Na suficie w moim pokoju jest smuga, która trochę przypomina Jowisza, na dodatek z dużą czerwoną plamą. Wpatruję się w nią przez cały dzień, odkąd zmuszam się, żeby przejść przez to przerażające zielone światło, i wróciłam do domu. Jestem pewna, że gdybym wpatrywała się dość długo, zaczęłam okrążać mój pokój.
Dziś wcale by mnie to nie zdziwiło.
Telefon dzwoni mi prosto do ucha. Szperam pod poduszką, macam rozgrzebaną pościel przy głowie.
- Halo?
- Momo? Gdzie jesteś? Twoja zmiana zaczęła się dwadzieścia minut temu.
Spoglądam za okno. Jest prawie ciemno.
- Cholera!
- Słucham?
- Przepraszam pana, ja...
Pędzę przez pokój do szafy, usiłując wymyślić na poczekaniu jakieś usprawiedliwienie. W szafie wisi parę koszul, ale większość ciuchów wysypują się na podłogę jak lawina. Biały rękaw sterczy jak flaga na znak kapitulacji. Biały sweter z czerwoną piątką. Ściskam mocniej telefon. Ta inna ja jakimś cudem miał ten sam numer.
- Zwalniam się.
Rozłączam się. Wyłączam telefon. O wiele łatwiejsze jest rzucić pracę, kiedy nie trzeba wysłuchiwać pretensji.
Wpycham stertę ubrań z powrotem do szafy i opieram się o drzwi, żeby nie musieć patrzeć na ten bałagan. Jak to możliwe, żebym ja... żeby ona grała w piłkę? Na pewno nie miałyśmy tej samej kontuzji, może tym się różnimy. Ból był... byłam tak nafaszerowana lekami, że nie pamiętam bólu. Ale pierwszego dnia, kiedy kazali mi próbować rehabilitacji, sama próba chodzenia okazała się trudniejsza niż jakiekolwiek ćwiczenia wymyślone przez trenera.
Lekarze powiedzieli, że to miało prawdopodobnie, żebym mogła wrócić do gry. Mało prawdopodobne - nie zawracaj sobie głowy, dziewczyno, kariera skończona. Była przy mnie Mina. Trzymała mnie za rękę, kiedy to mówili. Wytrzymywałam do momentu, kiedy wszyscy wyszli, a potem w końcu się załamałam. Ona ostrożnie położyła się ze mną w łóżku. Odgarnęła mi włosy z twarzy, dłuższe niż zwykle nosiłam, i powiedziała, że bardziej podobam jej się w takich. Przytuliła się policzkiem do mojego mojego policzka i stwierdziła:
- Po co nam piłka, skoro mamy siebie?
Była przy mnie dzień i noc, kiedy wszystko wokół nas zamieniło się w jedno wielkie gówno. W tym samym miesiącu odszedł tata. Mama stała się jeszcze większą pracoholiczką zombi. Drużyna beze mnie przegrała sezon.
Ale miałam Minę.
Kronika Sany leży w nogach łóżka. Otwieram ją i przeglądam. Zastanawiam się, czy była szczęśliwa.
★★★
Koło dziesiątej budzi mnie głód. Włączam iPod i staram się zignorować nieszczęsne burczenie, ale po chwili mam wrażenie, że żołądek zaczyna pożerać sam siebie, więc zwlekam się z łóżka i człapię do kuchni. W domu jest całkiem ciemno. Na podjeździe nie ma auta. Mama albo zemdlała w kancelarii, albo pracuje do późna. W misce na owoce nie ma liściku.
Wyciągam pudełko, ale jest w nim tylko parę zleżałych ciastek. Przeszukuję szafki i lodówkę, w końcu natrafiam na rozmrożone gofry z tyłu zamrażarki, za pstrągiem w worku z czasów, kiedy ostatni raz byłam z tatą nad jeziorem. Na pewno przeterminowany. Smażę żółte krążki, aż robią się gumowe, smaruję je masłem orzechowym, które pasuje do wszystkiego, i wracam do łóżka.
Na środku pokoju widzę mrugajacą lampkę wiadomości bezprzewodowego telefonu. Zlizuję masło orzechowe z palców i odsłuchuję wiadomości głosowe - od szkolnej sekretarki, skarżącej na moje nieobecności, jedną od mojego do niedawna byłego szefa i dwie od taty, które kasuję bez odsłuchiwania. Usuwam historię połączeń i wracam do miski na owoce.
CZYTASZ
Momo×Sana ✖ Because Of You
FanfictionMomo nie potrafi się pogodzić ze śmiercią swojej dziewczyny. Mina była wszystkim co dobre w jej życiu: - Pomagała jej się pozbierać po kontuzji, która położyła kres marzeniom o piłkarskiej karierze. - Była przy niej, kiedy rozpadła się jej rodzina...