★6★

570 101 2
                                    

Stoję na rogu przy miejscu pamięci, widać gwiazdy.

Idę do połowy przecznicy i zawracam, chodzę w tę i z powrotem. Nikogo nie ma. Nic się nie dzieje.

W powietrzu, poza chłodem, w końcu zaczyna się czuć jesienną nutę. Tym razem mam kurtkę. Siadam na kamieniu i chucham w dłonie. Chce mi się palić. Mam w kieszeniu paczkę papierosów, ale jej nie wyciągam. Przypuszczam, że duchów mogłabym szukać wszędzie, ale jednego, którego widziałam, zobaczyłam tutaj. Szkoda, że nie zwracałam większej uwagi na programy o polowadniach na duchy, które Mina zawsze chciała oglądać. Z trudem przełykam ślinę i usiłuję sobie przypomnieć jakikolwiek odcinek, w którym ludziom rzeczywiście udaje się nawiązać kontakt z nadprzyrodzoną rzeczywistością, ale chyba zapamiętałam tylko włączanie i wyłączanie świateł, i trzeszczące nagrania. Nie pamiętam, żeby przed kamerą pojawiała się i przemówiła jakaś zjawa.

Ale wiem, co zobaczyłam tamtego wieczoru. Czemu nie mogła to być Mina?

Wstaję, kręcę się, zaglądam w każdy zakamarek za słupem.

Nic.

Czuję się żałośnie, rozpaczliwie, ale w jakiś sposób bilżej niej.

Nagle moich uszu dobiega cichy dźwięk. Wytężam słuch. Z początku jest delikatny, ale staje się coraz bardziej wyraźny, jakby się zbliżał. Jest chrapliwy, ale bez wątpienia ludzki. Brzmi, jakby ktoś...

Płakał?

Trzema susami pokonuję żywopłot i przedostaję się z chodnika w krzaki, gdzie jest głośniejszy, i zastanawiam się, czy znowu nie powinnam uciekać. Za słupem, za którym wcześniej nie było nieczego, pojawia się zielone światło. Blade.

W końcu wyłania się dziewczyna.

Światło staje się wyraźniejsze. Nie jestem w stanie się nie gapić, jak ociera łzę z przezroczystego policzka.

Przygląda mi się tym samym przygnębionym wzrokiem co wczoraj i wpatruje mi się w oczy o sekundę za długo. Muszę odwrócić wzrok. Dziewczyna duch obejmuje się jedną ręką w pasie, a drugą zasłania usta, tłumiąc odgłos, który wydaje się echem czyjegoś szlochu w oddali.

- Jest tu z tobą ktoś jeszcze?

- Co? - Wygląda na zmieszaną.

- Czy jest ktoś jeszcze. - Skórę mam zimną i spoconą.

- Nie poznajesz mnie? - Przestępuje niepewnie z nogi na nogę.

Myśli wirują mi w głowie, ale niczego sobie nie przypominam. Ma długie, proste włosy. Jest drobna, z lekkimi krągłościami, ale to nie jest Mina. Wydaje mi się, że pamiętam twarz tej dziewczyny, jej ogromne, ciemne oczy. Ma mały, lekko zadarty nos i wydęte małe usta, które muszą być bardzo ładne, kiedy się uśmiecha.

Nigdy wcześniej nie widziałam tej dziewczyny.

Kręcę głową.

Oczy jej smutnieją, ręce opadają.

Mam wrażenie, że brakuje mi w układance jednego ogromnego elementu. Jeżeli jest duchem, to powinen być jakiś powód, dlaczego widzę ją, a nie Minę.

Chyba że to jakiś żart...

Dziewczyna dalej wierci się niespokojnie, pociera coś w dłoni. Nagle dostrzegam, co to jest.

Zapalniczka była urodzinowym prezentem od Miny. Nie podoba mi się to, jak ściska ją ta obca dziewczyna, jakby część mnie należała do niej. Jakby ta zapalniczka należała do niej. Wzbiera we mnie złość. Chwytam ją, zanim zdążę się zastanowić, jakim cudem ona w ogóle ją trzyma, i widzę, jak moja ręka robi się zielona. Moje palce ocierają się o jej palce - materialne, ciepłe. Odsuwam się. Mam otwarte usta. Nie wydobywa się z nich żaden dźwięk.

Podnoszę dłoń. Znów wygląda normalnie.

Ale swędzi w miejscu, w którym się dotknęłyśmy.

Ona też wpatruje się w swoją dłoń. Widzę zielonkawe białka jej oczu, tak są szeroko otwarte. Szybko się wycofuję.

- Momo, zaczekaj!

Piętą uderzam w kamień, a kiedy mój tyłek ląduje na ziemi, serce mało nie wyskakuje mi z piersi, ale w ciągu sekundy jestem znowu na nogach. Staję na środku pustego asfaltu, odwracam się za siebie i zatrzymuję.

Trzyma moją srebrno-zieloną zapalniczkę w wyciągniętej dłoni, jakby mi ją podawała. Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę - nie wracam tam. Nie chcę się zbliżać do tej dziewczyny. Ale to moja zapalniczka...

Dała mi ją Mina.

Twarz dziewczyny jest nieodgadniona, a mnie przychodzą do głowy jedynie mity greckie z zeszłorocznych lekcji historii, w których ludzie stawali się ofiarami potworów w kobiecej postaci. Chyba to właśnie stałoby się ze mną teraz, gdyby potwór wpadł na to, żeby objawić się jako Mina.

Dziewczyna wyciąga rękę coraz bardziej. Zippo wydaje się duża na jej drobnej dłoni, metal jest dziwnie zielony. Moje inicjały są wygrawerowane znajomą prostą czcionką.

Przełykam z trudem ślinę, podchodzę do niej, waham się i sięgam do światła. Drży mi każdy mięsień, ale chwytam zapalniczkę, ściskam ją... I oddycham. Dosięga mnie świeży, wiosenny zapach, podobny do zapachu perfum Miny, i niemal czuję ciepło jej jedwabistej skóry.

Zamykam oczy.

- Momo, tęskniłam za tobą...

Mina?

Skóra zaczyna mnie swędzieć, kiedy się dotykamy, wiem, że ona też to czuje. To musi być ona... prawda? Nie chcę otwierać oczu. Chcę położyć wargi na miękkiej skórze poniżej jej nadgarstka, powędrować po ręce do jej ust i zatopić się w niekończącym się pocałunku.

Ale ona mnie ciągnie.

- Wracaj - szepcze.

Otwieram oczy, to nie Mina. Dwie drobne, nieznajome dłonie obejmują moją dłoń, wszystkie trzy są przezroczyste. Dziewczyna duch przyciąga mnie do siebie, delikatnie, ale stanowczo. Moja dłoń i ręka do łokcia są zielone.

Dziwna przezroczystość wspina się aż do ramienia, na pierś, jest jak prąd pod skórą. Spoglądam w dół i patrzę na moje ciało, całe zielone, i myślę... jestem gotowa. Poddaję się, cokolwiek to jest.

Już mam z powrotem zamknąć oczy, kiedy dostrzegam twarz Miny na zdjęciu po lewej stronie. Kolory są wyblakłe i ziemiste na tle masywnego drewnianego słupa - kontrasują z jaskrawozielonym blaskiem. Jej wyraz twarzy mówi: Nie zostawiaj mnie.

Podnoszę powieki. Odsuwam się i zapieram mocno w ziemi.

- Nie... - Dziewczyna milknie, a ja dostrzegam w jej oczach przerażenie. Rozpościeram dłoń, żeby strząsnąć jej rękę, ale ona nie puszcza.

Potwór mnie teraz dopadł.

Potrząsam ręką najmocniej jak mogę. Moje dłonie trafiają na jej ramiona, leci na ziemię. Od czasów piłki nigdy nikogo tak mocno nie uderzyłam. Przez jedną potworną chwilę wydaje mi się, że nie uwolnię się od zielonego blasku. Ale widzę zdjęcia, widzę Minę i mam wrażenie, że one wyprowadzają mnie w bezpieczne miejsce. Wszystko we mnie drży. Chwytam się słupa, przyciskam twarz do jej zdjęć, kiedy udaje mi się uciec, i modlę się, żeby ta energia opuściła moje ciało. Kiedy opada na tyle, że nie boję się już ruszyć, osuwam się na ziemię. Czołgam się po chodniku, aż oddalam się na bezpieczną odległość i wymiotuje w krzakach.

Momo×Sana ✖ Because Of YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz