Otworzyłam oczy i podniosłam się biorąc gwałtowny wdech. To był tylko sen. Westchnęłam głęboko doprowadzając się do spokoju z wzrokiem wbitym w kołdrę. Układałam sobie wszystko po kolei w głowie i przetrawiłam te chore zdarzenia mojej wyobraźni.Przeciągnęłam się czując dozę bezpieczeństwa i rozejrzałam się powoli po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Otworzyłam szerzej oczy i zasłoniłam usta. Dwie białe i brązowe ściany, czarne biurko i komoda. Byłam u siebie. Podniosłam się szybko z łóżka.
— Mamo? — krzyknęłam i wybiegłam z pokoju.
Szlam przez krótki korytarz uważnie rozglądając się przy tym na wszystkie strony. Nagle usłyszałam grające cicho radio w kuchni na końcu mieszkania. Dotarłszy do źródła muzyki przystanęłam i spojrzałam na wnętrze pomieszczenia zza ściany. Przy kuchence stała kobieta o czarnych włosach i mieszała coś na patelni nucąc piosenkę z głośnika pod nosem.
— Mamo? — zapytałam ponownie
Kobieta odwróciła się szybko. Napotkała moj zbłąkany wzrok i uśmiechnęła sie ciepło. Wytarła dłonie o czerwony fartuch i wsunęła kosmyki włosów, które wypadły z jej krótkiego kucyka, za uszy.
— Castrid, wstałaś już. Siadaj skarbie zaraz ci podam. — powiedziała i wróciła do wykonywanej czynności
Posłusznie usiadłam na drewnianym krześle, które lekko pode mną zaskrzypiało i oparłam głowę na nadgarstkach. Popatrzyłam na sylwetkę mojej mamy, stojącej do mnie tyłem. Wyraźnie przytyła i przerzedziły jej się włosy. Co chwila przestępywała z nogi na nogę nie mogąc utrzymać ciała w spokoju. Odwróciwszy sie w moją stronę, podeszła do stołu i położyła przede mną talerz z parującą jajecznicą i tostem.
— Skąd się tu wzięłam? — zagadałam chcąc wiedzieć dokładnie na czym stoję
— Nie rozumiem — odparła patrząc na mnie badawczo.
— Byłam w ośrodku i nagle jestem... tutaj.
— Ah, o to ci chodzi. Zasłabłaś na wycieczce i dyrektor musiał cię odwieźć . — uśmiechnęła się lekko — Idę do salonu, jakby coś się działo to wołaj.
Wyłączyła melodię lecącą z radia i wyszła. Zastanawiałam się o jaką wycieczkę jej chodziło. Czy nie wiedziała gdzie naprawdę byłam? Wyglądała na zupełnie nieświadomą, a przynajmniej dobrze udawała. Popatrzyłam na jedzenie nie czując przypływającego apetytu. Nagle zdałam sobie z czegoś sprawę. Wstałam szybko od stołu i pobiegłam do swojego pokoju starając się nie potknąć. Zamknęłam drzwi na klucz i spojrzałam na ściany.
— No gdzie jesteście... — szepnęłam
Odsunęłam szafę. Przesunęłam papiery z biurka. Zajrzałam do zeszytów wertując prędko każda stronę. Nigdzie nie było moich krajobrazów. Oddech mi przyspieszył i poczułam serce panicznie uderzające o moją klatkę piersiową.
— Gdzie jesteście? — powtórzyłam
Wyciągnęłam rękę w stronę ściany, ale od razu ją cofnęłam. Bałam się tego co się nastąpi. Głowę wypełniły myśli, że spełnią sie moje najgorsze obawy. Zrobiłam kilka powolnych, ale stanowczych kroków w przód i ponownie wyciągnęłam dłoń przed siebie. Moje palce dotknęły zimnej powierzchni ściany, a ja zamknęłam oczy. Przesunęłam rękę w dół, po czym spowrotem ją cofnęłam. Podniosłam powieki, a ściana była biała.
— Nie! — krzyknęłam i uderzyłam pięściami w twardą powierzchnię upadając na kolana — Nie, nie, nie!
Byłam wściekła. Jak to się mogło stać? Dlaczego byłam tak nieuważna? Wstałam gwałtownie czując buzującą we mnie furię. Chwyciłam torbę leżącą na podłodze koło biurka i wygrzebałam z niej mały telefon. Wybrałam właściwy numer i wsłuchiwałam się niecierpliwie w sygnał, ktory po chwili ustąpił męskiemu głosowi po drugiej stronie.
— Halo? — odezwał się
— Joshua?
Dzień dobry
Te rozdziały są świątecznym cudem. Cudem jest też świeżo opublikowane opowiadanie mojej przyjaciółki Julciak22 pt. "Rge Velt: Nowy początek", na które wszystkich bardzo serdecznie zapraszam. Następny rozdział pojawi się szybciej niż ostatni, obiecuję.
Pozdrawiam
Blessed Peas
CZYTASZ
Atelier
AdventureKiedy tylko ludzie w czarnych garniturach zabierają Castrid do ciemnego samochodu, jest wściekła na siebie, że była zbyt słaba, by się postawić. Wiedziała, że to jej zdolność była tego powodem, ale nie wiedziała kto by ją chciał. Była bezużyteczna...
