Piosenka dla na stroju hahaha
Chciałabym podziękować cudownej osobie, która pomogła mi to napisać zarys tego.
Mam nadzieję, że nikt nie ucieknie z krzykiem po tym.
Miłego czytania i chyba powinnam uprzedzić, że prawie 18+Byłam tego pewna na miliard procent.
Mimo że stres zżerał mnie od środka, cholernie tego chciałam. Siedziałam na łóżku, po raz ostatni poprawiając poustawianie naokoło świeczki. Poruszyłam się nie spokojnie.
Gdzie on jest?
Z magiczną pomocą dziewczyn wszyscy zniknęli z dormu. Zostałam tylko ja, świeczki i moje dziewictwo.
Dalej zastanawiało mnie, jak ja ma wziąć, to w swoje ręce. Znałam go tak krótko, to nie ma sensu. Zaczęłam wstawać z łóżka, aby przebrać się z tego czegoś. To wszystko wyglądało jak jakiś cyrk na kółkach. To miało wyjść naturalnie.
Jednak w tym momencie drzwi do pokoju się otwarły.
-Hej, przepraszam, że się spóźniłem, ale chłopcy jeszcze coś chcieli- powiedział Kook, wchodząc do pokoju.
Zauważając cały wystrój, zatrzymał się w pół kroku i otworzył szerzej oczy. Przeniósł wzrok na mnie.
-Coś przegapiłem?-zapytał, ściągając kurtkę do końca.
-Nie- pokręciłam głową, siadając ponownie na łóżku- Ja po prostu chciałam, żaby było miło.
W tym momencie moja pewność siebie odeszła. Wiedziałam, że to wszystko nie było na moje nerwy.
Wale to.
Zostanę wieczną dziewicą.
Pójdę do jakiegoś zakonu.
Coś się wymyśli.
Siedziałam na łóżku, patrząc w podłogę.
-Na pewno wszystko dobrze?-zapytał, próbując dojść do mnie, omijając przy tym wszystkie świeczki rozstawione na ziemi. Co wyglądało trochę zabawnie, kiedy prawie się potknął i opadł na miejsce obok mnie.
Spojrzałam na niego.
-Nie, no bo ja chciałam..- powiedziałam, zakrywając się szczelniej swetrem, pod którym miałam tę dziwną bluzkę.
Jego małe świdrujące oczka wywiercały dziurę w mojej głowie.
Nagle jego wzrok zjechał nieco niżej.
-Czemu jesteś tak dziwnie ubrana?- przełknął głośno ślinę.
W sumie sama zadawałam sobie to samo pytanie.
-Dobra. Nie jesteś głupi. Rozejrzyj się po pokoju. Co widzisz?
-Świeczki.
-brawo, mądry chłopczyk. W tym pokoju jesteś ty i ja, sami prawda?
Kiwnął głową.
-Widzisz, jak jestem ubrana?-zapytałam, praktycznie zmuszając go, żeby na mnie spojrzał.
-Wiec, jak myślisz, o co chodzi?
-Chcesz o czymś porozmawiać?-zapytał przestraszony.
W tym momencie moje przypuszczenia się sprawdziły. Nie można być przystojnym i mądrym jednocześnie.
-Myśl Kooki..- pochyliłam się nad nim, dalej trzymając jego twarz w dłoniach.
-Chcesz się..- Jego oczy prawie wypadły na podłogę, już zaczęłam obawiać się, że będę zaraz biegać po pokoju i je łapać -że my razem ?
-Nie, kuźwa osobno- krzyknęłam przybita.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Ale ty tak na poważnie?
-Matko święta -powiedziałam i opadałam na łóżko, patrząc w sufit- wiesz co? Lepiej jest, jak się nie odzywasz, bo kiedy się odzywasz, całe podniecenie mija- dodałam, zanosząc się śmiechem.
Wiedziałam, że to się tak skończy. W sumie nawet nie byłam zawiedziona.
-Rozbieraj się, na co czekasz?- usłyszałam z góry.
Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego zdziwiona. Stał nade mną w rozpiętej koszuli. Teraz to ja wyglądałam jak szalona żaba.
Wreszcie zrozumiał, co mam na myśli.
Czułam się zagubiona. To wszystko było takie przytłaczające.
A zwłaszcza jego postawa. Gdzie zniknęło to zagubione dziecko? Noszące skarpetki z iron menem. Zawisł nade mną. Jego wzrok błądził po moim ciele, przez co na moje policzki wdarły się rumieńce. Zsunęłam białą koszulę z jego umięśnionych ramion. W dotyku jego skóra była jeszcze cudowniejsza, niż mogło mi się wydawać. Teraz widziałam, jak bardzo zmienił się przez te lata. Nie był już dzieckiem, jedyne co pozostało po tamtym Kooku to delikatne królicze rysy twarzy, tylko tyle. Chciałam zapytać, czy już to robił, ale nie wiedziałam jak.
Czy jestem na to tak naprawdę gotowa?
A co jeśli zajdę w ciążę?
Z moim szczęściem, wyszłyby z tego trojaczki.
Ja nie chcę mieć takich trzech małych Kooków albo trzech Goś.
Przecież ja zwariuję, nie umiem się zaopiekować sobą, a co dopiero trojaczkami?!
-Wszystko w porządku? Masz minę, jakbym miał cię zgwałcić, a jeszcze nawet Cię nie dotknąłem.
- Co? Tak. Ja tylko..
- Jeśli nie chcesz, to powiedz.
- Boże nie gadaj, mówiłam, że kiedy się odzywasz, wszystko psujesz!
Jego małe i słodkie usta połączył się idealnie z moimi, delikatnie poruszał językiem, mocno mnie obejmując. Poczułam, jak jego ręka błądzi po moim ciele. Zimna dłoń wsunęły się pod moją bluzkę. Mimowolnie drgnęłam, czując ten chłód, który równocześnie mnie rozgrzewał. Milion razy wyobrażałam sobie ten moment, ale nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek się wydarzy. Jednak kiedy poczułam, że jeansy zsuwają się z moich ud, niczego już nie byłam pewna. Strach sprawił, że leżałam niczym wysuszona kłoda, patrząc tępo w sufit. Znałam tego chłopaka raptem dwa miesiące, a teraz leżę pod nim w samym staniku, gdzie podziały się moje zasady? Za to Kook wydawał się rozluźniony, jakby to, co miało się zaraz wydarzyć, było czymś, zwyczajnym. Miał minę, jakby robił naleśniki, a nie jakby miał odebrać komuś dziewictwo. Nie wiedziałam, że ten płód był takim ogierem. Jestem ciekawa, gdzie ty się tego nauczyłeś. Chociaż z drugiej wolałam pozostać w tej słodkiej nie wiedzy.
Zaczęłam się zastanawiać, czy ja też powinnam coś zrobić, czy dalej sobie tylko leżeć i wyglądać. Próbowałam sobie przypomnieć jakieś romantyczne filmy, które oglądałam, ale niestety nie było ich dużo. Jedną scenę seksu, jaką widziałam była w the walking dead, a chwile później główna aktorka była zjadana przez grupę zombie. To chyba nie był dobry pomysł, przypominać sobie o takich rzeczach, w tym momencie. Na szczęście nie musiałam się nad tym długo zastanawiać, ponieważ poradził sobie świetnie bez mojej pomocy. Z każdą sekundą jego pocałunki były głębsze i bardziej mokre. Mogłabym się zastanawiać, czy mu się podoba. Jednak można było czytać z niego z jak otwartej księgi. Zwłaszcza z jego opiętych bokserek. Które zdradzały ''mały'' problem. Kiedy ręką zawędrował w dół, złapałam go mocno za nadgarstek.
-Coś się stało? Zrobiłam coś nie tak? -zapytał zmieszany.
- Chyba jeszcze nie chcesz mieć małych Gokow no nie?
W tym momencie przypomniałam sobie, że zorganizowałam wszystko, pieprzone świeczki, pieprzonego szampana, zrobiłam pieprzony wystrój, a o najważniejszym zapomniałam. Byłam pewna, że zaraz będę ubierać się z powrotem. Jednak Kook zlokalizował szybko swoje spodnie i wyciągnął z nich małe pudełeczko. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-No co? Przezorny zawsze ubezpieczony.
Chyba jeszcze nic o panu nie wiem, panie Jeon.
-Chcesz założyć? - zapytał z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Zaraz założę ci to na głowę i zobaczysz, jak się ciężko przez to oddycha- powiedziałam zła.
-Już się tak nie denerwuj. Tatuś cię wszystkiego nauczy.
Prychnęłam, dławiąc się śmiechem.
-Przepraszam- powiedziałam, powstrzymując się- TATUSIU- dodałam, zalewając się łzami.
On spojrzał na mnie obrażony. I z tą właśnie miną zerwał z siebie bokserki. Czekałam, aż w moje oczy uderzy blask. Tak sobie zawsze to wyobrażałam. Koreańczycy mieli to do siebie, że wyglądali na delikatnych, zadbanych, że aż nie mogłeś oprzeć się chęci dotknięcia ich skóry. Dlatego zawsze wyobrażałam sobie, że gdy któryś z nich ściągnie bokserki, z jego przyrodzenia będzie bić boska poświata, wokół będą latać aniołki, a w tle będzie słychać harfy. No cóż, harf, poświaty i aniołów nie było. Ale do zarzucenia też nie miałam niczego. Oprócz jednej rzeczy. O MÓJ BOŻE. To miało być małe! Chyba poświęcałam za dużo uwagi temu, bo usłyszałam jego parszywy śmiech.
Widać, że miał wprawę w tych sprawach, bo w jednej chwili to lateksowe coś znalazło się na jego koledze. Na filmach to wyglądało tak seksowne i pewnie, tymczasem, my ciągle cisnęliśmy bekę. Miałam ochotę wziąć tę prezerwatywę i zrobić z niej balonika.
-Jesteś tego pewna? - zapytał pewnie Kook, ale wyczułam w jego głosie pewnego rodzaju troskę.
- Tak..
Więc to ta chwila, zaraz zobaczę, jak to jest.
Chłopak pochylił się nade mną i złożył długi pocałunek na czole. Położył dłonie na moich udach i delikatnie je rozszerzył, tym samym robiąc miejsce dla siebie.
Jak to mówią YOLO! Zamknęłam oczy. Chciałam jego bliskości.
Zrobił to, wszedł we mnie, poczułam ból. Starał się robić, to najdelikatniej jak potrafił, ale nie było to takie cudowne, jak opisywały to komedie romantyczne, gdzie delikatne posmyranie po brzuszku, sprawiało, że dziewczyna już wyginała się w dzikich spazmach. Było to bardzo dziwne i bolesne doświadczenie, ale na swój specyficzny sposób przyjemne. Poruszał biodrami w przód i tył. Z każdym jego ruchem czułam, jak we mnie twardnieje. Przyśpieszył tempo, a jego wargi z moich ust przeniosły się na szyje i dekolt. Delikatnie przygryzał skórę. Z jednej strony czułam ból, był to jednak mój pierwszy raz, ale z drugiej nigdy nie czułam takiego podniecenia i euforii. Odsunął twarz ode mnie i spojrzał mi w oczy. Były przysłonięte, zwierzęcą rządzą. Widziałam także skupienie na jego twarzy. Miał minę, jakby rozwiązywał potwornie trudne zdanie z matematyki. Nie potrafiąc się powstrzymać, zaczęłam się śmiać. Na jego podnieconej twarzy pojawił się słodki uśmiech. Schował twarz w zgłębieniu mojej szyi, śmiejąc się i dysząc wprost do mojego ucha. Zacisnęłam dłonie na umięśnionych plecach.
-Kocham cię- szepnął, a ja poczułam, jak ekstaza obezwładnia moje ciało. Te słowa to najpiękniejsza i najgorsza rzecz, jaką słyszałam.
-Bardzo- dodał, otulając moje udo swoją dużą dłonią.
-Ja ciebie też- jęknęłam, gdy przez moje ciało przeszła fala rozkoszy- kocham cię- powiedziałam to pewniej- naprawdę.
Byłam tego pewna, przez co moje serce ogarnął nieopisany ból. Chciałam go bliżej. Chciałam, żeby został na zawsze.
Kook w sekundzie zesztywniał...Leżałam obok niego, wtulając twarz w umięśnioną klatkę piersiową. Mogła wdychać ten zapach już zawsze. Spojrzałam na jego spokojną twarz, miał przymknięte oczy, ale wiedziałam, że nie śpi.
-hmmm?-zapytał, wyczuwając, że wbijam w niego wzrok.
-Nic, jesteś bardzo przystojny i bardzo ładnie pachniesz- powiedziałam, opierając brodę o jego pierś.
-Oboje pachniemy tak samo, naznaczyłem cię- zaśmiał się.
Naznaczył? Brzmiał jak taki mały piesek oznaczający swój teren moczem. Wolałam się w to nie zagłębiać.
-Podobał ci się prezent walentynkowy?-zapytałam.
-Do walentynek jeszcze dwa tygodnie- zaśmiał się- mogłaś poczekać z tym do 14 lutego.
Nadszedł ten moment, w którym ta rozmowa była nieunikniona.
-No, właśnie w tym problem.
On spojrzał zmieszany na mnie.
Wyplątałam się z kołdry i usiadłam na łóżku, naciągając za dużą bluzkę.
-14 lutego wyjeżdżamy.
Kook zmarszczył brwi, w tym momencie nie mogłam powiedzieć o nim, że był uroczy. Raczej zabijał wzrokiem.
-Żartujesz?-zapytał, prychając.
-Nie, zamówiłyśmy bilety. Nie mamy wyjścia. Poza tym wykorzystujemy was, tak nie można...
-Powiedz, że to jakiś nieśmieszny żart- odsunął się ode mnie.
-Posłuchaj..
Wyrwał mi rękę, wstając z łóżka. Był wściekły, wiedziałam to. Jego agresja była wyczuwalna w powietrzu.
-Kook ja naprawdę nie chcę wracać- wstałam z łóżka, podchodząc do niego.
-A kto niby każe wam wracać?- krzyknął na mnie.
Spięłam się, nie widziałam go takiego.
-Nie możemy tu zostać, przecież wiesz.
Chciałam go przytulić. Ona zamiast tego stał z kamienną twarzą i powiedział coś, co sprawiło, że poczuła się niczym wyrachowana suka.
-Powiedziałem, że cię kocham- szepnął z wyrzutem.
-Kookie- w moich oczach stanęły łzy.
-Teraz żałuję- powiedział głośniej- mogłaś się nigdy nie pojawiać.
Spojrzałam na niego z nieopisanym bólem.
Patrzył na mnie chwilę z nienawiścią, a potem zniknął z pokoju.
Dopiero teraz zobaczyłam gromadkę stojącą w progu. Opadłam na łóżko, chowając twarz w dłoniach. Nienawidziłam siebie. Po co ja tu w ogóle przyjeżdżałam? To była najgorsza decyzja w moim życiu.XXXXXXXX
Piszcie w komentarzach, jak wypadł ten rozdział.
Nie bijcie.
Kocham was <3
I jeszcze skoro ta książka dobiega końca, zaczynam pracę nad nową, jeśli ktoś jest zaintersownay...
CZYTASZ
We Are BOYS 1
FanfictionZAKOŃCZONE (W TRAKCIE POPRAWEK) Gatunek: komedia, romans, dramat W fanfiction: #22 #12