Część VIII

722 36 6
                                    

Hermiona otworzyła oczy i spojrzała przez okno. Jęknęła i zakryła głowę puchową poduszką, pod którą spędziła jeszcze jakiś czas.

Deszcz. Nie znosiła kiedy lało jak z cebra. Cóż za ironia – mieszka w pochmurnym Londynie. Zastanawiała się jak uciec od tego kataklizmu, kiedy jej wzrok padł na duży, drogi, czarny aparat cyfrowy i długi obiektyw, o bardzo wścibskim zbliżeniu, który leżał obok. Zerwała się z łóżka i podeszła do biurka, by włączyć laptop. Poszła pod prysznic, gdzie gorąca woda odwracała uwagę od nieprzyjemnej temperatury na dworze. W skórę głowy wmasowała ulubiony, jagodowy szampon do włosów, rozkoszując się jednocześnie jego zapachem. On kojarzył jej się z czymś beztroskim, z czymś dziecinnym, z... Uśmiechem.

Wyszła z łazienki owinięta ciepłym, białym szlafrokiem, a ręcznikiem starała się pozbyć nadmiaru wody z włosów. Usiadła przy białym urządzeniu i w wyszukiwarce wpisała „pogoda świat". Przeglądając jednocześnie akta potencjalnych córek Narcyzy Malfoy i sortując je na te, które są w kraju i te, które mieszkają poza nim. Jej wzrok padł na Włochy, sprawdziła pogodę i bardzo jej się spodobało to, co zobaczyła.

Ubrała się. Zabrała z domu odpowiednią teczkę oraz kwiaty, które wczoraj dostała i wyszła do biura. Wstąpiła po drodze do piekarni na francuskie śniadanie. A potem ciepłe przywitanie z Megi, filiżanka czarnej, mocnej kawy i papierkowa robota kończąca poprzednie zlecenie, oraz notka do pani Malfoy o dzisiejszej pracy. Specjalnie ją wysłała, po to, by kobieta się nie fatygowała, jednak mimo to i tak zobaczyła ją godzinę później w poczekalni. Oczywiście przybyła ze swoim wiernym Golden Retriever'em – nie dosłownie.

Gdy usiadła przy biurku dziewczyny, nie omieszkała zerknąć na komodę, na której stały kwiaty od jej syna.

- Witam panią – przywitała się grzecznie. - Nie sądziłam, że się tutaj pani pofatyguje. W czym mogę służyć?

- Mam prośbę, ale proszę potraktować to jako polecenie służbowe.

- Słucham – zapytała zaintrygowana.

- To bierze się z czegoś w rodzaju skrzywienia emocjonalnego. Chcę mieć pewność, że nic pani nie grozi. Proszę nie myśleć, że nie wiem, jak pani doskonale potrafi o siebie zadbać – o raz o innych, - wiem doskonale jak utalentowaną jest pani czarownicą. Chcę jednak mieć pewność, że pracując dla mnie nikt nie podniesie na panią ręki. Dlatego też, chcę aby pani pojechała z Draconem.

Hermiona znowu była w szoku. To, że bała się o jej bezpieczeństwo, to jedno, ale to kogo z nią wysyła to już zupełnie co innego!

- Zapewniam, że nie będzie pani przeszkadzał. Nie powie złego słowa, nieważne co by pani robiła. - Hermiona bardzo chciała choć krzywo spojrzeć na panią Narcyzę za takie przypuszczenia, ale wiedziała, że to zbyteczne. On naprawdę będzie się zachowywać bez zarzutu. - I będę mieć pewność, że nic pani nie grozi. Bardzo proszę się zgodzić – jej oczy wręcz o to błagały. Gdzież się podziała jej wyniosłość, można by spytać. Ale nikt o to nie zapyta.

- Oczywiście, że się zgadzam. Dla mnie to nie będzie żaden problem – oczywiście naciągała fakty i obie o tym wiedziały. - Skoro pan Malfoy już tu jest, to myślę, że możemy już ruszać.

Wyszły z jej gabinetu i stanęły przy blondynie. Dziewczyna pożegnała się z panią Malfoy i Megi, która jak się domyślała, zaraz po ich teleportacji, westchnęła z zazdrością. Współczuła swojej asystentce, naprawdę. I kiedy wylądowali w jednej z rzymskich uliczek, wymyśliła, że jeśli jeszcze raz gdzieś pójdzie z Malfoy'em Juniorem, to zorganizuje to tak, żeby Meg też tam była.

Spojrzała na Malfoy'a, ubranego w czarny, skrojony na miarę garnitur. Skrzywiła się, a wtedy on powiedział, coś co wprawiło ją w spore zdumienie.

Szukajcie a znajdziecie - Dramione✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz