• 22 •

267 47 1
                                        

Usiadłam twarzą do Patricka. Anislee oznajmiła, że tylko ja i Morgana nie wiedziałyśmy czym są Tabry, a chłopak najlepiej nam to wyjaśni.

— Ciężko to wytłumaczyć — zaczął —  Są to wysłannicy ośrodka, tak jakby łowcy. Kiedy dzieje się coś niepożądanego wkraczają do akcji. Są podstępne i szybkie. Mogą pochłaniać całą moc, by obezwładniać i unieprzytomniać osoby, których szukają. Tabry mogą przybierać postać zarówno człowieka jak i potwora o małym pysku i ogromnym tułowiu.

— Więc co mamy robić? — zapytałam — Gdzie my właściwie zmierzamy?

— Do schronu. Są tam ludzie, którzy również unikają Tabr jak ognia. — odparła Anislee

— Skąd ty to wiesz?

— Byłam tam, niestety złapano mnie ponownie.

— Jak tam jest? — zapytałam i podsunęłam się do dziewczyny

— Sucho przede wszystkim...

— Dobra dziewczyny — przerwał nam Patrick — Do rzeczy. Jak długo się tam idzie?

— Stąd? — Anislee zamyśliła się na chwile — jeżeli chcemy dojść przed rozpoczęciem się zimy, musimy juz isc.

— Niedawno zaczęła się jesień, ptaki dopiero wylatują.— odparłam

— Właśnie, zapomniałabym!  — dziewczyna uśmiechnęła się i wstała szybko

Machnęła ręką i przez okno zaczęły wchodzić do wilgotnej i chłodnej chatki zwierzęta. Kuna, łasica, wiewiórka, fretka, wydra ,. Patroni. Westchnęłam gleboko. Rude zwierzątko podbiegło do mnie szybko i zaczęło się łasić.

— Wzięliście ich ze sobą? — zapytałam

— Można to tak powiedzieć — odparła Morgana — Trochę się zgubiły.

Nie oczekujcie ode mnie proszę regularności we wstawianiu rozdziałów. Tego nie sprawdzałam, i nie czytałam. Może kiedyś to zrobię. Będą się one pojawiać w swoim czasie. Może po dwudniowej, może po tygodniowej, może po kilkumiesięcznej przerwie. Dziękuję za 4 tysiące wyświetleń i przepraszam za swój cynizm.
Pozdrawiam
Blessed Peas

AtelierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz