Rozdział 21

150 29 24
                                    



Tak jak się spodziewałem ojciec nie czekał na mój powrót. Ja sam wolałem uniknąć rozmowy z nim. Na palcach skradałem się do własnego pokoju. Chciałem zasnąć. Zapomnieć o wszelkich niedogodnościach i problemach, które pojawiły się na mojej drodze w ostatnim czasie. Sen jednak nie był mi dany. Zamiast tego zostałem sam, w ciemnym, cichym pokoju, otoczony myślami, które pozbawiały mnie resztek człowieczeństwa. Zabawne jak prosta jest droga do zatracenia.

***

Pukanie do drzwi. Spojrzałem na zegarek. 12:35. Cóż... jednak lekko przysnąłem. Usiadłem na łóżku i przeciągnąłem się.

-Kto tam?- miałem nadzieję, że mój głos nie odzwierciedlał mojego zmęczenia. Kiedy drzwi otworzyły się, do pokoju wszedł ojciec. Na jego twarzy malowała się niepewność. Ja sam nie rozumiałem naszych relacji, na tamtą chwilę.

-Słuchaj... muszę wyjechać na dwa dni. Szef chce, żebym reprezentował naszą gazetę na konferencji prasowej jakiegoś polityka- żadna nowość. Ojciec najlepiej nadawał się do takiej roboty. Był dobry w tym co robił. Może nawet zbyt dobry. -W każdym razie chciałabym, żebyś o wszystko zadbał. Melanie powiedziała mi, że ma dzisiaj jakąś kameralną domówkę u swojej przyjaciółki- chciałem parsknąć śmiechem. Najwyraźniej ojciec i moja siostrzyczka mają inną definicję słowa ,,kameralna''. -W każdym razie dzwoń do niej co jakiś czas. Jeśli usłyszysz, że jest pijana, to przywieź ją do domu. Tak samo, jeśli nie odbierze telefonu.- ojciec zamilkł na chwilę, jakby podsumowywał w myślach, czy powiedział wszystko. -Pieniądze leżą tam gdzie zawsze. Lepiej, żeby Melanie nie znała miejsca- zaśmiał się cicho, lecz widząc moja obojętność zamilkł raptownie. -Nie jestem dumny z tego, że zostawiam was, kiedy w mieście grasuje psychol, ale muszę zarobić trochę pieniędzy. Może zaproś kogoś do domu? Wydaje mi się, że w grupie jest bezpieczniej- po raz kolejny ojciec rozbawił mnie. Gdyby tylko wiedział, jakie rzeczy dzieją się na imprezach. Jak rozsądni i zaradni są pijani rówieśnicy...

-Przemyślę to- odezwałem się po raz pierwszy, na tyle chłodno, by dać ojcu do zrozumienia, że nie mam ochoty kontynuować tej rozmowy.

-Może przez te dwa dni coś się zmieni- powiedział niepewnie.

-Niewykluczone- odpowiedziałem nawiązując z ojcem kontakt wzrokowy. Nie lubiłem takiego stanu rzeczy, ale nie potrafiłem też udawać, że ostatnia rozmowa nie miała miejsca. Kiedy tata wyszedł, odetchnąłem ulgą. Potrzebowałem przestrzeni, koniecznie. Zerknąłem na telefon. Trzy nieodebrane połączenia. Wow, myślałem, że mam lżejszy sen. W jeszcze większe osłupienie wprawił mnie fakt, że wszystkie były od Craven. Zaskoczony, niemal automatycznie oddzwoniłem. Leia odebrała w zadziwiająco szybkim tempie.

-Hej, nie zauważyłem, że dzwoniłaś. Spałem... Coś się stało?- coś musiało się stać. Co innego mogłoby skłonić Craven do rozmowy ze mną po ostatnich wydarzeniach.

-W zasadzie chciałabym porozmawiać. Masz dzisiaj czas, tak około 18?- zatkało mnie.

-Tak! Oczywiście! U mnie?

-Tak. Postaram się być punktualnie- tymi słowami zakończyła rozmowę. Nie brzmiała zbyt pewnie. Przynajmniej nie na tyle, na ile chciała. Nie miałem pojęcia co kombinowała, ale tym razem byłem przygotowany na jej gierki. Cokolwiek planowała Leia Craven, to ja miałem asa w rękawie.

***

Dzwonek do drzwi. Spojrzałem na zegarek. Była 18:35. Punktualność nie była mocną stroną Leii. Z uśmiechem podszedłem do drzwi.

-Przepraszam za spóźnienie- rzuciła Craven, zanim zdążyłem wybełkotać jakiekolwiek powitanie. Dziewczyna wyglądała naprawdę dobrze! Do krótkiego, zielonego swetra dopasowała czarne spodnie z wysokim stanem. Włosy upięte w kok dodatkowo dodawały jej szyku.

EVERYBODY GETS CRAZY SOMETIMES // Dylan O'BrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz