Where were you when I needed you? (15)

209 26 29
                                    


- Co to ma do rzeczy, przecież to nie ma żadnego związku!

- Ty nie masz związku, z myśleniem chyba... - skwitował dumnie Niall, patrząc jak Liam wywraca oczami na jego docinkę.

- Liam ma trochę racji... co ma do tego jakiś Tommy? Równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że oprócz was był tam też cały stadion. - zauważył Harry, który zaczynał odczuwać zmęczenie całym zajściem.

Czuł się wystarczająco upokorzony po piątkowej imprezie, więc teraz myślał już nawet o całkowitym wycofaniu się z tej sprawy, tylko po to, żeby zaczerpnąć trochę spokoju, którego tak cholernie potrzebował. Od paru dni źle sypiał, bo myśli za żadne skarby nie chciały przestać kłębić się w jego pulsującej od nieustającej migreny głowie. Pod jego oczami zaczęły pojawiać się coraz bardziej widoczne sińce, do tego podbladł, i nie miał pojęcia czym może to być spowodowane.

- Nie 'jakiś Tommy' tylko Tommy Napolitano, chłopak siostry Louisa. - wyjaśnił męczeńsko blondyn. - Serio dalej nie widzicie związku, cymbały? - spytał, unosząc brwi wysoko do góry, kiedy ci stali i wpatrywali się w niego jakby właśnie powiedział najgłupszą rzecz na świecie. - Naprawde myślicie, że Lottie chadza na mecze?

- To wcale nie musi oznaczać, że poszedł tam akurat z Louisem... - zauważył Liam.

- Ale może, chodźcie.

- Chwila, moment, czekaj Niall! - włączył się Harry, kiedy blondyn gotowy był już kierować się do wnętrza szkoły. - Masz zamiar zrobić przesłuchanie? - zaczął, a jego nerwy i to co kłębił w sobie przez parę ostatnich dni, po prostu w nim pękło. - I co to ma niby wskórać? Mieliście racje co do Louisa, jest zupełnie taki, jak opisują go inni i szczerze wątpie, że w tym przypadku byłby zdolny zachować się inaczej. Mam go gdzieś, jego i moją siostrę, stało się, czasu nie cofniemy, a jedyne czego tak naprawdę chcę to odrobine odpoczynku od tego wszystkiego bo już nie wyrabiam! Myśl o nim mnie dobija, od paru dni, z każdym kolejnym coraz mocniej, a to co stało się teraz już mnie po prostu zabiło...

- Harry... - Liam próbował mu przerwać, na próżno.

- ...Myśle, że taki był jego plan. Nie wiem czemu, ale chciał mnie zmieszać z najgorszym błotem jakie tylko istnieje, i udało mu się to. Winszuję występu, wypisuję się z tego przedstawienia, z Louisa i ze wszystkiego co jest z nim związane, rozumiecie? A ty Niall.... daj sobie spokój z Gems, bo doskonale widzisz jaka jest. - był na tyle silny, aby stłumić w sobie zbierające się w kącikach oczu łzy, jednak drżący głos zdradzał, że nie było to dla niego łatwe.

Oddychał ciężko, uciekając wzrokiem od oczu chłopaków do kawałka szkła, które leżało samotnie w okolicach jego stóp. Przez kolejnych parę chwil Niall jak i Liam trwali w całkowitej ciszy, nie wykazując chodź cienia reakcji, co zaczeło go lekko dziwić jednak nie na tyle, żeby samemu zacząć coś mówić. Bał się, że pęknie, więc wolał milczeć, poza tym wydawało mu się, że powiedział już wystarczająco dużo, możliwe, że nawet za dużo.

- Co ja ci takiego zrobiłem, że aż tak mnie nienawidzisz? - usłyszał dobrze znany mu głos za swoimi plecami, a w jego płucach momentalnie zabrakło powietrza.

Odwrócił głowę i zobaczył go, przyciskającego zakrwawioną chusteczkę do nosa i patrzącego wprost w jego oczy.

- Nie nienawidzę cię. Po prostu po tym wszystkim nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. - odpowiedział najchłodniej jak pozwalał mu na to wciąż łamiący się głos i wciąż łamiąca się psychika.

- Zupełnie tak jak ja z tobą, ale niestety, w obecnej sytuacji nie mamy wyjścia i musimy doprowadzić tę sprawę do końca, dlatego tutaj przyszedłem, ale proszę bardzo. Później ograniczymy kontakt, jeśli naprawdę tego chcesz. - mówił spokojnie i wyraźnie, zupełnie tak jakby martwił się, że nie każde słowo zostanie poprawnie zakodowane w głowie Harrego. - Możemy porozmawiać na osobności? - spytał, niby obojętnie, zakładając ręce na piersi i kiwając głową w stronę Nialla i Liama, którzy po krótkiej wymianie spojrzeń z Harrym, odeszli w stronę szkoły, przeklinając coś pod nosem.

- Chcę tylko żebyś przestał się nade mną pastwić, bo nic ci nie zrobiłem i naprawdę sobie na to nie zasłużyłem. - zaczął Harry, trochę niepewnie, ale wiedział, że bez tej rozmowy się nie obejdzie.

Louis wyglądał, jakby nie zrozumiał. - Co? Ja nad tobą? Harry, do cholery jasnej, to ty totalnie mnie olałeś i pieprzyłeś się w kiblu z tamtym gościem, kiedy ja myślałem, że...

-... Po pierwsze do niczego między nami nie doszło, a po drugie jesteś cholernym hipokrytą! Nie zrobiłbym tego gdybyś ty nie zrobił tego samego parę godzin wcześniej! - uniósł się Harry, wymachując rękami w każdym możliwym kierunku. - Poza tym, kurwa... Louis, przespałeś się z moją siostrą, wykorzystałeś jeszcze głupią dziewczynę tylko po to, żeby mi dopiec, czy ty naprawdę uważasz się za dojrzałego człowieka? - kontynuował spokojnie, podczas gdy Louis z rochylonymi ustami przysłuchiwał się jego słowom.

- Moment! Chyba musimy sobie coś wyjaśnić. - zbliżył się, łapiąc w dłonie oba jego policzki i mimo że ten próbował się wyrwać, nie pozwolił na to. - Nie wiem co widziałeś, ani też w jaki sposób to odebrałeś ale uwierz mi, wiem, że jest ciężko ale ja naprawdę nie interesowałem się nikim innym na imprezie Gigi. Co więcej, nie przespałem się też z twoją siostrą, nie wiem skąd i od kogo wyszła ta plotka ale to wszystko kłamstwo. - wyrecytował, patrząc jak lekko powyginane przez uścisk usta Harrego wykrzywiają się w grymasie.

- Dalej będziesz mi wciskał ten tani kit? Przecież widziałem cię z jakimś gościem przy barku, kiedy rzekomo poszedłeś po coś do picia, plus chyba nie dziwi cię to, że ci nie wierze, zważywszy na to czego można się o tobie tutaj nasłuchać. - stracił jego dłonie z twarzy i założył ręce na piersi.

Louis zaczął się cicho śmiać, całkowicie dezorientując tym Harrego. - Mówisz o chłopaku mojej siostry? - spytał po chwili, a Harry osłupiał.

- C-Co?

- I to dlatego zostawiłeś mnie i pojechałeś do tego klubu? Żeby się... zemścić? - Louis posmutniał, autentycznie posmutniał a Harry był w takim szoku, że kompletnie zapomniał języka w gębie.

- Louis, ja... - zaczął po chwili patrząc jak szatyn próbuje ukryć jakieś emocje, ale na to było już trochę za późno.

- I to niby ja zawsze jestem ten zły, tak? - rzucił, po czym trącając Harrego dość mocno w ramię, wyminął go i chciał odejść. Nie chciał odejść, ale wiedział, że powinien.

- Lou, proszę poczekaj... - Harry próbował go zatrzymać, kompletnie zapominając o powstrzymywaniu łez, które płynęły już teraz w dół jego policzków. Louis zacisnął powieki i zatrzymał się na chwilę, słysząc jakim zdrobnieniem zielonooki go nazwał. Stał w miejscu, pare metrów przed nim i walczył z wewnętrzną potrzebą odwrócenia się i spojrzenia na niego. - Ja... nie wiem co mam robić, Louis. Przepraszam cię, wyciągnąłem zbyt pochopne wnioski ale... - urwał, zastanawiając się czy na pewno jest gotowy aby zacząć ten temat. - Ja po prostu jestem przewrażliwiony ponieważ... ponieważ ktoś mnie kiedyś bardzo mocno zranił i bałem się, że to się może powtórzyć, a mimo wszystko postanowiłem ci zaufać i...

W tym momencie Louis odwrócił się, napotykając wzrokiem zapłakane policzki Harrego, i poczuł, że nie może znieść ich widoku. Mimo że sam był przytłoczony, bez słowa pokonał dzieląca ich odległość i przytulił go, a wtedy ten wybuchnął płaczem już na dobre.

- Zapomnijmy o tym. - szepnął szatyn, tuż przy uchu drugiego, poczym zacisnął wątłe ramiona trochę mocniej na tych bardziej umięśnionych Harrego i wyglądało to trochę śmiesznie jednak żaden z nich nie zwracał wtedy na to uwagi. Harry uniósł zatopioną w ramieniu Louisa głowę, wbijając wzrok w błysk widoczny w błękitnych oczach. Ten widząc to uśmiechnął się lekko i starł z jego policzka pojedynczą łzę. - Ja też cię przepraszam, za wszystko.

Harry dłużej się nie zastanawiał. Uniósł głowę jeszcze wyżej, muskając swoimi wargami te należące do szatyna, a on mimo cichego syknięcia, spowodowanego przecięciem w lewym kąciku ust, odwzajemnił pocałunek, jednak z powodu kontuzji, z bólem serca musiał darować sobie pogłębienie go. Kiedy się od siebie odsunęli, Harry znów zatopił twarz w szyi Louisa, zaciągając się mocno jego zapachem, a on głaskał go uspokajająco po plecach.

- Lou? - szepnął Harry w jego szyje.

- Hm?

- Co robiłeś w zeszłą sobotę?

- Chyba byłem na meczu. Tak, byłem na meczu z Tommym.

St. Lewis High School  | 1D + Larry Where stories live. Discover now