I hate him, actually I hate you all (2)

262 32 10
                                    

*dodaje to o 4 w nocy, z gory przepraszam za głupie błędy ale oczy mi sie zamykaja*

Zayn opierał się luźno o rząd szafek, rozglądając się dookoła. Był zły, bo do końca przerwy zostało maksymalnie 5 minut, a on nie dość, że nie widział gdzie podziewa się Louis, to jeszcze musiał czekać na spóźniającego się już stałego klienta. Kiedy w końcu z tłumu wyłoniła się znana mu blond czupryna, wyprostował się i założył ręce na piersi, czekając aż chłopak zdoła w końcu przepchnąć się przez masę zgromadzonych tu uczniów.

- Stary, jaja sobie robisz? - warknął, wykonując męskie przywitanie, podczas którego blondyn niepostrzeżenie przekazał mu zwinięty w rulon banknot. Zayn wyciągnął z szafki za sobą książkę do biologii, między stronami której schowany był strunowy woreczek z marihuaną, po czym podał ją chłopakowi, na co ten szeroko się uśmiechnął. Sposób genialny w swojej prostocie, ale nie każdy wie, że najciemniej pod latarnią.

- Musiałem iść do sklepu, bo zgłodniałem. - wzruszył ramionami, i nie przejmując się zupełnie niczym, włożył książkę do swojego plecaka.

- Dobra, nie ważne. Widziałeś Louisa? - spytał mulat. - Niall, mówię do ciebie. - dodał, kiedy ten nie odpowiadał. Dopiero później zdał sobię sprawę, że chłopak wpatruje się zawzięcie w coś co znajdywało się ewidentnie za jego plecami.

- Chyba masz konkurencje. - powiedział po chwili, na co Zayn momentalnie odwrócił się, szukająć tego w co tak zawzięcie się wpatrywał.

Na końcu korytarza stała para. Dziewczyna, w którtkich blond włosach, którą Zayn kojarzył ze stołówki, i trochę starszy od niej chłopak z burzą przydługich loków, przewiązanych zieloną bandaną. Opierał się o ścianę i z surowym wyrazem twarzy oraz założonymi na piersi rękami, coś do niej mówił. Ona natomiast, w swoich gestach i grymasie wymalowanym na ustach, wyglądała jakby wyraźnie go o coś prosiła, tylko że on nie ustępował, więc w końcu wywróciła oczami i sięgnęła do kieszeni, z której wyciągnęła banknot.

Chłopak uśmiechnął się i wziął go od niej chowając w kieszonce swojej koszulki.

Zayn obserwował to wszystko z szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się kim do jasnej cholery jest ten frajer, który najprawdopodobniej próbuje go wygryźć.

- Co to za leszcz? - nie kryjąc rozdrażnienia, spytał chłopaka przed sobą.

Niall zaśmiał się cicho, przenosząc wzrok na Zayna dopiero w momencie, w którym oboje znikneli za rogiem. - Styles. - odpowiedział w końcu. - Szybko się zaklimatyzował, jak widać.

Chłopak był wściekły. Od dwóch lat tylko on jedyny zajmował się dilerką w tej szkole i wychodziło mu to bardziej niż świetnie, więc tylko brakuje, żeby przez jakiegoś frajera wszystko poszło się jebać. Nie bał się o to, że straci klientów, bo niby kto chciałby kupować trawę z nieznanego źródła, ale martwił się, że jeśli wpadnie, słowo po słowie, ktoś w końcu wsypie i jego. Pierdolony skurwiel.

- Tego mi, kurwa, brakuje. - warknął, uderzając pięścią w metalową powierzchnie szafki. - Właśnie przez takich frajerów się wpada, kurwa jego mać.

- Eee, wątpie, żeby naprawdę się w to bawił. - rzucił obojętnie Niall, otwierając paczkę chipsów. - Stan jego konta i pozycja jego starych są zbyt wysokie, żeby ryzykował. Widziałeś czym ten frajer jeździ? - prychnął, wpychając sobię do ust parę sztuk. Wcale nie był zazdrosny.

St. Lewis High School  | 1D + Larry Where stories live. Discover now