Ourell Nyeste

483 33 3
                                    

Jeden krok...
Wystarczyłby jeden krok...
Podpowiadał ci cichutki głosik w głowie. Nie byłaś do końca pewna czy powinnaś go słuchać. Był to głos anioła stróża czy raczej diabła kusiciela? Przyglądając się sytuacji w jakiej się znajdowałaś obstawiałaś że to drugie.
-Wystarczy jeden krok huh?
Po tej krótkiej wizycie u twojego, teraz już ex, chłopaka odrazu ruszyłaś do swojej małej kryjówki przed światem. Za lasem iglastym jakąś mile od twojego domu znajdowało się urwisko. Za każdym razem gdy się źle czułaś, czy też miałaś koszmary przyjeżdżałaś tu na rowerze. To miejsce pokazał ci brat jeszcze za życia. Zawsze byliście sobie bliscy. Strasznie przeżywałaś jego śmierć. Teraz gdy już go nie było uciekałaś tu sama i coraz cześciej spoglądałaś w dół rozmyślając o śmierci. Rozważając wszystkie za i przeciw. Słone łzy spływały po twoich policzkach. Jeden krok... Czemu nie mogłaś po prostu skoczyć? Co cię tutaj trzymało?!
-Cholera!- wykrzyknęłaś ze złości
Zrobiłaś kilka szybkich kroków w tył co w rezultacie skończyło się upadkiem. Coraz więcej łez spływało po twoich policzkach, a ty tam tylko siedziałaś z kolanami podciągniętymi pod szyję. Czemu to takie trudne?! Czemu tak trudno było ci zamknąć oczy i zrobić ten jeden cholerny krok?! Siedziałaś tam godzinami. Zaczęło się robić coraz ciemniej. Było tam tak spokojnie. Jedyne co słyszałaś to szelest liści drzew i odgłosy wydawane przez leśne zwierzęta. Poza tym, cisza. Spokój. Twoim ciałem owładnęło błogie uczucie spokoju, którego nie czułaś od tak dawna. Podniosłaś się, otarłaś wciąż spływające po twoich policzkach łzy. Przeszły cie ciarki. Ze strachu, czy z zimna? Nie wiedziałaś. Po raz ostatni już spojrzałaś w dół. Nie skoczyłaś. Znów zawróciłaś i mozolnym krokiem ruszyłam w stronę domu. Po godzinie byłaś już na miejscu. Stałaś przed frontowymi drzwiami. Oczywiście były one zamknięte, a w żadnym z okien nie paliło się światło. Zapomniałaś zabrać ze sobą kluczy, więc ciche wejście, jak gdyby nigdy nic, nie wchodziło w grę. Pozostały dwie opcje. Pierwsza: by zadzwonić na dzwonek, lub druga:by spędzić noc na zewnątrz. Nie miałaś zbytnio ochoty na spotkanie z Ourellem szczególnie po waszej kłótni, jednak opcja spania na trawniku też nie była zbyt kusząca. Wzięłaś głęboki oddech. Drżącą ręką nacisnęłaś na okrągły przycisk na ścianie, tuż obok drzwi. Donośny dźwięk wypełnił dom. Dźwięk oznaczający wizytę. Po jakimś czasie usłyszałaś ciężkie kroki zbliżające się w twoją stronę. Poczułaś lekki niepokój. Zaraz się wszystko zacznie. Cała sytuacja zdawała się dziać w zwolnionym tępie. Drzwi otworzyły się a za nimi stał Ourell. Wydawał się być zmęczony, a jego oczy były zaczerwienione, jak gdyby płakał. Jego brązowe włosy były w nieładzie. Nie miał na sobie koszulki, jedynie pare piżamowych spodni. Gdy ciebie ujrzał, uśmiechnął się lekko. Wydało ci się że mu ulżyło. Jego dotychczas spięte ramiona zacisnęły się wokół twojej talii. Uścisk był łagodny, jak i mocny. Tak jak gdybyś była drogocenną, porcelanową lalką. Nie chciał cie upuścić, byś się nie potłukła, jednak bał się ściskać cie zbyt mocno, by nie otrzymać podobnego efektu. On jednak nie wiedział, że w środku twoje serce było już rozbite na miljon kawałków.Cała ta sytuacja była tak nierealistyczna. Spodziewałaś się wrzasków, wielkiej kłótni, tak jak z rana. Jednak nic z tych rzeczy. Chłopak cie jedynie przytulił i wydawał się nie chcieć puścić. Wiedział, że tego ci było trzeba. Po prostu kogoś do przytulenia się.
-Nawet nie wiesz jak się martwiłem- wymamrotał chłopak.
Nie byłaś pewna co odpowiedzieć. Nigdy nie byłaś w takiej sytuacji.
-Przepraszam- wyszlochałaś.
-Co się z tobą działo?! Wiesz jak się martwiłem?! Myślałem że...
I tu przerwał. Nic już nie odpowiedziałaś. To co zrobiłaś w zamian zdziwiło chłopaka, a nawet ciebie samą. Pocałowałaś go, a on to odwzajemnił. I tak staliście wtuleni w siebie nawzajem, całując się w progu drzwi przez moment który wydawał się być wiecznością. Mimo to brunet w końcu puścił. Jego policzki były zarumienione. Wydawał się lekko speszony. Objął cie jednym ramieniem wprowadzając tym samym do środka, drugim natomiast zamknął drzwi. Usiadłaś na sofie wiedząc, że chłopak pragnie zadać ci kilka pytań. Ourell jak się spodziewałaś usiadł na przeciw ciebie. Denerwował się. Wiedziałaś, że to ty musisz zrobić pierwszy krok.
-Dzisiaj... Ja nie chciałam, ja... Nie byłam pewna jak, co...- próbowałaś się wytłumaczyć, jednak sama do końca nie wiedziałaś co powinnaś powiedzieć.
-Nie musisz mi się tłumaczyć.
Jego głos był cichy, jak gdyby przytłumiony. Mówił wolno. Nie patrzył na ciebie, lecz na swoje dłonie. Czyż nie tego chciał? Poznać odpowiedzi na wszystkie jego pytania.
-Powiedz mi tylko jedno...- kontynuował.
Wiedziałaś o co zapyta, a przynajmniej myślałaś że wiesz. Na to pytanie najmniej miałaś ochotę odpowiadać. To samo pytanie które zadał ci tego poranka. To samo na które sama szukałam sensownej odpowiedzi. "Dlaczego?" Ale oh jak się myliłaś! Na twarzy Ourella pojawił się jedynie wielki uśmiech, a jego policzki poczerwieniały.
-Czy chcesz zostać moją dziewczyną? Znowu?- zapytał brunet patrząc ci prosto w oczy.
Jego piękne herbaciane oczy miały w sobie coś na wzór iskierek szczęścia. Nie mogłaś odwrócić od nich wzroku, a na twojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Po chwili jednak posmutniałaś. Odwróciłaś wzrok. Przyglądałaś się teraz własnym dłoniom które z jakiegoś powodu były o wiele ciekawsze.
-Nie... bo wiesz... nic już nie będzie takie same.- wyszeptałaś
Chłopak zamilkł na chwilę. Wydawał się zaskoczony. Oczy Ourella pokazywały coś pomiędzy smutkiem i złością. Czy był zły na ciebie? Czy może na siebie? Nie wiedziałaś, ale nie byłaś też pewna czy chcesz wiedzieć. Bez słowa podniosłaś się z sofy i zrobiłaś kilka kroków w stronę swojego pokoju. Poczułaś coś ciepłego, dłoń, łapiącą za twój nadgarstek. Obróciłaś się ale brunet nic nie powiedział. Po prostu patrzył ci prosto w oczy, kiedy twój wzrok błądził po pokoju. Unikałaś jego spojrzenia jak ognia. Chciałaś po prostu z tąd wyjść najszybciej jak mogłaś. Chłopak wydał się to zauważyć gdyż puścił twoją dłoń.
-Dobranoc- powiedział jedynie i wrócił na sofę.
-Ourell? Ty wiesz że masz swój własny pokój? Nie musisz spać na sofie- spytałaś niepewnie i uśmiechnęłaś się lekko.
-Wiem, ale sofa jest wygodniejsza- poinformował cie chłopak po czym nakrył się kocem.
-Dobranoc Ourell.
-Dobranoc [Twoje imie].
Po tych słowach ruszyłaś do swojego pokoju. Wskazówki zegara wskazywały na 03:26 nad ranem. Przebrałaś się szybko w pidżamę nie myśląc nawet o kąpieli czy myciu zębów. Byłaś zbyt zmęczona by chociażby przeczesać włosy. Cały ten dzień był taki przytłaczający, ale gdy wróciłaś do domu, gdy Ourell uśmiechnął się na twój widok, gdy cie przytulił... W końcu poczułaś że on cie naprawdę kocha, nawet jeśli nie zawsze to okazuje. Poczułaś że wasza więź się zacieśnia. Chłopak nie krzyczał na ciebie, wręcz przeciwnie, martwił się. W końcu kogoś obchodziłaś... Tak na prawdę. I nawet jeśli nie byliście razem to wiedziałaś, że któregoś dnia to się zmieni, bo ty go kochałaś, a on kochał ciebie.
The End

-*-*-*-*-

Hello! Oto kolejna historyjka tym razem z Ourellem ✌🏻
Miało być z Mattim ale nie zdążyłam jeszcze jej ogarnąć więc....
Następna część za tydzień!
Mam nadzieje że się podobało!
Xx Alex

Exitus Letalis short storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz