Część XIV

537 31 3
                                    

Gdy wszedł do gabinetu zobaczył, jak zwykle, stertę papierzysk walającą się po całym pomieszczeniu.

- Malfoy? Co ty tu robisz? Nie powinieneś szukać siostry? - zapytał zdziwiony.

Draco spojrzał na niego jak na kosmitę.

- Wzywałeś mnie. Pięć dni temu, mówiłeś, że mam się tutaj zjawić dokładnie o tej porze.

Harry westchnął ciężko i spojrzał na stertę papierzysk, która wydawała się magicznie rosnąć. Westchnął raz jeszcze i przeniósł wzrok na blondyna, który już zdążył wygodnie się rozsiąść na krześle przed nim i nalać sobie wody.

- Musisz mi wybaczyć, ale dzisiaj jest... bardzo przygnębiająca rocznica i nie mogę się pozbierać.

Brwi Draco powędrowały w górę.

- Zaraz znajdę notes i powiem ci czego chciałem.

Zaczął grzebać w papierach i otwierać szuflady, szukając zguby.

- Notes masz tutaj... – powiedział Malfoy, kiwając mu czarnym przedmiotem przed nosem, by sekundę później rzucić nim w miejsce, na którym leżał – biurko, przed samym nosem Harry'ego. - A tutaj masz raport, z którym miałem przyjść - zakończył wyciągając do niego dłoń z kartką.

Spojrzenie szatyna jednoznacznie mówiło „Nienawidzę cię, Malfoy!"

- Wiem, Potter, wiem. Ja ciebie też – powiedział ze śmiechem.


*


Narcyza nacisnęła dzwonek u drzwi.

- To pani? Dzień dobry, nie spodziewałam się takiego gościa. Proszę wejść.

Siedziały popijając herbatę

- Co panią tutaj sprowadza.

- Byłam na zakupach i dostałam kilka żurnali, z których chętnie bym coś sobie wybrała. Jednak nie mogę się zdecydować. Jest pani modelką i dobrze pani zna te tkaniny.

Wtedy Hermiona powiedziała jedną z tych rzeczy, o którą jeszcze kilka lat temu by siebie nie posądziła.

- Proszę, nie „pani". Jestem po prostu Hermiona.

Uśmiechnęły się do siebie.

Zaczęły wspólnie przeglądać albumy, dyskutując o kreacjach i dodatkach. W pewnym momencie zaczęły nawet zastanawiać się co też pasowałoby Gryfonce.

- Ma pani już jakieś typy? - zapytała godzinę później, a blondynka twierdząco kiwnęła głową. - To co? Fifth Avenue?

Narcyza nie mogła pojąc tego jak dobra może być ta dziewczyna.

- Chwileczkę. A czy ja nie przeszkodziłam pani w czymś?

- Nie bardzo. Może pokażę pani co robiłam, a potem wyjaśnię? Zaoszczędzimy czas. - Spojrzała na zegar. - Chociaż on i tak nie ma znaczenia.

Zaprowadziła ją do jednych z drzwi i poszła przodem, w dól. Gdy dotarły na miejsce, okazało się, że są w magicznie powiększonym pokoju, który był połączeniem laboratorium i hali zaklęciowo-treningowej.

- Czy całe twoje życie to praca?

- Tak.


*


- Co z twoją mamą? Gdzie teraz jest?

- Na zakupach. Wiesz... wydaje mi się, że jest radośniejsza. Często się uśmiecha, wróciła do fortepianu, ale nie wiem dlaczego.

- Poszukiwania jeszcze nie posunęły się na przód?

- Nie. To tak jakby coraz bardziej wierzyła, że ją znajdzie...

- Jest coś jeszcze, prawda?

Przytaknął.

- Mam wrażenie, że się do niej przywiązała.


*


Przechodziły właśnie najdroższą ulicą świata, pośród milionów innych ludzi, ale na pewno nie rozmawiały o czymś normalnym dla zdecydowanej większości z nich. Hermiona na swoich ogromnych obcasach, eksponując długie nogi, a obok Narcyza – kobieta w średnim wieku, z pięknymi, długimi blond włosami, w sukience z ostatniej kolekcji Armaniego. Oczywiście, z daleka wyglądały jak matka z córką, ale były też do siebie zupełnie nie podobne. Chociaż... W wyniosłości Hermiony było coś Malfoyowskiego. Ale ludzie się zmieniają, a ona nigdy nie przypuszczała, że się taką stanie.

Było coś jeszcze, każdy mężczyzna się za nimi odwracał.

Dla Narcyzy było to zupełnie nowe doświadczenie. Hermiona nie byłą ani jej siostrą, ani jedną z dawnych przyjaciółek. Nie mogła przestać myśleć o tym, jakby to było iść tak z własną córką. Rozmawiać z nią o wspólnych zainteresowaniach, przyglądać się jak piękną jest kobietą. A przede wszystkim, nie myśleć o wszystkich bolesnych faktach z nią związanych. Dla pani Malfoy w Hermionie było coś ujmującego. Siła i waleczność, ale też delikatność i romantyzm. To wszystko było w niej widać jeśli się z nią szczerze rozmawiało i wcale nie trzeba było rozmawiać o niej! Wystarczyło poruszyć jakiś interesujący ją temat i ten płomień w jej sercu natychmiast zaczynał płonąć. Była jeszcze nienawiść. Nienawiść do Dracona. O tak, to Narcyzę bardzo bawiło. Sposób w jaki dziewczyna reagowała na jej syna, był tak zabawny, że aż ujmujący. Ona nienawidziła grzecznego, ujmujące, dżentelmeńskiego Malfoy'a. Wolała przez całe życie wierzyć, że jest cynicznym, podłym i źle wychowanym smarkaczem, niż zgodzić się z tym, że jest dobry. No i pociągał ją, a tego już w ogóle nie potrafiła tolerować.

Narcyza stwierdziła, że potrafiłaby patrzeć na ich utarczki przez całe swoje życie.


*


- Do kogo?

- Do Hermiony.


*


- Pracuję nad nowym zaklęciem. Czasem też bawię się eliksirami i to miejsce często mi się przydaje.

- Nad jakim zaklęciem, jeśli mogę spytać?

- Pani sprawa zainspirowała mnie do stworzenia zaklęcia, które sprawi, że gdy odnajdę pani oprawcę, on doprowadzi mnie do pani córki.

- Takie zaklęcie, może być bardzo niebezpieczne w nieodpowiednich rękach.

- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego nie dowie się o nim nikt poza panią.

- Ufasz mi?

- Tu chodzi o pani córkę.


*


- Nie mogę uwierzyć, że ona nigdy nie zauważyła, że szpieguje ją banda idiotów.

- To może świadczyć o tym, że jednak nie są takimi idiotami jak ci się wydaje.

- Masz rację, Weasley'a nikt nie przebije. Ale jeszcze tylko tylko jeden dzień! - powiedział z ulgą.

Harry zacisnął dłoń w pięść.

- Dobrze, że pozwoliłeś mi przejąć pałeczkę, jeszcze trochę i mówię ci, skompromitowałbyś się tak, że nawet ja bym ci tego nie życzył. Prawdopodobnie.

- To, że tobie to odpowiada, chyba jednoznacznie mówi, że mnie już nie – wytknął mu.

- Dobrze wiesz, że z nikim nie jest tak bezpieczna jak ze mną. Nawet z tobą. Zwłaszcza z tobą, Harry.


- Malfoy?

- Co, Potter?

- Idziemy na piwo?

- Chodź.

Szukajcie a znajdziecie - Dramione✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz