Run Run Run

6.8K 830 73
                                    

  To, co miało miejsce w tym momencie, było jednym wielkim chaosem. Wszyscy na siebie krzyczeliśmy. Przez Koreański jazgot, czasem przebijały się polskie przekleństwa. Do pokoju wszedł rozzłoszczony Jin, po wyrazie jego twarzy można było wywnioskować, że gdyby nie my, chłopakom mocno by się dostało. Jednak widząc Mazurek, stanął jak wryty.
- Co ty tu robisz?!- krzyknął, patrząc wprost na nią.
Mazurek, zaprzestała wyzywania Rap Mona od dupków i drani. Spojrzała na zdziwionego, nowo przybyłego.
-To, ta dziewczyna, która krzyczała, że chce cię zgwałcić- powiedział przestraszony Jin, ciągnąc lidera jak najdalej od Mazurek.
-Nie, nie źle zrozumiałeś. To on ma zgwałcić mnie.
-Co?- dwójka chłopaków wrzasnęła równocześnie.
Mazurek chyba zrozumiała, że powiedziała coś nie stosownego, wiec natychmiast spróbowała się z tego wyplątać.
-To znaczy.. Ja jeszcze nie za dobrze radzę sobie z koreańskim. Mogłam coś pomylić.
-To jest jakaś wariatka. Dzwonie po ochronę- powiedział Jin, wyciągając telefon.
Oczami wyobraźni, już widziałam nagłówki gazet "Napalone nastolatki z Polski zgwałciły brutalnie, znany zespół BTS".
-Nie!!! Błagam ja wszystko wyjaśnię -krzyknęłam, padając przed nimi na twarz- To nie tak! Bo my tu tylko sprzątałyśmy- powiedziałam, nie znajdując żadnej sensownej wymówki.
-Tak? To w takim razie, gdzie macie przybory do sprzątania?-zapytał Jin, kładąc rękę na biodrze.
Rozejrzałam się po pokoju w panice. Chłopak ponownie zaczął wybierać numer ochrony.
-Nie, nie !! My tu jesteśmy nowe. Nawet nie wiedziałyśmy, że to wasz pokoju- skłamałam.
-Dokładnie. Kazali nam, doprowadzić wszystko do idealnego stanu. A te bokserki były nadwyraz pogięte- dodała Julia, wskazując materiał, który spoczywał w rękach Hobiego.
-To nie tak, że was śledzimy... Tak akurat trafiło. Przykro nam z tego powodu.
Wszyscy Bangtani patrzyli na nas z nie dowierzaniem.
-Czyli chcesz mi wmówić, że trafiłyście całkiem przypadkiem do naszego pokoju, postanowiłyście wyprasować cudze bokserki? Okej, ale Jak wyjaśnisz, że paradujesz w nieswojej bluzce.
-Zrobiło mi się gorąco, a chodzenie bez bluzki po czyimś pokoju było, by naprawdę niestosowne.
-Zostałyśmy, po prostu zmuszone do zastosowania tak drastycznych środków. A Pan, proszę pana, powinien się wstydzić, jak można czytać takie rzeczy- tu, Julia wskazała na pornosa trzymanego przez Sugę. Chłopak kompletnie ją zignorował. Pewnie jego swag zagłuszał dźwięki z zewnątrz.
Poczułam na sobie czyjś palący wzrok. Hobi uważnie mi się przyglądał.
Boże błagam. Niech on mnie nie rozpozna. Jeśli domyśli się kim, jestem. Jesteśmy skończone.
-Ja cię pamiętam!- krzyknął Jimin, odrywając tym samym ode mnie spojrzenie Hobiego -tańczyliśmy z tobą ostatnio w klubie- krzyknął, wskazując Mazurek.
- Tak, a potem..- powiedziała, czerwieniąc się.
-Potem co ?- zapytał zdziwiony Namjoon.
-No wiesz- nie spojrzała, mu nawet w oczy- my no wiesz...
-Co my ?
-No to..
-Co to ?
-No, wiesz
-Ja pieprze, przeleciałeś ją- krzyknął Jin. Widząc nasze zdziwione spojrzenia, dodał- No co? Jak można być takim idiotą, żeby nie domyślić się, co ona chce powiedzieć.
-Co?- Krzyknął Rap mon- Ja nikogo nie, ja się z nikim.. No co wy..
-Zarzucasz mi, że nie spełniam twoich standardów?-zapytała Mazurek, unosząc w górę jedną brew.
W tym momencie chciałam zdać pytanie "Namojoon, co chcesz mieć napisane na swoim nagrobku?"
-Nie to nie tak! Nie, to chciałem powiedzieć.
Nagle w tłumie usłyszałam głośne "Przeprasza, przepraszam". Chwilę, później na środku stanęła Vanesse.
-Wiecie, co ten dupek zrobił? Odwołał nasze jutrzejsze spotkanie.- powiedziała po polsku, kompletnie ignorując zgromadzonych ludzi.
-VANESSA -powiedziałam, przez zaciśnięte zęby.
-Co?- zapytała z wyrzutem.
-Nie miałaś stać na straży?
Dopiero wtedy rozejrzała się po pokoju.
-To oni?- zapytała przestraszona.
Ja jedynie kiwnęłam głową.
-Annyeong haseyo- powiedziała, kłaniając się -Chyba przyszli -szepnęła do mnie.
-Widzę -odwarknęłam.
Spojrzałam na ich zdziwione twarze. No, tak raczej wątpię, żeby kiedykolwiek słyszeli gdzieś ten język.
-Skąd ja cię kojarzę?- zapytał mnie Hobie.
Moje ciało automatycznie zesztywniało.
-To musi być jakaś pomyłka...
-Nie, na pewno skądś cię znam.
-Trudno, żebyś zapomniał- powiedziała Julia z uśmiechem.
-Julia -wrzasnęłam.
Wszyscy spojrzeli na nas przerażeni. Po co ja się tyle trudziłam, wmawiając im, że my tu tylko sprzątamy. Spojrzałam porozumiewawczo na dziewczyny.
Ustaliłyśmy pewien plan, zanim tu weszłyśmy, jeśli coś pójdzie nie tak to..
-Wiejemy -krzyknęłam. Nasza czwórka rzuciła się do wyjścia.
Sekundę później byłyśmy już na korytarzu. Za sobą słyszałyśmy jedynie ich krzyk. Biegłam jako ostatnia. Mój kompletny brak kondycji odezwał się dość wyraźnie w tym momencie.
-Tae -krzyknęła Julia, widząc chłopaka idącego w stronę pokoju chłopaków- Kocham cię !- krzyknęła po polsku.
Obróciłam się, chcąc zobczyć jak wygląda naprawdę, bez tych wszystkich kamer. Nagle z przeciwnej strony ktoś wyszedł. Wpadłam na niego, lądując na ziemi. Zaklęłam pod nosem.
Gdy podniosłam wzrok, nad mną stał chłopak. Patrzył na mnie z góry.
-Nic ci nie jest ?-zapytał.
W moich oczach stanęły łzy.
Kookie.
Usłyszałam za sobą głosy reszty zespołu. Chłopak podniósł pytające spojrzenie w tamtym kierunku. Skorzystałam z okazji i zerwałam się z miejsca, biegnąc za resztą mojej grupy.
Zdyszane wypadłyśmy przed budynek hotelu.
-Nigdy więcej nie realizujemy twoich pomysłów- powiedziała, głośno Mazurek wskazując na mnie- Nigdy!
-Słucham ?!
-To, wszystko twoja wina- dodała Vanessa.
-No, wy chyba sobie żartujecie.
-Na tobie nigdy nie można polegać- dodała Julia.
Nagle wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Dziewczyny?- wszystkie spojrzały na mnie pytająco- Gdzie jest Park?
-Kurwa -zaklęła Mazurek- wracamy?
Spojrzałyśmy na siebie przerażone.
-Trudno, podczas wojny są ofiary -powiedziałam -uczcijmy naszego przyjaciela minutą ciszy- założyłam ręce jak do modlitwy.
-Głupia, on nie umarł- powiedziała Vanessa, uderzając mnie w tył głowy.
Rozmasowałam bolące miejsce.
-Zadzwońmy po prostu do niego- powiedziała Julia.
Czasem ma dobre pomysły.
-Nie odbiera- powiedziała załamana Mazurek, odsuwając telefon, patrząc na nas.- to, co robimy?
-Dziewczyny zwiewamy!!- obok nas przebiegł Park.
Jedyne co byłam w stanie odnotować to, dwójka mężczyzn w uniformach biegnących za nim.
Spojrzałyśmy na siebie i nie wiele myśląc, pobiegłyśmy za naszym przyjacielem.
To był momnet, w którym miałam ochotę zacząć śpiewać "RUN, RUN".
-Chyba ich zgubiłyśmy !- krzyknęła Vanessa, zatrzymując się w najbliższym zaułku.
W uszach dalej słyszałam uderzania serca. Zjechałam po ścianie.
-Co myśmy narobiły ?-zapytałam z łzami w oczach.
-Daj spokój, na pewno..
-Co? Zapomną o nas?! wtargnęłyśmy do cudzego pokoju, grzebałyśmy w ich rzeczach. Wiesz, że za to idzie się za kratki?-krzyczałam.
-Uspokój się.
-Nie mogę się uspokoić. Wy nie bierzecie za to odpowiedzialności! Obiecałam, że nic się nie stanie, tymczasem zrobiłyśmy kompletny Sajgon.
Zapadła cisza żadna z nas nie śmiała się odezwać.
-Co, jeśli pozwą hotel? Będziemy skończone! Teraz już nie ma żartów.
-Gośka przestań. Czemu ty od razu musisz panikować?
-Ja panikować? Ja tu chyba jako jedyna, patrze trzeźwo na całą sytuację.
-Wiesz doskonale o tym, że realizujemy 90% pomysłów, na które wpadamy. Jesteś tak samo winna, jak my.
-Wiecie co ? Wracajmy do hotelu. Chcę o tym jak najszybciej zapomnieć, wolę już wracać do Polski, niż spędzić tu, chociaż sekundę dłużej- powiedziałam, podnosząc się z ziemi.
-Gosia!
-Myślałam, że mogę na was polegać.
-Wiesz, że możesz.
Poczułam jak, ktoś ciągnie mnie za ramię.
-Nie ważne. Błagam, wracajmy już- powiedziałam, nie patrząc im w oczy, kierując się w stronę ulicy.
Szłam zamyślona, jedynie pociągając nosem.
Chwilę później siedziałyśmy w taksówce.Park zatrzasnął za nami drzwi pojazdu, mówiąc, że musi coś jeszcze załatwić. Całą drogę jechałyśmy w milczeniu. Patrzyłam zaszklonymi oczami za szybę. Czemu, każda moja historia musi się tak kończyć. Jedyne, o czym marzyłam to wziąć długi prysznic, który zmyje ze mnie wstyd dzisiejszego dnia.
-Gosia -usłyszałam szept przy uchu- wzięłam, kiedy nie patrzyli- powiedział Julia, wyciągając z kieszeni kurtki, czarne bokserki.
Uśmiechnęłam się do niej blado i odebrałam prezent.
Pogładziłam bluzkę Jimina, którą dalej miałam na sobie. Wtedy uświadomiłam sobie pewien istotny fakt. Mianowicie moja bluza została w ich pokoju.
-Jasna cholera. Proszę pana, proszę zawrócić, tam skąd nas pan zbierał- krzyknęłam do taksówkarza.
Mężczyzna zwolnił i zdziwiony spojrzał na Vanesse siedząca obok niego. Jakby to ona miał udzielić mu odpowiedzi. Tymczasem wszystkie dziewczyny skierowały na mnie pytające spojrzenia.
-Zostawiałam tam bluzę- powiedziałam z desperacją.
-No to trudno. Chyba nie chcesz tam wracać z powodu głupiej bluzy.
-Nie, ty nic nie rozumiesz. W tej bluzie jest mój telefon. Wszystkie dokumenty.
-Na, co pan czeka?- krzyknęła Vanessa na kierowcę- Proszę zawracać. Szybko!
Jeśli nie odzyskam tych rzeczy, nie będę mogła opuścić Korei.  

XXXXXXXX

Dziękuje wszystkim, którzy komentują i ''gwiazdkują'' <33
To naprawdę daje mu dużo motywacji :D  

We Are BOYS 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz