wyszeptała z trudem. Rick i Carl spojrzeli tylko po sobie, wtedy pobiegłam na górę i zamknęłam się w innym pokoju... Usiadłam na łóżku i zalałam się łzami. Czyli to miał być mój koniec? miałam umrzeć płacząc na tym dziewczęcym łóżku, pokrytym różową pościelą. Do mojego pokoju ktoś zapukał, to był Carl, bo po chwili znalazł się w środku pokoju.

-Kira... musimy już iść- spuścił głowę w dół - to że mnie zraniłaś nie oznacza, że przestałem cię od tak kochać czy że nie zależy mi na tobie... czuję niechęć do ciebie i nie chce z tobą być, ale... proszę nie poddawaj się i choć z nami, nie chcę żebyś zginęła- mówiąc to rzucił w moją stronę odzież pokrytą szczątkami ze sztywnego. Spojrzałam na ten kamuflaż i po chwili namysłu ubrałam się w niego. Carl i ja patrzyliśmy trochę na siebie w milczeniu...

-Carl..- odezwałam sie i chwyciłam go opuszkami palców za dłoń...- Ja... - Nie było mi dane dokończyć ponieważ Rick zawołał nas na dół. Czas przeprawy przez morze zombie uważam za rozpoczęte.



***



Nawet nie zauważyliśmy, gdy zapadł zmrok, kiedy przeciskaliśmy się przez chodzącą wokół nas śmierć. Powiem, że wtedy naprawdę strach mnie obleciał, wręcz byłam sparaliżowana, ale nie tylko ja. W jeszcze większą panikę wpadał Sam, młodszy brat Rona. W jego oczach widać było, że świrował, kiedy widział szwendaczy tuż przed sobą. Nic więc dziwnego, że w pewnym momencie stanął i nic do niego nie docierało, jego mama próbowała coś zrobić żeby ten ruszył dalej, jednak było już za późno bo zombie wgryzł się w jego głowę. 


Mama Sama zaniosła się płaczem, przez co i ona została kąskiem podanym jak na tacy dla sztywnych. To co się działo, było przerażające i wzbudzające we mnie odruch wymiotny, wiedziałam jednak, że jeśli spanikuję, czeka mnie to samo co Sama i jego mamę. W pewnym momencie zauważyłam już tylko jak Rick odcina od siebie rękę mamy Sama, aby móc iść dalej... Mój umysł nie myślał już trzeźwo, dopiero teraz zauważyłam jak ten świat nas zmieniał, wyniszczając w nas ostatnie resztki tego co było w nas ludzkie.Nie wiem czy to była nasza kara od Boga za wszystkie grzechy, jeśli tak to naprawdę mu się udała...


Kątem oka dostrzegłam Rona, który mierzył pistoletem do Ricka... skąd on wziął pistolet?! Wszystkim momentalnie zmroziła się krew w żyłach, byliśmy w samym centrum piekła, a Ron postanowił wyrównać rachunki i stare żale o ojca, właśnie w tym momencie. 


Miałam ochotę go zabić tylko po to aby oszczędzić sobie i reszcie więcej ofiar, niż głupi obecnie Ron. Nawet go nie słuchałam, kiedy w końcu Michonne ukróciła jego groźby i uratowała Ricka przed śmiercią, przebijając rudowłosego mieczem... dopiero wtedy otrzeźwiałam, bo broń Rona wystrzeliła, ale trafiła gdzieś, gdzie nie powinna była trafić...


-Mój Boże... Carl!!!-


________________________________________________________________________________

+

Rip Carl

|

Wróciłam!!! po prawie trzech latach, ale jestem i mam nadzieje, że cierpliwsi z was się ucieszą, gdyż postaram się dokończyć to niedokończone i wziąć się do roboty ^^

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 07, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The Walking Dead-Life After Life || Carl Grimes (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz