Rozdział 20 Zakończenie

337 8 1
                                    

Listonosz wcisnął zaskoczonej Gabrielle list w ręce:

- Miałem dać pani to do rąk własnych - mruknął podsuwając jej pod nos arkusz do podpisania, po czym oddalił się pośpiesznym krokiem w stronę samochodu. Otworzyła list i zamarła. Oto co było na nim nadrukowane ładną pochyłą czcionką:

Madeleine Helen Turner i Philip Cook
Mają zaszczyt zaprosić państwa Gabrielle i Petera O'Conell na ślub.

Dziewczyna skierowała się do gabinetu męża. Który właśnie komponował nowy utwór. Podeszła do pianina i zatrzasnęła klapkę. Spojrzała na niego. Minę miał nadąsaną (jak zwykle) ale mogła w niej dostrzec wyraźną nutę złości, która z każdą sekundą przeradzała się w wściekłość. Nagle Peter poderwał się z krzesła i wymierzył żonie porządne uderzenie w policzek. W oczach Gabrielle zakręciły się łzy. Jak on mógł tak ją potraktować! Ale dziewczyna przestała nad sobą panować. Oddała mu i już po chwili wiedziała, że tylko pogorszyła sprawę. Teraz był tak wściekły, że zaczął szarpać nią jak opętany i wykrzykiwać:

- Po co mi przeszkadzasz! Mam ważniejsze sprawy na głowie niż TY! -

- Wciąż masz je od DWÓCH LAT!!! -wrzasnęła wyrywając się wreszcie z jego objęć:

- Nie wytrzymam! Powiem ci to prosto w twarz! Wyszłem za ciebie dla pieniędzy! -

Gabrielle przestała się szarpać to co przed chwilą usłyszała nie do końca do niej dotarło. Dopiero po kilku minutach, dławiąc łzy wykrzyknęła:

- TY ŚMIECIU!!! JAK MOGŁEŚ!!! -

- Zamilcz!!!- Peter popchnął ją z ogromną siłą na regał. Uderzyła się kątem oka i zalana łzami wyszła z pokoju, zostawiając mu zaproszenie na biurku.

Miała już dosyć. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Od dwóch lat męczyła się jako jego żona, żeby usłyszeć coś takiego! Już dawno chciała się rozwieść. Ale Peter wciąż ją zastraszał. Mówił, że skrzywdzi Colina i Thomasa - jedyne sensy jej życia. Tom urodził się rok po ich ślubie. Oboje nosili nazwisko jej męża. Gabrielle zbyt bała się o nich, więc pokornie zniosła humory Petera.

***

- Oczywiście - mruknął znudzony Peter:

- Zachowuj się normalnie - skarciła to Gabrielle. Jej głos był oschły i bezbarwny. Dokładnie taki sam jak jej matki.

Samochód stanął przed kościołem. Dziewczyna natychmiast wzięła Colina za rękę, Thomasa na ręce i oddalił się od samochodu. W okół było mnóstwo członków jej rodziny. Ciocie, wujkowie, kuzyni. W tłumie wypatrzyła Bradleya i pomachała do niego ręką. Chłopak przerwał rozmowę z stryjkiem i podszedł do niej:

- Cześć Gabi! O sie masz Colin! Co u ciebie? O i malutki Tom! - Bradley wziął na ręce Colina:

- Zajmiesz się nimi przez chwilę? Muszę coś załatwić, za momencik wrócę - Gabrielle podała mu Thomasa.

Zaczęła wypatrywać w tłumie matki. Nie trudno było ją znaleźć, miała na sobie białą, przylegającą do ciała białą sukienkę i symboliczny, krótki welon. Rozmawiała z swoim bratem. Dziewczyna już chciała im przeszkodzić, gdy postanowiła przesłuchać się ich rozmowie. Przystanęła:

- Madi, nie sądzę żebyś wychodziła za mąż z miłości - stwierdził wuj Ben. Nie był szczególnie zadowolony:

- No co ty? - sarkastycznie powiedziała pani Turner - Wiedziałam, że odgadniesz moje zamiary. Sprawy zawodowe. Chyba nie sądzisz, że źle postąpiłam -

- Tak sądzę, zresztą uważam, że przesadziłaś już dawno - wuj zrobił się czerwony na tworzy:

- Kiedy? -

The Taste of FreedomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz