Uwaga! Wena powróciła + zmieniłam okladke. Zapewne w bliskiej przyszłości postaram sie o już profesjonalniejsza. Zapraszma do czytania.
*JungKook POV*
Spojrzałem do góry wprost w oczy chłopaka na którym leżałem. Nie wiem sam czemu,ale miałem ochotę płakać. I ze szczęścia i ze smutku.
Ze szczęścia bo, w końcu czuję się też mogę być dla kogoś kimś ważnym.
Ze smutku bo wiem, że to nie potrwa wiecznie.
Ti straszne że potrafię myśleć tylko o tym, że w każdej chwili mogę coś stracić.
Ale no cóż nie jesteśmy młodzi na zawsze.
Blondyn nic więcej już nie powiedział,tylko pocałował mnie to czoło i spojrzał z uśmiechem w ciemne niebo.
Kochałem ten widok. Ten który widziałem kiedyś zawsze. Gdy siedzieliśmy razem w ławce a on śmiał się z wszystkiego co zrobił Hoesok. Bo trzeba przyznać, że robił same głupie rzeczy.
A ja kochałem ten uśmiech. Kochałem świadomość w której jest on szczęśliwy. Ale nigdy nie wiedziałem czy naprawdę kiedykolwiek był. Pewnie dlatego,że każdy z nas w pewnej części nie jest. Gdy idziemy do szkoły i patrzymy na każdą rzecz która nas otacza. Można dosłownie pomyśleć, że nie mają one sensu,że ich istnienie jest nam obojętne. Tak jak ludzi którzy mijają nas na korytarzach. Patrzą na nas i przenikają nas wzrokiem chociaż cholernie nic o nas nie wiedzą. Ludzie interesują sie nam, żeby mieć co później powiedzieć innym. I często nie myślą a nawet nie chcą pomyśleć o tym jak ranią. Jak ranią nas. Jak ranią ludzi wokół. My też ranimy. Może nie aż tak świadomie,ale każdy z nas w pewnym stopniu to robi. I tak właśnie poczułem się gdy straciłem Yoongiego.
Zniknęła wtedy cząstka mnie. Pewna moja część bez której nie mogłem funkcjonować. To prawie jak noga,która nie będzie chodzić bez sprawnego kolana. Tak właśnie czułem sie bez niego.
I w pewnym momencie życia poczułem że on znaczy dla mnie więcej niz ja dla siebie. I to lekko chore żeby stawiać czyjeś życie ponad swoje. Sam tego nie rozumiałem. To chore, bo dobrze wiem, że dla innych jesteśmy obojętni. Każdy przecież zajmuje sie soba i swoim życiem,prawda?
-Yoongi?-wyrwałem się z zamyśleń. -Co sie działo gdy nie było nas?
-Uh,nie wiem co się działo. Coś się zmieniło. I czegoś po prostu zabrakło.-mówił z zamyśleniem patrząc w gwiazdy.
W tej chwili nie miałem nawet najmniejszych chęci żeby sie stąd ruszać. Nie chciałem wracać do domu-ani mojego ani jego,chociaż odkąd sie poznaliśmy kochałem chodzić do niego po,lekcjach. Chciałem tu zostać. Bo gdziekolwiek byśmy nie poszli, to przypominałoby mi jak monotonne jest życie. Nie tylko moje. Nie tylko nasze. Nas wszystkich. Czasami zastanawiam sie dokąd to niby zmierza?
-Hyung...Chce coś zrobić...zrobić coś,żeby przełamać wszystkie uczucia i żeby uciec od tego cholernego świata.-wyszeptałem mu wprost do ucha.
Na moje słowa chłopak poderwał się do siadu i spojrzał mi w oczy, po czym wstał ściągnął buty i bluzę.
-Co ty robisz?-patrzałem na niego zdziwiony.
Jednak jakby przeciw własnej woli, zrobiłem dokładnie to co on.
-Daj mi rękę.-wyciągnął do mnie dłoń, a ja mu zaufałem. Bo co miałem zrobić?
Zaprowadził nas na początek drewnianego pomostu i zaczął biec aja trzymając go za rękę, zostałem pociągnięty tuz za nim. Już po chwili dorównałem mu tempa, a po sekundzie wpadliśmy prosto do zimnej wody.
Wynurzyłem się i jęknąłem na uczucie zimna. Mój wzrok od razu odnalazł głowę blondyna,mimo ciemności.
Podpłynąłem do niego a on złapał mnie w talii i lekko podniósł oplątując moimi,nogami wokół własnych bioder.
Położyłem dłoń na jego policzku, po czym przesunąłem nią po mokrych włosach chłopaka. Patrzyłem mu cały czas w oczy i stwierdziłem że prędzej bym się utopił w jego oczach niż w tym jeziorze. W końcu nachyliłem się i złączyłem namiętnie nasze usta. Blondyn od razu zaczął oddawać pocałunki i wsunął swój język do mojej buzi.
Ta chwila była tylko dla nas i byłem naprawdę szczęśliwy ze mogłem się nią cieszyć. Chociaż wiedziałem że zaraz sie ulotni.
Uczucie miedzy nami rosło jak ogień.
Wyszliśmy z wody cali mokrzy. Od razu podbiegłem do telefonu, który oczywiście został na drewnianych belkach pomostu.
5.00
-Cholera. Hyung, jak wrócimy?-zadrżałem z zimna i starałem wycisnąć wodę z koszulki.
-Zaraz zadzwonię po Jina.-wysapał.
Zadzwonił po chwili po zapewne cholernie zaspanego Seokjina hyunga.
Stałem tam tak przemoczony, dopóki Suga, nie zdjął ze mnie przemoczonej koszulki. Mino,tego nadal była zimna i wilgotna.
Podał mi moją bluzę i nie dając mi mojej koszulki po prostu na nagi tors pomógł mi założyć bluzę.
Zrobił podobnie ze swoimi ubraniami. Wtedy tuż pod pomost podjechał samochód zaspanego Hyunga.
Wyszedł z auta i skierował się do mas.
-Yoongi...-zaczął lekko,poddenerwowany.
-JungKook, wsiadaj do samochodu.-powiedział poważnym tonem Yoongi.
Chciałem już protestować, ale nie chciałem denerwować sowjego Hyunga.
Posłusznie usiadłem na tylnych siedzeniach i przyglądałem się dwóm starszym chłopakom stojącym na przeciw.
Chwile rozmawiali, najwidoczniej Jin trochę ochrzanił blondyna.
SeokJin usiadł na miejsce kierowcy po czym Yoongi usiadł obok niego wcześniej zbierając nasze rzeczy z pomostu i kładąc je na siedzenie obok mnie.
Ruszyliśmy z nad jeziora. Wpatrywałem się w lekka ciemność za oknami, puki nie zrobiłem sie śpiący a moje powieki sie nie zapadły.
Napisałam! Naszła mnie taka wena,że dawno nie miałam takiej. Proszę skoro to czytacie to także komentujcie.:)
CZYTASZ
Are you okey? ||| YoonKook
ФанфикJak wyciągnąć z problemów kogoś na kim ci cholernie zależy? Jak pociągnąć kogoś ku górze samemu spadając? Historia opowiadająca jak dwoje chłopców umiera razem w miłości. OSTRZEŻENIA!: *Czytasz na własną odpowiedzialność! *Nie podoba ci się? To nie...