Nigdy wcześniej nie miałem takiej ochoty, by kogoś zapierdolić. Po raz pierwszy musiałem się też hamować. Rozpoczynając serię morderstw przyrzekłem sobie, że zabicie Seana będzie idealnym zwieńczeniem mojej pracy. Wisienką na torcie. Starałem się być cierpliwy, ale patrząc na zapłakaną siostrę traciłem nad sobą panowanie. Nagle poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
-Myślałam, że odpłynąłeś- to była Leia. Dziewczyna przez 10 minut rozmawiała z Melanie. Obawiałem się, że ostatecznie Craven nie powie jej nic pokrzepiającego. Nie było tajemnicą, że Leia miała trudny charakter i nie wyobrażałem sobie jej w roli pocieszycielki. Z drugiej strony cieszyłem się, że ten obowiązek nie spadł na mnie.
-Jak ona się trzyma?
-Cóż... delikatnie mówiąc jest rozżalona. Chyba myślała, że coś z tego będzie- parsknąłem śmiechem.
-Naprawdę nie ma czego żałować- powiedziałem jak najbardziej szczerze. Zdawałem sobie sprawę, że moja siostra marzyła o wejściu do elity, i popularności. Nie wiedziałem jak przetłumaczyć jej, że osoby, które tak podziwiała to bezwartościowe bestie.
-Tylko, że ona o tym nie wie...-zapadła cisza. W końcu Craven zwróciła się w moją stronę. -Chyba powinieneś to opatrzyć- powiedziała wskazując palcem na rozcięcie nad moją brwią. Rzeczywiście było dosyć uciążliwe, choć w tym momencie wściekłość zagłuszała ból.
-A co z twoim brzuchem?- Leia zignorowała moje pytanie. Nie pytając o pozwolenie podwinąłem jej bluzkę do góry. Tak jak myślałem nie wyglądało to dobrze. Okolice żeber były opuchnięte i lekko sine. -Naprawdę sądzisz, że to ja potrzebuję opatrunków?- spytałem z kpiną.
-Nic mi nie jest- powiedziała stanowczo, jednak kiedy przejechałem palcami po opuchliźnie syknęła z bólu. Spojrzałem na nią wymownie. W tym samym czasie drzwi do domu otworzyły się. Błyskawiczne odskoczyłem od Craven. W myślach zacząłem tworzyć rozmaite wymówki, którymi mógłbym usprawiedliwić ojcu nasz stan. Wyszedłem na korytarz i odchrząknąłem, by zwrócić na siebie jego uwagę. Nagle zamurowało mnie. W moim domu, na moim korytarzu, przy moich schodach stała szmata Richardson. Kiedy nasze spojrzenia skrzyżowały się psycholożka uśmiechnęła się chytrze.
-Witaj Dylanie!- powiedziała kładąc klucz od MOJEGO domu na szafce. -Twój ojciec rozpakowuje jeszcze zakupy.
-A więc byliście razem na zakupach?- starałem się, aby mój głos brzmiał jak najbardziej opanowanie, ale nie wiedziałem z jakim skutkiem.
-Tak! Zostanę też na kolacji- rzekła entuzjastycznie, a ja pogrążałem się w agonii. Nagle jej wzrok powędrował ku Leii. -To zapewne córka Marka!!! Cóż za podobieństwo- nie dość, że szmata to jeszcze ślepa.
-Dziękuję, nikt mi tego nigdy nie mówił- odpowiedziała Craven beznamiętnie. Zapewne i ona od razu poznała się na Cynthii.
-Dylan masz imponujące znajomości!- wyczułem iluzję. Ona mnie podejrzewa, a ja zadaję się z córką detektywa.
-Tak, spotykamy się od czasu do czasu- zabrzmiało to bardziej jak próba usprawiedliwienia się.
-Ależ oczywiście- rzekła po raz kolejny przybierając ten fałszywy uśmiech i skierowała się w stronę drzwi. Zanim wyszła jeszcze raz odwróciła się w naszą stronę. -Leia, kochanie podwinęła ci się bluzka.
***
Tak jak się spodziewałem ojciec zasypał nas mnóstwem pytań o wydarzenia spod klubu. Odpowiadałem na wszystkie niemal automatycznie. Leia była zbyt zajęta posyłaniem nienawistnych spojrzeń w kierunku Richardson. Tak, z całą pewnością się na niej poznała.
-Nie rozumiem tylko o co się pokłóciliście z Seanem. Musiałeś mu naprawdę zajść za skórę- Cynthia posłała w naszym kierunku zaciekawione spojrzenie. Uznałem to za idealny zbieg okoliczności.
-W zasadzie...- zacząłem drapiąc się po karku. -To dosyć niezręczna sprawa- nagle wszyscy umilkli. Ojciec odłożył nóż, którym jeszcze przed chwilą kroił marchewki i spojrzał na mnie wyczekująco. Udałem, że uginam się pod presją ich spojrzeń. -Dobrze! Sean poprosił mnie o alibi, ale ja nie mogłem mu go zapewnić, bo...- na chwilę zawahałem się zerkając na Craven.
-Bo był u mnie i widział go mój ojciec- dokończyła za mnie dziewczyna. Widziałem, że ojciec chce coś powiedzieć, lecz ostatecznie pozwolił mi kontynuować.
-Dokładnie. W każdym razie dałem mu do zrozumienia, że nie może liczyć na moją pomoc. Nie zareagował zbyt entuzjastycznie...
-Alibi? Na miłość boską myślisz, że Sean mógłby...- tato był niemalże oburzony.
-Nie wiem. Po prostu dużo rzeczy na to wskazuje.
-Nie wstawił się na moje sesje. Zignorował mój telefon, choć z polecenia policji od razu po niego zadzwoniłam- tak, tak! Czyżby Cynthia łapała haczyk? -Jeśli jest mordercą to wyjątkowo niezdarnym.
-Pomimo wszystko wciąż jest nieuchwytny- zauważyła Craven, a ja nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu.
***
Kiedy Leia oznajmiła, iż musi wracać do domu wypatrzyłem w tym idealną okazję do ucieczki.
-Odwiozę cię- Craven spojrzała na Cynthię i uśmiechnęła się ironicznie.
-Tylko wracaj prosto do domu- powiedział ojciec wymijając mnie. Najpewniej udał się do pokoju Melanie. Nie sądziłem, że w tym stanie da się z nią dogadać, ale próbować można zawsze. Kiedy Leia wyszła na zewnątrz zostałem w kuchni sam na sam z Richardson.
-Do zobaczenia- powiedziałem kierując się w stronę drzwi.
-Poczekaj chwilę- z jej głosu znikła cała udawana serdeczność. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, co to mogło oznaczać. -Dla twojej wiadomości, sprawa Seana wciąż nie jest dla mnie zamknięta. Powiedzmy, że nigdy nie wierzyłam w proste teorie- założyła ręce na piersi i spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek. -A jaka jest twoja opinia?
-Powiedzmy, że ufam logice. Kiedy dostaję multum dowodów automatycznie nasuwa mi się wniosek. Ufam też, że Sean to osoba, której należy się obawiać. Chciał skrzywdzić moją siostrę, czemu nie miałby skrzywdzić pani?- mówiłem to jak najszczerzej. Miałem zamiar skrzywdzić Richardson, osłabić ją, otępić zmysły i widziałem na to tylko jeden sposób.
***
Wiem ,wiem... to chyba najkrótsza część, ale wynagrodzę Wam to rozdziałem świątecznym!!!
CZYTASZ
EVERYBODY GETS CRAZY SOMETIMES // Dylan O'Brien
FanfictionŻądza zemsty, kreatywny umysł, spryt i bezwzględność. Po połączeniu tych wszystkich elementów rodzi się psychoza. Jednak czy można mylić ją z obłędem? Czy zabójstwo połączone z ideą wciąż może być tylko dziełem potwora?