Oliver Morke (2/2)

333 29 6
                                    

Dojechaliście na miejsce. Wysiadłaś z samochodu tuż po Oliverze. Szatyn wyjął twoje bagaże i mozolnym krokiem ruszył z nimi w stronę drzwi. Niepewnie podążyłaś za nim przygotowując się na spotkanie reszty mieszkańców tej ogromnej rezydencji o których twój towarzysz zdążył opowiedzieć ci podczas podróży. Gdy tylko weszliście do środka przywitała was spora grupka osób, w większości chłopców jednak zauważyłaś pare kobiecych twarzy. Lekko speszona schowałaś się za niebieskookim.
-Oliver martwiliśmy się o ciebie! Gdzie byłeś?- spytała piękna ruda dziewczyna.
Przyjrzałaś się jej dokładnie. Pozazdrościłaś jej rudych włosów i zgrabnej sylwetki.
-No właśnie i czemu nie odbierałeś gdy dzwoniłem?!- spytał chłopak o czerwonych oczach przejętym tonem.
Oliver tylko westchnął, odłożył bagaże i widząc jak wystraszona jesteś chwycił twoją dłoń. Na twojej twarzy zawitał blady rumieniec. Nie pamiętałaś kiedy ostatnio zbliżyłaś się do kogoś tak blisko jak w ciągu tych paru godzin do szatyna.
-Na polecenie Lavisha pojechałem do stolicy... po nią- powiedział po czym wskazał na ciebie.
Dopiero teraz oczy wszystkich zwróciły się na drobną osóbkę stojącą za ich liderem. Nie byłaś pewna co zrobić więc speszona jedynie lekko pomachałaś im na przywitanie.
-Oh...
Wszyscy wyglądali na lekko zdziwionych tą sytuacją. Przyglądali ci się niepewnie, nie wiedząc co tam robisz. Ścisnęłaś rękę niebieskookiego chłopaka mocniej i przygryzłaś dolną wargę.
-Zaprowadzę cię do twojego pokoju. Czy ktoś może wziąć jej bagaże?
Razem pobiegliście na górę. Oliver oprowadził cię po piętrze. Szczególnie odpowiadał ci fakt że pokój szatyna jest tuż obok twojego. Usiadłaś na skromnym łóżku i wzrokiem obiegłaś całe pomieszczenie. Białe ściany i podłoga wyłożona jasną wykładziną. Duże okna ukrywały się za białą prześwitującą zasłoną. Przy ścianie naprzeciw łóżka stała duża, stara szafa wypełniona po brzegi książkami oraz fotel z czerwonym jasiem który wyglądał niesamowicie wygodnie. Zaciekawiły cię lektury znajdujące się na półkach. Romany i nowele mało znanych autorów jak i pare ksiąg medycznych czy kryminałów miało tam swoje miejsce. Następnie wzrokiem powiodłaś w stronę dość małej, białej garderoby oraz hebanowego biurka które było jedynym ciemnym elementem tego pomieszczenia. Z uśmiechem popatrzyłaś na chłopaka opierającego się z założonymi ramionami o ściane. Czułaś się tu jak w domu. Szybkim krokiem pobiegłaś do Olivera i wskoczyłaś mu w ramiona.
-Dziękuję ci- wyszeptałaś i poczułaś jak łza radości spływa ci po policzku.
Nigdy nie miałaś własnego pokoju, jeżeli nie liczyć tych w KZU które raczej bardziej przypominały cele niżeli pokoje. Ten mały gest był dla ciebie niezwykle ważny. Po chwili speszona odeszłaś wolnym krokiem od Olivera i skierowałaś wzrok ku wejściu gdzie w tej chwili stał czerwonowłosy chłopak z neutralnym wyrazem twarzy oraz czarnowłosy mężczyzna o miłym uśmiechu. Obaj trzymali twoje walizki i przypatrywali się scence która miała miejsce przed chwilą. Zwróciłaś wzrok ku podłodze zawstydzona i przysłuchiwałaś się prowadzonej przez chłopaków rozmowie.
-Jej rzeczy.
-Dzięki.
-Jak długo tu zostanie?
-Pewnie... na zawsze.
Wzdrygnęłaś się na te słowa. Spojrzałaś na mężczyznę o czerwonych oczach który wcale nie zdawał się zadowolony z powodu twojego zatrzymania się w posiadłości. Bez słowa odszedł zostawiając waszą trójkę. Po chwili ciszy mężczyzna o ciemnym kolorze włosów oraz oczu odchrząknął głośno przerywając niezręczną ciszę.
-Jestem Hrabia Asbjørn Scott II Hrimthursheim- powiedział i uśmiechnął się w twoją stronę.
Przedstawiłaś mu się i odwzajemniłaś uśmiech.
-Nie przejmuj się jeśli nie zapamiętasz jego imienia, mówimy mu po prostu Hrabia. Teraz może zejdźmy już na obiad. Tam przedstawię cię wszystkim- wydukał Oliver i złapał cię za rękę.
Raźnym krokiem ruszyliście w stronę jadalni. Przy stole siedzieli już wszyscy, jedynie trzy wolne miejsca czekały na waszą grupkę. Usiadłaś pomiędzy Oliverem a rudą dziewczyną którą kojarzyłaś z wcześniej.
-Więc? Przedstawisz się nam?- bąkną od niechcenia najwyraźniej zły czerwonooki.
-Mam na imię [Twoje Imię] i przysłali mnie tu z KZU z powodu mojej...
-Nieśmiertelności- dokończył Oliver na co odpowiedziałaś mu wdzięcznym uśmiechem.
Wszyscy ci się przedstawili i większość osób była dla ciebie bardzo miła, jedynie Gabriell oraz Sif nie wydawali się zadowoleni z twojego pobytu tutaj. W przyjemnej atmosferze zjedliście obiad po czym Oliver po raz kolejny tego dnia porwał cię w nieznanym kierunku. Tym razem poszliście do jak się później okazało ogrodu. Był on duży, pełen kwiatów. Czułaś zapach białych róż unoszący się w powietrzu. Chłopak zdawał się nie chcieć puścić twojej ręki za żadne skarby. Musiałaś przyznać że ci to odpowiadało. Usiedliście na trawie i ogrzewaliście się w zachodzącym już za górami słońcu. Czułaś się jak księżniczka z bajki która właśnie poznała swojego księcia. Nie mogłaś się powstrzymać i usiadłaś bliżej chłopaka opierając w tym samym czasie głowę o jego okryte beżowym swetrem ramie. Szatyn spojrzał ci w oczy na co odpowiedziałaś tym samym. Widziałaś w nich tak wiele; ból, smutek, ale też szczęście, zawstydzenie i... coś na wzór miłości. Nie takiej miłości którą pamiętałaś z dzieciństwa, takiej którą obdarowywali cię rodzice oraz rodzeństwo. To był inny rodzaj miłości. Ten był bardziej romantyczny, nieco altruistyczny jak i namiętny. Ta miłość przypominała agape chociaż nie umknął ci uwięziony w niej eros. Nie mogłaś odwrócić wzroku. To spojrzenie było wręcz hipnotyzujące. Wciąż wpatrując się w błękit jego oczu przybliżyłaś swoją twarz do twarzy szatyna. Nie minęła chwila a wasze wargi złączyły się w idealnym pocałunku, jakby dwa puzzle złączyły się w pasującą całość. Przymknęłaś powieki i pozwoliłaś ponieść się emocjom. Musiałaś przyznać że to był twój pierwszy raz i miałaś mętlik w głowie, jednak mimo to uznałaś ten moment za perfekcyjny. Jego usta smakowały jak czekoladowy pudding który jedliście na deser. Nie mogłaś się powstrzymać od uśmiechu. Gdy już brakło wam powietrza odsunęliście się od siebie. Ponownie położyłaś głowę na ramieniu Olivera i z uśmiechem  obserwowałaś zachód słońca. Nie wiedziałaś jak się potoczy twoja historia w tej rezydencji, ale mogłaś przysiąc, że w tej chwili byłaś szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa.
The End

-*-*-*-*-

Hello!
Jak tak to pisałam to zaczęłam się zastanawiać nad (moim zdaniem) bardzo istotnym wątkiem o którym nie wiele wiemy... a mianowicie: CZY OLIŚ ZAMOCZYŁ?!
No bo pomyślcie o tym- żyje na tym świecie prawie 100 lat więc miał wiele możliwości do stracenia prawictwa (tak to się nazywa?) ale z drugiej strony jest uwięziony w ciele nastolatka (tak 15 latka?) i jego charakter raczej sprawia że wątpię by był zainteresowany tego typu sprawami... ale czy możemy go uznać za 100-letniego prawiczka?
A tak poza tym to z kim chcecie więcej ficów? Próbuje coś skleić z Raffą i tak się zastanawiałam czy nie napisać czegoś z Chillerem
XxAlex

Exitus Letalis short storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz