Część XXVI

456 17 3
                                    

Draco robił poranne pompki i był zadowolony z tego, że Potter wciąż się nie pojawił. Z nadzieją, że skoro minęło już tyle czasu, to jednak tego nie zrobi podniósł się i poszedł na siłownię. Westchnął zrezygnowany na myśl, że podnoszenie ciężarów nie sprawi, że jego głowa pozbędzie się tak niechcianych wspomnień.

Byłem na ostatniej prostej do gabinetu Pottera, kiedy wytoczyła się z niego czwórka aurorów. I było to dziwne. Skinęli mi głową na przywitanie, a ja odpowiedziałem im tym samym, a potem zniknąłem w biurze Harry'ego. Rozsiadłem się wygodnie na przeciwko niego i nalałem sobie wody.

- O co chodzi?

Spojrzał na mnie zaskoczony.

- Ja nie mam nic do roboty, więc po co ci była czwórka aurorów do jednego zadania?

- Bo pracują nad tym od dawna.

- Nad tym? - powtórzyłem czekając na konkret. Napiłem się wody.

- Pilnują Hermiony - burknął zły na siebie, że jednak powiedział prawdę. A ja oplułem go wodą.

- Że Granger?

- Tak, Granger! - powiedział zirytowany, aż wstając z miejsca.

- Ej, ej - wyluzuj. A teraz powiedz, o co chodzi. Po co jej ochrona? Weasley przecież jest... aurorem. - Nie chciało mi to przejść przez gardło. Rudy szmaciarz.

- Oni nie są razem i nie pytaj więcej o nich! - Był strasznie spięty mówiąc o tym. I wiedziałem, że to jego tabu. Że to dlatego ma taki oschły kontakt z Wieprzlejem.

- Więc po co jej ta ochrona? - Przezornie odstawiłem szklankę.

- Bo nie mam z nią kontaktu. - Bardzo dobrze, że odstawiłem szklankę.

- Zaskakujesz mnie coraz bardziej, Potter. To twoja przyjaciółka - wypomniałem mu.

- Właśnie. I dlatego aurorzy ją szpiegują.

- Co masz na myśli mówiąc szpiegują?

- Właśnie to.

- I ona się nie domyśliła? Zawsze wydawała się być tą najinteligentniejszą z waszej trójki.

- Jeszcze nie. I niech tak zostanie.

- To ilu z nich ją obserwuje?

- Dwóch, a wieczorami jeden.

- To idiotyzm, zdajesz sobie z tego sprawę, Potter?

- Nikt cię o zdanie nie pytał, Malfoy - wycedził.

Zniknąłem.

Jego aurorów znalazłem natychmiast. Przyjrzałem się miejscu, które obserwowali, a potem prawie zbierałem siebie z podłogi. Podszedłem do jednego ze stolików i przyglądałem się dziewczynie siedzącej przy winie z wysokim szatynem. Natomiast ona, ona nie wyglądała jak ona.

Niebotyczne obcasy, krótka, złota sukienka, ciemne, kocie oczy, króciutkie, proste włosy, czerwone i ciemnogranatowe paznokcie i krwistoczerwona szminka. Ale to nic. Ona sama zadziwiała. Całą sobą pokazywała pewność siebie, wyższość nad innymi. Wiedziała jak na nią patrzą i bynajmniej jej to nie peszyło. Co więcej, zdawała się flirtować z mężczyzną, który siedział na przeciw niej.

Z transu wyrwał mnie kelner. Rozdrażniony zamówiłem wino. Jak się potem okazało Chambertin to nie był, co strasznie mnie zirytowało. Co to w ogóle za rocznik?

Szukajcie a znajdziecie - Dramione✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz