Doktor Yoochun gadał dzisiaj bez końca o głębokim oddychaniu, a ja robiłam wszystko, żeby wytrzymać na jego kanapie, gapiąc się w dywan.
W domu znów zastaję liścik o pizzy. Chowam pieniądze do kieszeni i nie wysilam się, żeby odpisywać. Włączam telewizor i zmieniam kanały, aż trafiłam na program o rowerach terenowych.
Nie ma to jak samotny piątkowym wieczór, spędzony na oglądaniu ludzi przedzierających się przez błoto na dwóch kółkach.Tyle że program wcale nie jest o tym. Facet skacze na tylnym kole motocykla, ale jest w mieście, wskakuje na rampy załadunkowe, jedzie po zaparkowanym samochodzie. Wykonuje nieprawdopodobne manewry - odbija się od ziemi, obraca w powietrzu i ląduje idealnie na chodniku. W końcu pokazują, jak pakuje się do windy i wyjeżdża na dach starego murowanego budynku. Wskakuje na krawędź dachu i zaczyna jechać przed siebie, dookoła dachu. Ściska mnie w żołądku. Jeden fałszywy ruch na lewo i facet zabija się na drogim kawałku żelastwa. Ale udaje mu się zrobić okrążenie na tylnym kole, chwiejąc się lekko. Kiedy zeskakuje, zbiera ogromne brawa.
Dłonie mam spocone.
Chyba powinnam być zachwycona wyczynem tego głupka, ale myślę tylko o tym, co się mogło stać. Gdyby wkręciły mu się spodnie i by spadł? Gdyby wiatr był inny albo gdyby wykonał niewłaściwy ruch? A gdybym ja podjęła inne decyzje? Gdybym nie upuściła zapalniczki, a przede wszystkim, gdybym w ogóle nie zaczęła palić? Czy sytuacja by się zmieniła, gdybym poznała Sanę i jej brata? Albo gdyby Mina została z Sehunem? A gdybym nie odpuściła gry w piłkę? Co by bylo, gdybyśmy się w ogóle nie poznały? Może nadal by tu była, szczęśliwa i żywa?
Żałuję, że otworzyłam tę głupią kronikę Sany.
Wyłączam telewizor i idę do mojego pokoju.
Może życie tej drugiej Momo wcale nie jest takie cudowne, na jakie wygląda... Na pewno ma jakieś wady. Idealne życie, idealna drużyna, idealna dziewczyna... Brakuje mi tchu, oczy mnie pieką, kiedy przypominają mi się nędzne resztki tablicy pamiątkowej po tamtej stronie.
Ona postąpiła inaczej, ale mimo wszystko i tak ją straciłam.Na pewno jej nie doceniała, nie tak jak ja.
Włączam światło i klękam, żeby przyjrzeć się różnym przedmiotom, które wylądowały pod moim łóżkiem jak skarby morza wyrzucone na brzeg. Widzę stare słuchawki owinięte wokół brudnej skarpetki, wyciągam ostrożnie cały ten bałagan, pociągając za kabel. Razem ze szkolną legitymacją z pierwszej klasy, pałeczką do jedzenia, czystą płytą i mnóstwem kurzu wyciągam czerwoną skórzaną kronikę. Siadam na łóżku i otwieram książkę.
Jest na niej zdjęcie mojego liceum. Poniżej znajduje się adres, ale pozostałą część kartki jest czysta. Chcę przewrócić na następną stronę, ale coś przykuwa mój wzrok. Na wewnętrznej stronie obwoluty, w dolnym rogu, jest jakiś odręczny napis. Przyglądam mu się uważniej i... rozpoznaję pismo. Więc tamta dziewczyna ma moją twarz i pismo. Super.
S-
Uratowałaś mi życie.
-M
Czytam notkę jeszcze raz. Sana mnie uratowała? Przed czym? Czytam słowa po raz trzeci, ale w dalszym ciągu nie mają dla mnie sensu. Fakt, że rozwaliłam sobie nogę podczas meczu, ale nie było obawy, że umrę. Bliska śmierci byłam tylko...
Przełykam z trudem ślinę i przeglądam pozostałe kartki kroniki, ale nie znajduję żadnych innych odręcznych zapisków. Przeskakuję przez bal walentynkowy, bo nie mogę znieść widoku Miny w tej sukni. Na końcu znajduje się spis nazwisk z numerem strony, na której pojawia się zdjęcie danej osoby.
CZYTASZ
Momo×Sana ✖ Because Of You
FanfictionMomo nie potrafi się pogodzić ze śmiercią swojej dziewczyny. Mina była wszystkim co dobre w jej życiu: - Pomagała jej się pozbierać po kontuzji, która położyła kres marzeniom o piłkarskiej karierze. - Była przy niej, kiedy rozpadła się jej rodzina...