To właśnie ty będziesz ojcem moich dzieci!

9.5K 1K 183
                                    

  Po długiej drodze do klubu, który okazał się być prawie na drugim końcu miasta, wreszcie dotarliśmy do jego ogromnych zdobionych bram.

Kolejka ciągnęła się wzdłuż budynku, aż trudno było uwierzyć, że rzeczywiście klub był mniej znany.

Ochroniarz odebrał nasze dowody i spojrzał na zdjęcia, sprawdzając ich zgodność. Mazurek wyciągnęła, portfel chcąc zapłacić za wejście.

– Cztery osoby? – zapytał, patrząc na nasz kobiecy team.

Mazurek kiwnęła głową, na co on wskazał nam wejście.

– A pieniądze? – zapytała, pokazując banknot, ochroniarz machnął ręką, dając znać, że nie pobrał pieniędzy przez przypadek.

– Jezu, po prostu idź idiotko. – popchnęła ją Vanessa, uśmiechając się do mężczyzny stojącego przy bramce.

– Ale ja za nas nie zapłaciłam. – oburzyła się, próbując się wyrwać z uścisku blondwłosej.

– Bo weszłaś za darmo. – przewróciła oczami Vanessa i ruszyła przed siebie.

W środku było duszno, a w powietrzu unosił się zapach alkoholu i spoconych ciał.

Jak w tłumie tych wszystkich ludzi mamy znaleźć tą konkretną, cudowną siódemkę?

Zajęłyśmy jedyne wolne miejsce, przy brudnym stoliku, którego nawet bałam się dotknąć, a z tłumu wyłoniła się dwójka chłopaków, na których czekałyśmy. Vanessa, od razu, ochoczo wyszła im naprzeciw, a sekundę później już stali przy naszym stole Park i Bartek.

– My idziemy zamówić coś do picia. Co chcecie? – zapytała Vanessa, łapią swojego lubego pod ramię.

– Weź nam coś mocnego. – odparłam, a ona kiwnęła głową, zbierając zamówienia od innych, ale nie różniły się one zbytnio od mojego.

Gdy jedyna dwójka, która miała gdzieś całe to polowanie na BTS zniknęła, Park pochylił się w naszą stronę i zapytał konspiracyjnym szeptem:

– Dobra dziewczyny, jaki mamy plan działania?

– Najpierw się kulturalnie ubzdryngolimy, a potem poszukamy naszych przystojniaków. – powiedziała Mazurek.

– To chyba nie jest dobry pomysł. – wtrąciłam, ale po piątym kieliszku uważałam zupełnie inaczej.

– Czyli jeszcze raz. Twój ub to Kook? – Park wskazał na mnie palcem, a ja tylko kiwnęłam głową. – Twój to V. - spojrzał na Julię – A ty chcesz zaliczyć Rap Monstera.

– Nie. – oburzyła się Mazurek – Nie zapominaj o Jiminie, jego też chcę! – zakończyła bełkotliwym głosem, dopijając kieliszek.

– A twój? – zapytał Park, patrząc na Vanessę.

– Co mój? – prychnęła. – Ja tego nie słucham, nie mieszajcie mnie w to.

– Nie uważasz, że jest już trochę za późno na wypieranie się? Właśnie siedzisz w Koreańskim klubie – powiedziałam z rozbawieniem – W Korei. – dodałam na wszelki wypadek, gdyby wcześniejszy komunikat nie był wystarczająco jasny.

– I co z tego? – wzięła dużego łyka – Znam tylko jedną ich piosenkę, no może dwie. To nie czyni mnie ich fanką. Ja jestem tu z przypadku.

– Nie uważasz, że w twoim życiu zbyt wiele rzeczy dzieje się z przypadku?– zapytała Mazurek, unosząc brew – Jesteś w Korei z przypadku, na kierunek dziennikarski też poszłaś z przypadku, z Gosią zaprzyjaźniłyście się z przypadku. Dobrze ci radzę, nie zajdź w ciąże z przypadku. – zaśmiała się.

We Are BOYS 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz