Rozdział 7

194 6 0
                                    

Gdy Gabrielle obudziła się było już jasno. Wstała nieco jeszcze zaspana i wyszła na zewnątrz. Po chwili wpatrywania się w wysokie drzewa poczuła piekoący ból w pęcherzu. Skierowała się w stronę wysokich, bujnych krzaków. Jednak gdy tylko zapuściła się w gąszcz, wpadł na kogoś:

- Co Ty tu robisz? - Will wyglądał na zdziwionego - Napisałem Ci wiadomość, że masz zostać w środku -

- A co mogę robić w krzakach? Zastanów się -

- Ehh jeśli o to chodzi choć za mną, tu są węże -

Gabrielle gwałtownie odskoczyła od krzaków. Poszła za Willem. Doszłi do skupiska paproci:

- Tutaj, ale nie wchodź za daleko -

- Odwróć się -

Dziewczyna zapuściła się w gąszcz. Pomimo słów Willa odeszła od niego dość daleko. Gdy nagle łup, spadła z dwadzieścia stóp w dół i wylądowała w błocie:

- Kurna - mruknęła. Próbowała wydostać nogę z bagna ale tylko zapadła się głębiej. Jedyne co jej pozostało to wołać o pomoc. Po krótkiej chwili usłyszała szeleśr liści. Z krzaków wyszedł William. W ręku trzymał siekierę. Gabrielle przestraszyła się. Ale po chwili chłopak przekręcił narzędzie i skierował jego trzonek w jej stronę. Złapała się, a on ją wyciągną:

- Dzięki -

- Nie ma za co - wzrok Willa przewędrował w dół po jej ciele. Dopiero teraz Gabrielle zdała sobie sprawę, że w bagnie zostały jej spodnie! Chłopak ściągną bluzę i podał ją Gabi:

- Zakryj się tym -

***

- Jutro wracamy do Londynu - Will strugał figurki z drewna przed namiotem:

- Jak to "wracamy"? -

- Muszę załatwić w Londynie kilka spraw. Mój znajomy ma prywatny samolot -

- I pewnie kupę hajsu - mruknęła Gabi. Miała na sobie za duże jeansy Willa i jego starą koszulkę.

***
- Wsiadaj - chłopak wskazał Gabrielle wysuwane schody prowadzące do samolotu. Dziewczyna weszła po schodach. Co prawda była córką najbardziej wpływowej kobiety ale nigdy nie korzystała w pełni z dóbr, z jakich zapewne korzystały dzieci innych sław. Wnętrze samolotu było jasne. Białe fotele i stoliki. Dziewczyna usiadła na jednym z nich.
Samolot wystartował. Lecieli kilka godzin, wylądowali na wynajętym pasie na jakimś Londyńskim lotnisku.

***
- Jesteśmy na miejscu - poinformował taksówkarz. Zatrzymał się przed ogromnym apartamentowcem w centrum stolicy. Will widząc to zapytał:

- Nie pomyliłaś przypadkiem adresu? -

- Nie - Gabrielle wysiadła z auta - Dzięki za wszystko -

Pomachała mu jeszcze ręką na pożegnanie i weszła do apartamentowca:

- Witaj panienko - uśmiechnął się do niej lokaj:

- Cześć Steward, mama nie zostawiła mi kluczy? -

- Nie. Pani Turner już wróciła -

Dziewczyna wjechała na ostatnie piętro i przeszła przez drzwi z numerem 101. Stanęła w holu ogromnego dwupiętrowego apartamentu. Podłoga wykładana była czerwoną posadzką, drewniane meble w starym, klasycznym stylu:

- Wreszcie raczyłaś się zjawić Gabrielle - oschłym głosem powiedziała kobieta która właśnie pojawiła się w przed dziewczyną. Miał brązowe włosy spięte w ciasny kok i surowy wyraz twarzy:

- Przegapiłam samolot -

- A co mnie to obchodzi - powiedziała obojętnie kobieta - Ta twoje wstrętna koleżanka jak jej tam... Lola, Lila -

- Lily -

- Nie ważne. Przyniosła walizkę. Jest w twoim pokoju -

Po chwili Pani Turner zniknęła w swoim gabinecie.

The Taste of FreedomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz