- Wiem, że nie mogę tego przegapić, ale ojciec w życiu mnie nie puści, dalej jest wściekły, że spadłem z pozycji. - westchnął ciężko Liam, przyciskając telefon trochę mocniej do ucha.- Wymknij się.
- Cholera, Chad, to nie jest takie proste. - odpowiedział, podrzucając nad głową piłkę futbolową. - Jeśli cokolwiek by się wydało, byłbym martwy.
- Jeśli cię tam nie będzie to będziesz martwy. To samobójstwo towarzyskie, stary.
- Mam jeszcze czas do jutra, może coś wymyśle, ale nie obiecuję, dobra, lecę bo Harry przyjechał. - odparł, kiedy przez okno zauważył wieżdżającego na podjazd mustanga.
- Szybki numerek? - zaśmiał się jeden, z jego bliższych kolegów z drużyny.
- Pierdol się, Chad. - tymi słowami zakończył połączenie, i rzucił telefon na łóżko, po czym wyszedł z pokoju i skierował się do schodów prowadzących na dół. Był już prawie całkowicie zdrowy, miewał jedynie sporadyczne nawroty kaszlu, ale nie było to nic poważnego, więc nie chcąc robić Harremu problemu, zarzucił na siebie wiszącą przy drziwach wejściowych kurtkę i wyszedł na podjazd. Zdziwił się, kiedy zauważył Louisa, uslilnie próbującego wydostać się z auta, i Harrego, który usilnie próbował mu to utrudnić, napierając całym ciałem na powierzchnie drzwi od strony pasażera. Nie przypuszczał jednak, że szatyn przesunie się na nie chronione miejsce kierowcy, i wydostanie się tamtą stroną, więc zanim zdążył zareagować, Louis wytoczył się niezgrabnie z auta i upadł na zimny beton.
- Kurwa jego mać. - warknął Harry, który wciąż nie zdawał sobie sprawy z obecności Liama. Obszedł samochód dookoła i podniósł nie w pełni świadomego jeszcze chłopaka, sadzając go na siedzeniu kierowcy. Upewnił się jeszcze czy kluczyki oby na pewno znajdowały się w jego kieszeni, a nie w stacyjce.
- Co tam, Styles? - zaśmiał się Liam, dając znak o swojej obecności. - Kłopoty w raju?
- Zamknij się i lepiej mi pomóż! - odparł loczek, za wszelką cenę, próbując upchnąć otumanionego Louisa do samochodu. Liam zaśmiał się cicho i podszedł do auta, przytrzymując Louisa, podczas gdy Harry zamykał samochód na klucz. - Dzięki.
- Co mu się stało? - skrzywił się ciemny blondyn, patrząc jak Louis zasypia z twarzą przyciśniętą do szyby, a cienka strużka śliny cieknie po jego brodzie.
- Niall. - odpowiedział zielonooki, zakładając ręce na piersi i nic więcej mówić nie musiał.
- Wszystko jasne. - skwitował Liam, podczas gdy Harry wyciągał z bagażnika torbę z zeszytami, a następnie po prostu mu ją podał.
- Wybierasz się do... - zaczął loczek, przeciągając ostatnie słowo, gdyż zapomniał imienia.
- Gigi? -Harry pokiwał twierdząco głową. - Nie wiem, może spróbuję się wymknąć. Nie ma opcji, że ojciec mnie puści, ale chyba muszę tam być.
- Podobno nie można tego przegapić... - rzucił, lekko ironicznie Loczek, a raptem chwilę później uwagę obu chłopców przykuł samochód, podobnie tak jak ten Harrego parę minut wcześniej, wieżdżający na podjazd. - O kurwa. - przeklął, zdając sobie sprawę, że to dyrektor, a on ma w samochodzie ledwo przytomnego Louisa.
- Lepiej go stąd zabierz. - odparł chłodno Liam, nie spuszczając równie chłodnego wzroku z auta ojca, znajdującego się coraz bliżej. Harry pokiwał głową i szybko otworzył samochód, przepychając delikatnie Louisa na miejsce pasażera, tak, aby sam mógł zasiąść za kierownicą.
- Do jutra, mam nadzieję. - uśmiechnął się przyjaźnie, trochę podnosząc tym przybitego chłopaka na duchu, przynajmniej na tyle, żeby uzyskać od niego niepewny uśmiech.
YOU ARE READING
St. Lewis High School | 1D + Larry
Fanfiction- Louis, dlaczego nie przepisujesz? - Zapatrzyłem się na cudowny tyłek nowego kolegi, przepraszam. Czyli AU w którym Louis to arogancki, pyskaty uczeń ostatniej klasy, bi-seksualny chłopak, który prowadzi sekretna listę swoich zdobyczy. (Czyt. Oso...