Zadedykowane dla @Miki-Mika w podziękowaniu za prześliczną okładkę.
Opowieść z perspektywy Mattiego.
Biegłem mimo iż moje płuca zdawały się płonąć. Biegłem mimo iż nogi się pode mną uginały. Nie mogłem zwolnić. Oh jak w tym momencie żałowałem, że nie mam lepszej kondycji. Pod osłoną nocy uciekałem niczym zając goniony przez stado wilków. Księżyc rozjaśniał mi drogę, niestety jedynie on. Nie wiedziałem która była godzina, zapewne grubo po północy. Przyśpieszyłem tępa gdy w oddali dostrzegłem jakąś wieś. Kolorowe domy, pole, a w oddali także las. Niby nic specjalnego, a ujrzałem tam swój ratunek. Zerknąłem przez ramie licząc że pościg się skończył, ale myliłem się. Za mną biegło dwóch mężczyzn w niebieskich mundurach. Policjanci. Szczerze mówiąc nie wiem czemu się na mnie uwzięli, w końcu niczego nie ukradłem, a że zdecydowali się biec za mną aż tutaj, tego w ogóle nie rozumiałem. Po raz kolejny wzrok zwróciłem w stronę niewielkiej wsi, która była już całkiem blisko. Muszę ich zgubić. Z tą myślą pognałem przed siebie. Skręciłem za jedną z posiadłości, a gdy już mnie nie widzieli przeskoczyłem przez płot. Nie miałem jednak szczęścia gdyż z głośnym chlupotem wylądowałem w małym jeziorku. Zanurkowałem nie chcąc zostać zauważonym przez ścigających mnie policjantów. Wstrzymałem oddech na tak długo jak pozwoliły mi na to moje poszkodowane płuca, a gdy znów wyłoniłem się na powierzchni usłyszałem tylko oddalające się kroki. Zadowolony wydałem z siebie cichy okrzyk zwycięstwa. Niezgrabnie wydostałem się na trawiasty brzeg. Odetchnąłem z ulgą gdy mogłem w końcu odpocząć. Przemoknięty do suchej nitki położyłem się na trawie i spojrzałem w górę obserwując pochmurne niebo. Westchnąłem niezadowolony zdając sobie sprawę iż za niedługo zacznie padać. Dlaczego właściwie mnie gonili? Przymknąłem powieki. Byłem tak zmęczony. Od dawna niczego nie ukradłem. Nigdy nikogo nie zabiłem. Nie handluję na czarnym rynku. Dlaczego więc ścigała mnie policja? Z zamyśleń wyrwało mnie nagłe szczekanie psa. Przestraszony czym prędzej zerwałem się na równe nogi nie będąc pewnym skąd nadejdzie atak. Po chwili podbiegł do mnie mały piesek, który zdawał się wcale nie być groźnym. Próbowałem go uciszyć lecz ten nie przestawał wyć. Odsunąłem się o pare kroków w tył, lecz ucieczkę uniemożliwiało mi znajdujące się za mną jeziorko. Nie miałem zamiaru po raz kolejny w nim wylądować.
W oknie na piętrze zapaliło się światło. To nie wróżyło dla mnie niczego dobrego. Nie minęła chwila a w drzwiach stanęła śliczna młoda dziewczyna w piżamie. Przetarła zaspane oczy nawołując psa.
-Sonia! Choć tu, chcę spać! No Sonia no!
Suczka zdawała się nie mieć najmniejszego zamiaru wrócić do swojej opiekunki. Dziewczyna nałożyła zdarte trampki i wyszła, zamykając za sobą drzwi. Otulona własnymi ramionami nastolatka podreptała w naszą stronę i w tym momencie byłem już stuprocentowo pewien, że się nie wywinę. Nie miałem żadnej drogi ucieczki.
-Fuck- wyszeptałem sam do siebie.
W końcu dziewczyna mnie zauważyła. Przystanęła pare metrów ode mnie a Sonia pobiegła i schował się za jej nogami.
-Um...
-Taaa...
Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Wpatrywałem się w nią niczym w najpiękniejszy obrazek. Była ode mnie sporo niższa, ale wyglądała na osobę w moim wieku, być może trochę młodszą. Pasma długich włosów w kolorze ciemny blond opadały naturalnie wzdłuż ramion, a czerwone końcówki dodawały jej uroku. Nie mogłem się powstrzymać od cichego chichotu. Ona naprawdę wyglądała jak małe dziecko ubrana w przydużą koszulkę, która sięgała jej do połowy uda i co chwila przecierając zaspane oczy.
-O mój Boże ty krwawisz!- wykrzyknęła nagle dziewczyna spoglądając na moją prawą rękę.
Wzrokiem powiodłem w to samo miejsce w które wpatrywała się blondynka gdzie faktycznie znajdowało się dość szerokie rozcięcie. Jakim cudem go wcześniej nie zauważyłem?
-Choć, trzeba cie opatrzyć- powiedziała już trochę spokojniej nieznajoma i złapała mnie za dłoń ciągnąc w stronę swojego domu.
Nie stawiałem oporu. Weszliśmy do środka, oczywiście z Sonią, która chyba zdążyła się do mnie z lekka przekonać, gdyż przestała szczekać. Dziewczyna kazała mi zdjąć obuwie po czym zaprowadziła mnie do niewielkiej łazienki na piętrze.
-Zdejmij mokre ubranie, tu jest apteczka. Wolisz sam się sobą zająć czy potrzebujesz pomocy?
Nie odpowiedziałem. Spojrzałem na nią ukradkiem, zdejmując w tym samym czasie koszulkę.
-Agh!- jęknąłem gdy poczułem nagle przeszywający mnie ból, który swoje źródło miał nie indziej niż na moim prawym ramieniu.
No tak, rana. Wbiłem błagalne spojrzenie w dziewczynę której imienia wciąż nie znałem. Ona tylko uśmiechnęła się przyjaźnie i pomału zdjęła mój szary t-shirt. Krwawa plama znajdowała się na krótkim rękawie koszulki. Nie mogłem na to patrzeć. Krew mnie brzydziła. Odwróciłem wzrok udając zainteresowaniem buteleczkami perfum.
-Tak właściwie to jak się nazywasz? I co robiłeś o tak późnej porze na moim podwórku?
-Jestem Matthias, a ty?
-Wiktoria, ale mów mi Vika. Więc czemu znalazłam cię u siebie na dworze?
-Wolę Wichcia, brzmi jakoś tak lepiej, nie sądzisz? A co do tego jak się tutaj znalazłem... to długa historia.
-Wichcia? Raczej dziecinnie- powiedziała jak gdyby urażona jednak nie mogła ukryć przede mną swego uroczego uśmiechu.
Podczas naszej krótkiej rozmowy blondynka zdążyła wyjąć z apteczki wszystkie potrzebne jej rzeczy, a przy okazji pozbyła się też moich spodni. Ubrania namoczyła w zimnej wodzie, jak mniemam po to by pozbyć się krwi. Potem zajęła się moją poszkodowaną ręką. Namoczyła gazę jakimś przeźroczystym płynem po czym przyłożyła ją do rozcięcia na moim ramieniu. Mimo iż moja siostra była szanowaną panią doktor ja nie znałem się na medycynie. Rana zaczęła szczypać, z lekka zapiekła. Na koniec Wiktoria zabandażowała moje ramie i z uśmiechem wymalowanym na zmęczonej twarzy spojrzała mi w oczy. Odwzajemniłem spojrzenie. Przyglądałem się jej tęczówkom nie mogąc dokładnie określić ich koloru. W tym świetle zdecydowanie przeważał niebiański błękit, który w połączeniu z ponurym szarym sprawiał iż nie mogłem odwrócić wzroku od jej otoczonych ciemnymi rzęsami oczu.
-Chyba... gotowe- powiedziała przerywając naszą grę spojrzeń.
-Dzięki.
Przez chwilę żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Przyglądaliśmy się sobie nawzajem pełni zastrzeżeń. Nie znała mnie, a mimo to była taka uprzejma. Ja też jej nie znałem a jednak pozwoliłem jej zobaczyć mnie. Prawdziwego mnie. Tego poszkodowanego chłopaka po przejściach, a nie maskę pod którą się kryję.
-Mogę użyć telefonu? Zadzwonię po siostrę, przyjedzie po mnie- musiałem przerwać tę niezręczną ciszę.
-O tej godzinie? Poza tym twoje ubrania są mokre. Zostań na noc, jutro zadzwonisz.
Spojrzałem niepewnie na dziewczynę którą znałem od niecałej godziny, ale mimo wątpliwości przytaknąłem głową. Wiktoria chwyciła po raz kolejny tej nocy moją dłoń i pociągnęła za sobą w nieznanym mi kierunku. Zatrzymaliśmy się przed ciemnymi drzwiami. Blondynka śmiało szarpnęła za klamkę a moim oczom ukazało się niezwykle nieuporządkowane biurko. Można było tam znaleść wszystko. Stary komputer stał włączony wciąż grając piosenkę jakiegoś zespołu. Otwarte szuflady ujawniały mnóstwo przyborów artystycznych począwszy od kredek, a kończąc na farbach czy też wypełnionych po brzegi szkicownikach. Ujrzałem też mini zestaw do szycia podobny do tego należącego do Olivki. Moją uwagę przykuła najbardziej fototapeta ukazująca piękno Warszawy nocą. Zawsze chciałem zwiedzić świat a Warszawa była pierwszym miejscem które pragnąłem odwiedzić. Pod tą ścianą stała rzeźbiona komoda, a na niej niewielkie radio i szkatułka. Następnym miejscem w które powiodłem wzrokiem był wielki regał z książkami. Nigdy nie rozumiałem jak ludzie mogą siedzieć zamknięci w pokoju godzinami czytając zamiast świetnie się bawić na imprezach. Cóż... każdy ma swój gust. Widząc wygodną wersalkę bez wachania rzuciłem się na nią odrazu tego żałując. Ból ramienia był nieznośny.
-Idiota- wyszeptała Wichcia uśmiechając się przy tym, choć w jej coraz bardziej szarych oczach spostrzegłem coś na wzór strachu.
-Tutaj się chyba nie zmieścimy... chodźmy, mam pomysł- dodała po chwili zastanowienia.
Nie odpowiedziałem. Posłusznie szedłem w jej ślady gdy to po cichu skradała się do kolejnej pary zamkniętych drzwi. Pociągnęła za klamkę i jak najostrożniej otworzyła skrzypiące drzwi ujawniając chłopięcy pokój. Piętrowe łóżko, piłkarzyki, porozrzucane zabawki i akwarium z rybkami o najróżniejszych kolorach łusek. Przypominało mi to trochę mój pokój z dzieciństwa.
-Tylko po cichu- wyszeptała w moją stronę zgrabnie wymijając przeszkody.
Uważnie stawiałem kroki próbując nie nastąpić na zabawki jednak nie powiodło mi się równie dobrze jak mojej towarzyszce. Moja stopa wylądowała na małym klocku lego, a cierpienie które odczuwałem w tym momencie było nie do opisania.
-Umieram!- powiedziałem żartobliwie półszeptem łapiąc się przy tym za stopę co sprawiło że dziewczyna zaczęła niekontrolowanie rechotać. Sam też nie mogłem się powstrzymać od śmiechu.
-Hmm co się dzieje?
Zwróciliśmy naszą uwagę ku cichemu głosikowi dochodzącemu ze strony łóżka. Tam oparty o własne łokcie siedział młody blondyn trąc zaspane powieki, tak jak wcześniej przy naszym spotkaniu robiła to jego siostra. Zamarłem w bezruchu. Zerknąłem na Wiktorie która zdawała się w tym momencie o wiele bardziej opanowana niż ja. Podeszła pewnym krokiem do brata, usiadła na krawędzi łóżka i zaczęła z nim dyskutować. Przyglądałem się im z daleka. Nie byłem pewien o czym rozmawiają, ale chłopiec miał diabelski uśmieszek wymalowany na twarzy.
-Dobra ale chcę się przytulić! A i przez następny tydzień kupujesz mi słodycze- powiedział chłopczyk robiąc przy tym wielkie oczy.
Blondynka westchnęła i przytuliła młodszego brata, który bez wachania przycisnął głowę do jej biustu.
-What the fuck?! Mały zboczeniec- moje słowa nie dotarły jednak do uszu rodzeństwa.
Chłopiec po chwili uciekł z pokoju zamykając za sobą drzwi, a my zostaliśmy sami. Jej oczy błyszczały niczym diamenty w nikłym świetle lamki nocnej. Zrobiła krok do przodu. Ja też. Zrobiła kolejny, a ja ją naśladowałem. Krok za krokiem staliśmy coraz bliżej siebie. Nie potrafiłem oderwać wzroku od jej oczu. Dawała mi to pociągające spojrzenie.
-Shit, ja pierdole, znowu?!-krzyknąłem zupełnie zapominając o śpiących rodzicach dziewczyny oraz jej młodszym bracie.
Dziewczyna zdawała się zakłopotana moim nagłym wrzaskiem, jednak już po chwili zaczęła się głośno śmiać. Szybko odskoczyłem od pułapki z klocków lego lądując na krześle przy biurku.
-Oh, więc to tak? Będziesz się śmiać z poszkodowanego?!- powiedziałem łapiąc za leżący w pobliżu pistolet na strzałki i celując w dziewczynę.
-Nie odważysz się!
-A chcesz się przekonać?
-Matti nie!- to wtedy po raz pierwszy usłyszałem jak wymawia moje imię.
Uśmiech nie schodził mi z ust gdy kolejne strzałki trafiały w rozbawioną nastolatkę. Wiktoria zaczęła rzucać we mnie poduszkami i pluszakami jakie tylko znalazła pod ręką. Gdy skończyła mi się amunicja i ja użyłem tej taktyki. Podniosłem się z krzesła i złapałem za kolejny pistolet, jak się okazało ten był wypełniony wodą. Korzystając z nieuwagi dziewczyny podeszłem bliżej i oblałem ją strumieniem zimnej wody.
-Jak mogłeś?!- krzyknęła niby oburzona jednak nie dała rady ukryć rozbawienia jakie ją ogarnęło.
Odwróciła się w moją stronę, jej włosy oraz koszulka mokre. Na jej twarzy gościł uśmiech. Patrzyła mi prosto w oczy, tak jak ja patrzyłem w jej. Podeszła bliżej. Moja lewa dłoń wylądowała na jej policzku podczas gdy prawa zgarniała jej włosy z twarzy. Chociaż Wiktoria wyglądała na lekko zakłopotaną i zażenowaną nie wycofałem się. Nie miałem zamiaru stchórzyć, nie tym razem. Przybliżyłem twarz bliżej jej twarzy. Nasze usta dzieliły centymetry. Moje spojrzenie przeniosłem na jej wargi, po chwili jednak znów czułem jak gubię się w jej oczach. Wiktoria przymknęła powieki zbliżając się o jeszcze pare milimetrów. Zrobiłem to samo i już po chwili poczułem jej usta na moich. Przygryzłem jej dolną wargę, prosząc tym samym o pozwolenie na pogłębienie pocałunku. Nagle poczułem coś mokrego na twarzy. Szybko odskoczyłem od blondynki która w rękach trzymała ten sam pistolet na wodę co ja wcześniej. Wiktoria bez wachania strzelała w moją stronę. Jej melodyjny śmiech niósł się po pokoju. Gdy skończyła jej się woda w zbiorniczku postanowiłem ją zaskoczyć. Szybko rzuciłem się w jej stronę z otwartymi szeroko ramionami zmuszając do mokrego przytulania.
-Ugh brakowało mi tylko mokrego faceta w samych gatkach- westchnęła.
-Moim zdaniem to brzmi zachęcająco- odpowiedziałem z moim szelmowskim uśmieszkiem podnosząc do góry jedną brew.
Blondynka zachichotała wyzwalając się z mojego uścisku. Mozolnym krokiem ruszyła w stronę piętrowego łóżka i wspięła się po drabince na górę. Przez całą noc aż po blady świt rozmawialiśmy na wszystkie możliwe tematy. Gdy następnego dnia przyjechała po mnie Cecilie nie miałem najmniejszej ochoty rozstawać się z Wiktorią. Czułem jak gdybym znał ją od zawsze. Spojrzałem po raz ostatni w jej piękne oczy. Morski błękit pociemniał nieznacznie. Chwyciłem za jej dłoń i ucałowałem w policzek.
-No to... cześć Wichcia.
-Pa Matti.
Wsiadłem do samochodu. Stojąca po drugiej stronie szyby dziewczyna pomachała mi ręką gdy odjeżdżałem. Już za nią tęskniłem. Schowałem dłonie do kieszeni spodni i spuściłem głowę. Nie miałem najmniejszej ochoty słuchać wykładów siostry. Poczułem coś papierowego ocierającego się o moje palce. Ostrożnie wyjąłem świstek papieru z kieszeni. Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu.
Zadzwoń xxx-xxx-xxx Wiktoria.
The End-*-*-*-*-
Hello! To jest chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam.
Końcówka mi się nie podoba ale poza tym całkiem miło mi się pisało ((:
Poza tym czy ktoś zauważył jak często używam "wzrok" oraz "spojrzeć"?
Pytanie: Pomysł na idealną randkę? Nie powiem szukam pomysłów na kolejne rozdziały :p
XxAlex
CZYTASZ
Exitus Letalis short stories
Hayran KurguKrótkie opowiadania z chłopakami z Exitusa! Mam nadzieję, że się spodoba ^^ Piękna okładka wykonana przez @Sleeping_witch