Część XXVIII

540 18 2
                                    

Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości. Więc jeśli ktoś zapyta cię dlaczego kogoś kochasz, a ty udzielisz mu takiej odpowiedzi i on nie zrozumie, to znaczy, że nigdy naprawdę nie kochał.

"Gdy puszczamy wolno coś na czym bardzo nam zależy, liczymy, że nasze poświęcenie zostanie wynagrodzone. Nie tylko przeznaczenie zsyła nam prezenty, czasami to ktoś z naszych bliskich. Jeśli kogoś kochasz, pozwól mu odejść." Autor nieznany


Leżał na łóżku wpatrując się w sufit, a czas mijał w zastraszająco wolnym tempie. Mógłby stąd wyjść i zrobić cokolwiek zechciał, ale czego by nie zrobił, to nie powstrzyma go przed myśleniem o niej. O nim. O nich.

Zgiął jedną nogę w kolanie, co tylko uwydatniło perfekcyjnie wyrzeźbiony kaloryfer na jego odsłoniętej klatce piersiowej. Zakrył na chwilę twarz dłońmi mając nadzieję, że dzięki temu choć na chwilę świat zniknie, a potem z głębokim westchnięciem przeczesał włosy palcami.

- Masz - powiedział Harry, który właśnie pojawił się w jego apartamencie i teraz podstawiał mu butelkę Ognistej Whisky pod nos. - Może ci się przydać.

Wziął ją nawet na niego nie patrząc i pociągnął zdrowy łyk. Harry tym czasem, ze swoją butelką, wygodnie położył się obok niego.

- Ile muszę wypić tego cholerstwa żeby się upić i zapomnieć?

- Dużo...

- Ile?

- Musiałbyś spróbować się w tym utopić.

- Mogłeś od razu powiedzieć, że to niemożliwe - powiedział z nutą rozpaczy, a potem napił się jeszcze raz i upuścił na ziemię pustą butelkę. - Dawaj następną.

- Chcesz mnie puścić z torbami?

- Dawaj następną, Potter - powiedział, wyciągając rękę po flaszkę.

- Kiedy przestałeś spać?

- Po miesiącu straciłem rachubę.

- Ale teraz jest łatwiej niż wtedy... - Choć nie zabrzmiało to jak pytanie, było nim.

Spojrzał na Pottera i wpatrywał się w niego długo.

- Trudniej. Wtedy nie potrafiłem zamknąć oczu ze strachu, teraz... Teraz nie potrafię przestać myśleć. Nawiedzają mnie wspomnienia nawet ze szkoły. Ale boję się, Potter. Cholernie się boję.

Harry się spiął. Draco już nie bał się niczego. Niczego!

- Boję się, że to co mi się przyśni... Że będę chciał zostać w tym na zawsze.

A będę mógł - choć nie wypowiedział tych słów na głos, oboje wiedzieli, że tam ich miejsce.

- Kochasz ją...

Harry dopiero w tej chwili uświadomił sobie jak te słowa skierowane do niego są inne, niż te w kierunku Rona. Nawet sam ton jakim to wypowiedział. Co stało się z jego najlepszym, rudym przyjacielem?

- Powiedziałbym ci, że kocham ją zbyt mocno, ale to byłoby kłamstwo.


- Pamiętasz nasz pierwszy trening?

- Robisz się sentymentalny.

- Trudno.

- Pamiętam, Potter. Pewnie, że pamiętam. Patrz.

Harry utkwił wzrok w suficie, który choć jeszcze chwilę wcześniej był śnieżnobiały, teraz przypominał ekran w kinie. Na ścianie pojawiały się kolorowe i ruchome obrazy. A oprócz tego w ich głowach huczały głosy. Te wypowiedziane naprawdę, myśli tamtej chwili i wszystkie inne dźwięki, jakimi matka natura obdarzała ich w tamtym momencie. Wyglądały jak film, ale były wspomnieniami.

Szukajcie a znajdziecie - Dramione✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz