Jeżeli nie pozbieram się szybko do kupy, mam przechlapane. Dochodzę do wniosku, że najlepiej zachowywać się normalnie, jak gdyby nigdy nic. Wezmę dodatkowe godziny pracy w sklepie wieczorami, żeby nie spędzać za dużo czasu samotnie, może znów zacznę się przykładać do nauki, odrabiać lekcje. Pocieram skórę w miejscu, gdzie mnie dotknęła, i drżę. Nie wiem, kim była ta dziewczyna, ale na pewno nie próbowała mi pomóc odnaleźć Miny.
Gdybym spróbowała wytłumaczyć doktorowi Yoochunowi, co się stało na rogu, pewnie nazwałby to wyzwalaczem traumy. Wspominał o tym, że miejsce związane ze złymi wydarzeniami mogą doprowadzić ludzi do szaleństwa, czy coś w tym stylu.
Ale ja wiem, co widziałam.
Więc mam czas do czwartej w piątek - do następnej wizyty u psychiatry - żeby się pozbierać. A to oznacza: koniec ze słupem i przezroczystymi dziewczynami.
Dzisiaj po raz pierwszy w tym roku nie mogę się doczekać, żeby pójść do szkoły. Ludzie dookoła mnie trzaskają drzwiami, słucham, jak narzekają na nieudane imprezy w weekend i na sprawdziany, które mają w tym tygodniu.
Wszystko brzmi tak zwyczajnie.
Więc czemu chodzę do psychiatry?
Idę na skróty przez korytarz, ten koło sali gimnastycznej, żeby chociaż raz nie spóźnić się na trygonometrię. Kiedy mogę, unikam tych korytarzy, a dzięki nodze jestem zwolniona z wuefu, ale znajome płytki przed szatniami, zapach potu i wysłużonego sprzętu do ćwiczeń atakują moje zmysły. Czuję przypływ endorfin i muszę sobie przypomnieć, że czasy grania już za mną.
Wstrzymuję oddech, kiedy mijam drzwi do szatni, kołyszące się i skrzypiące w zawiasach, gdy ludzie wpadają przez nie i wypadają. Prawie je minęłam, szykując się na haust powietrza o zwykłym zapachu pozostałej części szkoły, kiedy ktoś mnie woła.
- Momo!
Staję i wydycham powietrze przez zęby.
- Tak, trene... proszę pana?
- Możemy chwilę porozmawiać?
- Spóźnię się na lekcję.
- Napiszę ci usprawiedliwienie. To tylko minuta.
Wskazuje gabinet wuefistów, który dzieli większość trenerów, zupełnie inny niż jego dzienny gabinet wicedyrektora. Ale nie ma to już dla mnie znaczenia. Wchodzę do pustego pokoju.
Zamyka za mną drzwi i staje za biurkiem. Ma na sobie szary garnitur i niebieski krawat, więc pasuje do gabinetu trenerów mniej więcej tak samo jak ja. Instynktownie wodze wzrokiem po całym pomieszczeniu, byle nie patrzeć na niego. Jest tu półka od zawsze zawalona zdekompletowanym, uszkodzonym sprzętem. Na podłodze leży otwary karton z nowiutkimi strojami. Wygląda na to, że w tym roku bój o budżet wygrała siatkówka dziewczyn.
Na ścianie wisi półka na trofea. Jest bardziej zapełniona niż ostatnim razem, kiedy tu byłam - stoją na niej wysokie mosiężne puchary za wszystko, od pływania, po koszykówkę, jeszcze sprzed wielu dziesięcioleci. Mój wzrok wędruje do ogromnej oprawionej fotografii stojącej po jednej stronie. Z trudem przełykam ślinę, patrząc na znajome czerwone swetry z pierwszej klasy, kiedy po raz pierwszy startowaliśmy w rozgrywkach ligowych. Pamiętam jak główny rozgrywający doznał kontuzji barku, więc do gry powołano mnie i Sehuna. On wygrał parę razy, ja wygrywałam zawsze.
Przed fotografią stoi puchar z naszego ostatniego meczu. Jeden z chłopaków stoi z tyłu, unosi wysoko moją rękę. Sehun klęczy z przodu, ze znajomym uśmieszkiem na twarzy.
Krew dudni mi w uszach. Trener wskazuje krzesło, a ja siadam ciężko, próbując zapanować nad adrenaliną. Czuję się, jakbym miała zaraz wybiec na boisko.
CZYTASZ
Momo×Sana ✖ Because Of You
FanfictionMomo nie potrafi się pogodzić ze śmiercią swojej dziewczyny. Mina była wszystkim co dobre w jej życiu: - Pomagała jej się pozbierać po kontuzji, która położyła kres marzeniom o piłkarskiej karierze. - Była przy niej, kiedy rozpadła się jej rodzina...