Część XXV

440 26 1
                                    

Hermiona słodko spała i Draco doskonale o tym wiedział. Więcej, był przekonany, że śni o Weasley'u i uśmiecha się niewinnie, a w jej policzkach tworzą się delikatne dołeczki. Zerknął na cyferblat zegara. Ścisnął nos i głośno wypuścił powietrze z płuc. Od czasu kiedy dowiedział się, że była jego siostrą to pierwsza noc, podczas której nie zmrużył oka. Nie mógł mieć pewności, czy przespałby jakąkolwiek z poprzednich, bo jego matka z uporem maniaka podawała mu eliksir słodkiego snu, mając nadzieję, że on nic nie zauważy. Mimo to wtedy był spokojniejszy, był... wyzuty z wszelkich uczuć.

Słońce dopiero wstawało, a on już chciał by ten dzień się skończył. Potarł twarz rękoma, a potem odrzucił kołdrę i wstał z łóżka, momentalnie przechylając ciężar ciała do przodu i upadając na ręce. Tak zaczynał się każdy jego dzień, od miliona pompek.

Podszedł do lustra i przyjrzał się sobie. Rozczochrane blond włosy, szare spodnie opinające podstawę jego umięśnionej klatki piersiowej, alabastrowa cera, zaróżowione policzki i szafirowe, błyszczące oczy. Właśnie - błyszczące. A pod oczami żadnych cieni od niewyspania. Westchnął. Powinien teraz wysłać kilka listów, ale zamiast tego poszedł na siłownię.

Hermiona obudziła się cudownie wypoczęta. Przeciągnęła się jak kot i - z trudem - wygramoliła z białej pościeli. Przechodząc do łazienki zauważyła wózek ze śniadaniem i kwiatami. Podeszła bliżej ciekawa tego, co jej zaserwowali. Dostrzegła croissanty, dżem truskawkowy, kawę o wspaniałym mocnym aromacie, sok pomarańczowy, miseczkę truskawek i jogurt jagodowy. Oprócz tego trzy gazety codzienne, każda w innym języku. I choć to jak idealnie trafili w jej gust, w całości podpięła pod szczęśliwy traf hotelowego kucharza, o tyle białe róże to było coś, o co musi poprosić, by dostarczano jej każdego dnia. W końcu nie mogła mieć pewności czy tylko takie kwiaty się tutaj dostaje, czy to kolejny zbieg okoliczności.

Kiedy owinięta w ciepły, biały ręcznik wyszła spod prysznica i stanęła przed lustrem, prychnęła z niezadowoleniem i irytacją. Dotknęła swoich krótkich włosów oceniając jak wiele odrosły od wczoraj, powtarzając to każdego dnia. Nie mogła znieść tego, że w szpitalu ścięli jej włosy. Gdyby Ron to zobaczył... Jedynym powodem, dla którego nie przedłużyła ich w żaden sposób, było to, że latem były naprawdę wygodne w noszeniu. I to nie było tak, że nie podobała się sobie w krótkich włosach, ale raczej przerażało ją, że jej narzeczonemu może się to nie spodobać.

Z rozczuleniem i miłością spojrzała na swój piękny pierścionek. Bardzo tęskniła za Ronem, ale oboje stwierdzili, że ta przerwa potrzebna jest w ich związku. I jeśli po pół roku wpadną w swoje ramiona, to każdy z nich będzie wiedział, że naprawdę ich małżeństwo się uda.

Zostały jeszcze cztery miesiące.

Dracon wszedł do swojego apartamentu przed samym południem. Był pewny, że Hermiona już nie śpi - nie ważne jaka teraz była - dwunasta to zdecydowanie pora, w której będzie już na nogach. Po wyjściu z pod prysznica, usiadł przy biurku i niby to kreśląc w powietrzu znak nieskończoności, wyczarował sobie papeterię z rodzinnym herbem. Wziął czarne, bardzo dobrze zrobione - jak zauważył - pióro z sekretarzyka i zaczął spisywać tą paranoję.

Potter,

z pewnością niezmiernie ucieszy cię fakt, iż Hermiona Jean "Sunny" Granger (jeszcze) ma się dobrze.

Ufam, że twój rozum nie spłonął doszczętnie kiedy przydzielałeś mi to zadanie, bo twoja kompetencja jest tak absorbująca, że aż żadna.

Z wyrazami szacunku,

Draco Lucjusz "Szafir" Malfoy - podwładny bliznowatego idioty Harry'ego Pottera

Przebiegł wzrokiem po tekście i prychnął. Co za paranoja. Zakleił kopertę, przyjrzał się jej uważnie i czekał, aż zniknie. Sięgnął po kolejną kartkę i tym razem ostrożniej dobierał słowa. Teraz, to była delikatna sprawa.

Ojcze, Mamo

mam nadzieję, że wszystko u Was dobrze.

Zostałem wysłany na misję we Francji. Co więcej, okazało się, że Hermiona mieszka niedaleko i ma się bardzo dobrze. Widujemy się. Staramy się dogadywać. Ona potrzebuje jeszcze wiele czasu, by poukładać sobie pewne sprawy. I wiem na pewno, że tu gdzie jest, jest jej dobrze.

Nie martwcie się proszę. Zadbam o nią najlepiej jak to będzie możliwe. To moja siostra.

Nie martwcie się.

Wrócę najszybciej jak to możliwe.

Z wyrazami szacunku,

Draco Lucjusz Malfoy

Był z siebie dumny. Nie skłamał ani razu.

Położył się na łóżku. Rozpostarł dłoń, a na niej zmaterializowała się jego różdżka. Obracał ją w palcach, czekając na gwałtowną odpowiedź Pottera lub na niego samego. I już dziesięć sekund później na stoliku nocnym zobaczył służbową pocztę. Otworzył kopertę i zobaczył dokładnie to, czego się spodziewał.

Co to, kurwa, ma znaczyć?!

Draco nie miał ani cienia ochoty mu odpowiadać, ale wiedział, że jeśli go zignoruje, to on się tu pojawi. A ostatnią rzeczą, której mu było potrzeba, to rozjuszony Gryffon, który swoim zachowaniem uwielbia przypominać hipogryfa.

Przytknął koniuszek różdżki do skroni, a potem strzepnął srebrzystą ciecz do przygotowanej fiolki. Pomyślał o tym, że to właściwie jedyna rzecz do jakiej używa swojej różdżki. Miał mu to przeteleportować, ale stwierdził, że powinien poćwiczyć zaklęcie patronusa. Kiedy ostatnio go używał, nazwał swoje życie spełnionym, a teraz...

Przywołał szczęśliwe wspomnienie i zamiast srebrzystej kobry, która u Hermiony była formą jej duchowej przemiany po zdradzie Rona, zobaczył Jacka Russella Terriera. Jęknął w poduszkę. Jego patronus miał formę osoby, którą kochał. A skoro ten Hermiony uległ zmianie, to jego też... Przynajmniej Potter lepiej zrozumie, pomyślał wysyłając do niego swoje wspomnienia.

Powrócił do obracania różdżki swoimi długimi, bladymi palcami, zastanawiając się czy gdyby użył odrobinę więcej mocy, to rozkruszyłaby się w jego dłoniach.

Pomyślał o dziewczynie mieszkającej za ścianą. Nie zamierzał stąd wychodzić dopóki sama tego nie zażąda - a pewnie tego nie zrobi. Odrobinę wytężył swój słuch i starając się zignorować inne, niepożądane dźwięki, skupił się na tym, co ona robiła. Usłyszał krótkie, lekko drapiące dźwięki. Domyślił się, że siedzi w papierach i skrobie po pergaminie. Mógł w każdej chwili wejść do jej głowy, ale nie chciał tego robić. Ona zasługiwała na swoją prywatność.

Chcesz ją znaleźć, pomyślałem zdumiony. Nagła panika i przerażenie ogarnęło moje ciało. Zwariowała. Nie mogła. Dlaczego? Jak? Co potem? Co jeśli się nie uda?

- Och, Draco - szepnęła widząc moją minę. - Ja nie proszę cię byś jej szukał. Jeśli będzie trzeba znajdę ją sama. Ale nie chcę dłużej żyć z myślą, że na własne życzenie jej nie znam. Ale teraz - po raz pierwszy - proszę cię, byś pozwolił mi jej szukać.

- Ty... prosisz mnie? - powtórzyłem zdezorientowany. - Ale dlaczego?

- Bo potrafisz mnie powstrzymać. Wystarczy twoje pstryknięcie palcami, a nie znajdę jej.

- Ale mamo, ona może...

- Wiem - Miała taki zacięty wyraz twarzy. - Draco, proszę.

Zacisnąłem wargi bijąc się z myślami. A potem spojrzałam w te bladoniebieskie oczy i westchnąłem. Przecież wszelki zdrowy rozsądek straciłem słysząc, że mam siostrę. Westchnąłem pokonany.

- Znam detektywa - powiedziałem cicho.

Spojrzała na mnie pytająco, była taka zaskoczona moimi słowami.

- Nazywa się Hermiona Granger.

Tej nocy również nie zmruży oka.

Szukajcie a znajdziecie - Dramione✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz