Pov Kook
Bałem się spojrzeć w dół. Myśl, że mógłbym zobaczyć tam jej martwe ciało, doprowadzała mnie do szaleństwa.
To był jakiś głupi żart.
Spojrzałem na Vanesse, stojącą obok, podpierała się o metalowy słupek, ciężko oddychając. Zacisnąłem pięści.
Jestem pewien, że tego nie zrobiła, a zwłaszcza z tak błahego powodu.
To ja tu kurwa byłem poszkodowany. A teraz czuję się jakby, ktoś wyrwał mi serce z piersi. A później brutalnie zdeptał. Podszedłem do krawędzi, spoglądając w dół.
A moje serce przestało bić.
Dosłownie.
Zatrzymało się.
Niebiesko-czerwone światła dziko migały, oświetlając ulicę. Wokół jakiegoś punktu znajdującego się na dole, zabrała się grupka gapiów. Osunąłem się na ziemię, nie potrafiąc utrzymać równowagi. Vanessa spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Ja tylko pokiwałem przecząco głową. Wypuściła z rąk telefon, który uderzył głośno o ziemie. Przed oczami stanęła mi jej smutna twarz. Wiedziałem, że wybrałem najgorszą z możliwych opcji. Oboje cierpieliśmy.
Ale jak można być takim egoistą?
Moją uwagę przykuł srebrny telefon, leżący samotnie na ziemi, należący do Gosi. Wszędzie bym go rozpoznał, to z niego słuchaliśmy muzyki, to na nim oglądaliśmy zdjęcia, to na jego właścicielkę przelałem całe moje uczucie.
Nie zdawałem sobie sprawy, że coś może tak okropnie boleć.
Do teraz.
Moja twarz paliła żywym ogniem. Łzy zalały policzki. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Poderwałem telefon Vanessy do góry, przesuwając palcem po rozbitym ekranie. Uderzyłem palcem, próbując odebrać. Gdy w końcu ekran zareagował, przełożyłem go do ucha.
-Halo?- krzyknąłem do telefonu.
-Ha- przerwało- Gos.. Ona.. to ona..
-Halo?- wrzasnąłem, gdy po drugiej stronie nastała cisza.
Nie pamiętam całej drogi na dół. Słyszałem jedynie głos w mojej głowie mówiący, że to wszystko moja wina. A ja z kroku na krok coraz bardziej nie nawidziłem siebie. Wybiegłem na zewnątrz.
W tym momencie byłem tak samo martwy, jak jej ciało leżące na chodniku. Jeszcze nigdy nie czułem, czegoś tak intensywnego.
Zacząłem przedzierać się do przodu. Łzy zasłaniały mi pole widzenia.
Ktoś złapał mnie za rękę. Wyrwałem się. W końcu stanąłem na samym przodzie.
Zobaczyłem, ją.
Była tam.
Nie liczyli się inni ludzie.
W moim gardle uwięzły wszystkie niewypowiedziane słowa.
Myślałem, że wybuchnę.
Wtedy podniosła na mnie wzrok.
Wtedy nie liczyło się nic.
Zacząłem przeciskać się przez tłum.
Nie zwracając na nic uwagi, porwałem ją w ramiona.
Czułem to, jak jej mięśnie się spinają. Nie wiedziałem, czy być szczęśliwy, czy wściekł.
Pov Gosia.
Nie wiedziałam, co się dziej. Wszytko, działo się w zastraszającym tempie. Ta dziewczyna pojawiła się znikąd. Po prostu weszła na dach i skoczyła. Chciałam ją powstrzymać. Ale to, co się stało, doszło do mnie, gdy jej ciało już spadało. Zacisnęłam dłonie na koszulce Kooka, wtulając się w niego. Tylko przy nim czułam się bezpieczna. Zerknęłam jeszcze raz na martwe ciało. Kim trzeba być, żeby zrobić coś tak głupiego, tak nieodpowiedzialnego. Takich decyzji nie podejmuje się w sekundzie. To było nieodwracalne. Czułam się okropnie.
-Nie pomogłam jej- zaszlochałam.
Nie był to nikt, kogo mogłabym, jakkolwiek kojarzyć. Jednak sam fakt mnie dobijał.
Kook jedynie uciszał mnie, głaszcząc mnie czule.
-Tak, bardzo się cieszę, że nic ci nie jest -szepnął w moje włosy- jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Nie rozumiałam, o co chodzi.
-Nie rób tak nigdy więcej. Nie stresuj mnie.
-Ale ja nic nie zrobiłam.
-Myślałem, że to ty skoczyłaś.
-Przestań, czemu tak w ogóle pomyślałeś? Wiem, że mnie nienawidzisz, ale nie jestem idiotką. Nie zrzuciłabym na twoje barki tak dużego poczucia winy.
-Nie, nie nienawidzę -szepnął.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
On złapał mnie za rękę, prowadząc w bardziej ustronne miejsce.
-Przemyślałem wszystko. Nie chcę się rozstawać w taki sposób.
Teraz już wszystko będzie dobrze.
-Ja też nie.
Teraz możemy wreszcie...
-Zostańmy przyjaciółmi.
Nie wierzyłem własnym uszom czy on powiedział "przyjaciółmi"? To ani trochę nie było śmieszne. To nawet nie było smutne. Nie wiedziałam jak mam zareagować.
-Ohhh przyjaciółmi- szepnęłam.
-Nie mogę się na ciebie złościć, jesteś dla mnie ważna. Zapomnijmy o wszystkim. Zacznijmy naszą relację od początku -uśmiechnął się po swojemu.
A ja mentalnie, wyrywałam sobie włosy z głowy. Niech on cofnie te słowa.
-Hej, jestem Kook -powiedział, śmiejąc się nerwowo.
-Gosia -odparłam, wymuszając uśmiech -miło mi cię poznać.
KURWA.
NIE.
PO PROSTU NIE.XXXXXXXX
A więc tak przepraszam, za dziwne rozdziały he he.
Zapraszam do komentowania. Oceniania.
Najważniejsze! Słoneczniczki moje dziękuję za #319!!! Może to ogólnie dalej nie dużo.. ale ja tak bardzo się cieszę. Liczę dalej na wsze wsparcie.
Może kiedyś odstanę się do tej magicznej 200 albo i 100 (taaa, marzenia ściętej głowy)
CZYTASZ
We Are BOYS 1
FanficZAKOŃCZONE (W TRAKCIE POPRAWEK) Gatunek: komedia, romans, dramat W fanfiction: #22 #12