• 19 •

380 53 7
                                        

Szłyśmy szybko zmagając się z deszczem i wiatrem zmierzającym w przeciwną nam stronę. Panował całkowity mrok, ale wiewiórka szła tuż koło mojej nogi. Czułam jej pazury co chwila wbijające mi się w stopę i ciche popiskiwanie. Silne podmuchy co chwila zwiewały mi z głowy kaptur i musiałam iść zasłaniając sobie część twarzy przed wodą, która już i tak spływała po moim nie zakrytym ciele strumieniami. Weszłyśmy do lasu, w którym było jeszcze ciemniej. Często słyszałam, przedzierające się przez szum liści szczekania psów, lub wycia innych zwierząt, których nie znałam. I nie chciałam znać. Moje buty już zdążyły przemoknąć od chodzenia po kostki w błocie. Usłyszałam szczękanie moich zębów spowodowane zimnem. Nagle poczułam drapnięcie. Wiewiórka próbowała wspiąć mi się na spodnie, ale ciągle ześlizgiwała się po skórze kozaka. Wzięłam ją na ręce i szłabym dalej gdyby nie nagły strumień światła przedzierający się przez drzewa. Spojrzałam na zwierzę na moim przedramieniu, które kiwnęło głową. Kucnęłam przy najszerszym drzewie, za którym byłam w stanie schować się cała i wychyliłam się lekko, chcąc zobaczyć źródło światła. Dałam radę ujrzeć pięć postaci w czarnych płaszczach z kapturami na głowie. Pomiędzy ciałami stojących ludzi, widziałam mieniąca się na jasnoniebiesko, szklaną kulę, przybierającą jednak coraz ciemniejszą barwę z każdym słowem zebranych. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu i nie kontrolując tego co robiłam, krzyknęłam i odwróciłam się, tracąc przy tym równowagę. Upadłam na plecy i uderzyłam głową o twardy korzeń drzewa. Świat rozmazał mi się przed oczami i mimowolnie zamknęłam oczy.

Krótki jak cokolwiek, przepraszam. Nie mam humoru za bardzo, ale obiecałam, że będzie dzisiaj. Dzięki za motywację w postaci śmierci pumy.
Buzi

AtelierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz