Obiecuję, będę grzeczna!

8.3K 801 122
                                    

  Cały dzisiejszy dzień spędziliśmy na omawianiu planu. Dziewczynom nie bardzo podobał się pomysł, że jedynie co możemy to wejść do ich pokoju. Musiało obyć się bez dotykania, nawet jeśli tyczyło się to tylko rzeczy, a także musiałyśmy zniknąć przed ich powrotem.

– Mogłyśmy wejść cichaczem przez wentylacje. Robiłybyśmy, to co byśmy chciały, a teraz musimy trzymać się jakichś głupich zasad. – Prychnęła.

– Julia wiem, że między tobą, a Pauliną panuje napięta sytuacja, ale zrozum, że bez niej nawet byśmy niemiały nazwy hotelu w jakim są, a co dopiero mieć możliwości wejść do ich pokoju. Legalnie

– Błagam Cię, wymyśliłybyśmy coś innego. Nie chcę być na łasce tej wiedźmy.

Pokręciłam zrezygnowana głową. Myślałam, że rany po ich kłótni sprzed lat dawno się zagoiły. Gdy się poznały zostawiłam je na pięć minut, a gdy wróciłam atmosfera była na tyle oziębła, że poczułam chłód na własnej skórze. Nikt do końca nie wiedział, o co poszło tej dwójce. A nie mogło pójść o wiele, ponieważ nie znały się długo. Mimo to trafiając na siebie, stare rany dały o sobie znać.

– Tędy. – Z bocznych drzwi wyłoniła się głowa Pauliny. – Więc tak, powtarzam, jeszcze raz – mówiła, prowadząc nas korytarzami, którymi poruszał się jedynie personel. – Macie jakąś godzinę, musicie zniknąć, zanim się zjawią. Niczego nie dotykacie, niczego nie zniszczcie. – Tym razem spojrzała bezpośrednio na mnie.

– Spokojnie, obiecuję, niczego nie popsuję.

– Tu są karty do pokoju. Popatrzcie sobie i zniknijcie. Nie zróbcie mi kłopotów. Jeśli to się wyda, mogę stracić pracę.

– Będziemy bardzo uważać. – Powiedziała Julia, wyrywając karty z jej ręki.

– Czy ona musi iść z wami? – zapytała Paulina z obrzydzeniem.

– Dziękuję bardzo za wszystko. – Powiedziałam, ignorując jej pytanie i pobiegłam za resztą.
Hotel był naprawdę ogromny. Wszystko było takie idealne i czyste, że było mi wstyd, że mam czelność chodzić po tym dywanie w butach.

– Od kiedy Ty masz takie znajomości? – podeszła do mnie Van.

– Poznałyśmy się w Polsce, wpadłyśmy na siebie w autobusie i jakoś tak wyszło, że łączy nas ten sam gatunek muzyki. Jej ciotka pracowała od dawna w sieci hotelowej. A Paulina wyjechała do niej rok temu i nie dawno awansowała na zastępcę dyrektora.

– Czemu Ty mi nigdy nie mówisz o istotnych sprawach? Potrafisz opowiadać mi tym, że na obiad miałaś przesoloną zupę, ale o tym, że twoja koleżanka jest wicedyrektorem, już nie wspomnisz.

– Zapomniałam. – Powiedziałam ze skruchą.

Vanessa pokręciła jedynie głową z politowaniem. Wszyscy szliśmy spięci, mieliśmy wrażenie, że każda mijająca nas osoba zaraz wyrzuci nas na zbity pysk.

– Dziewczyny, jakie tam są numery? – zapytała Julia.

–247. – Powiedziałam, patrząc na karty. – 257 i 258.

– Ja biorę tą! – Krzyknął Park, wyrywając mi kartę z ręki. – No co? 2 i 4 to moje szczęśliwe liczby.

– Powiedział, widząc nasze zdziwione spojrzenia.

– A moja to 7, więc idę z Parkiem. – Krzyknęła Mazurek na odchodne, znikając w pokoju obok.

– Ja tam nie wchodzę, od razu mówię. – Van uniosła ręce w geście obronnym.

– A to, niby czemu?

– Nie chce mieć sprawy w sądzie, a skoro te dwa narwańce poszły sobie, to ktoś musi stać na czatach. Naprawdę was lubię, ale jeśli będzie trzeba to także się was wyprę. – Dodała, uśmiechając się ciepło i usiadła na ziemi.

We Are BOYS 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz