Prezenty

616 34 6
                                    

Perspektywa Scotta:

Była godzina 19.55, gdy wróciliśmy z patrolu koło szpitala. Jak myśleliśmy nic nie znaleźliśmy w kwestii Stilesa. 

Jak ten dureń mógł pozwolić się opętać? Jak!? 

Uspokój się Scott... twój najlepszy przyjaciel na pewno walczył... taki jest... to Stiles... on nigdy nie poddaje się tak łatwo.

Rozdzieliliśmy się i to całkiem niedawno. Deaton wraz z Mailią pojechał do kliniki sprawdzić co znalazła Alison w bestiariuszu. Ja wraz z Lydią i ojcem Stilesa poszliśmy na górę poszukać wskazówek w jego, przepełnionym licznymi papierami i informacjami, pokoju.

Po godzinie poszukiwań odnaleźliśmy dwie. Jednym z nich był mały prezent leżący obok szachów, które jak zapamiętał szeryf, wczoraj były inaczej ułożone. 

– Dlaczego wszystkie są podpisane naszymi imionami? – bąknąłem, unosząc brwi na widok karteczki ze swoim imieniem.

– W ten sposób Stiles tłumaczył mi te wasze nadprzyrodzone walki i zdolności oraz strategie, jakie obieraliście na danym etapie walki. – wytłumaczył szybko Stilinski. – Hymm... Pionek Dereka jest na szach... co znaczy, że coś mu się stanie. 

– Czyli powinniśmy zawiadomić Dereka. – skwitowała prosto Lydia.

– Myślę, że lepiej powiedzieć mu to prosto w twarz – mruknął szeryf.

– Ja pójdę – Wystąpiłem na przód i wyszedłem z pokoju dzwoniąc do Dereka. 

Próbowałem mu wyjaśnić, że chcę się z nim spotkać, aby go przed czymś ostrzec, ale kazał mi powiedzieć przez słuchawkę o co chodzi. Z westchnieniem w końcu to z siebie wydusiłem.

W takim razie będę czekał na tego gównianego jebanego Nogitsune czekał!!! – krzyknął w słuchawkę i się rozłączył.

Z lekkim oporem wróciłem do pokoju, gdzie szeryf i truskawkowa blondynka pochylali się nad jakimiś kartkami.

– O Boże...-wyszeptał szeryf.

– To kod morse'a, prawda proszę pana? – dopytała zielonooka.

– Tak. Uczyłem kiedyś go używać, nie wiem nawet dlaczego. Ale widzę, że się teraz przydało. – wymamrotał pod nosem.

– A co to oznacza? – zapytałem Noaha stojąc w progu.

–  Lydia słuchaj do dokładnego tłumaczenia potrzebują słownika Morse'a, czystą kartkę papieru, ołówek i gumkę znajdziesz to wszystko w moim gabinecie. – zignorował mnie, mówiąc dziewczynie czego potrzebuje. Przepuściłem ją w drzwiach, a ona pociągnęła mnie za sobą, mówiąc żebyśmy dali szeryfowi chwilkę spokoju.

Przynieśliśmy wszystkie potrzebne rzeczy i ojciec opętanego, poprosił jeszcze abym zrobił mu dzbanek mocnej, sypanej kawy, bo może mu to trochę zająć. 

 Kiedy już postawiłem kawę na stole w raz z trzema kubkami, to dostałem sms-a od  Deatona. Napisał, że gdy wchodził do kliniki to z sufitu spłynęła na niego pułapka w postaci jadu Kanimy i leżał jakąś godzinę patrząc się na malutki prezent, który leżał na stole. Kiedy już wstał, to przeszukał każdy kąt budynku i nie odnalazł  bestiariusza. Pisał też, abyśmy niezwłocznie przyjechali, aby odebrać paczkę w której były dwie kartki zapisane łaciną.

Kiedy miałem już wyruszać, rozbrzmiał dźwięk telefonu szeryfa. Odebrał i mamrocząc coś szybko, pokiwał głową i kazał mi jeszcze odebrać paczkę od Stilesa i Nogitsune, którą zostawili na komisariacie. O nic nie pytając pojechałem sam po te rzeczy, zostawiając mężczyźnie Lydie do pomocy. 

Obróciwszy szybko odpowiednie miejsca w mieście, wróciłem do domu szeryfa, który o dziwo już kończył rozszyfrowywanie. Niechał nic jeszcze mówić, co było tam napisane, ale widać było iż go to martwiło. N

Nie mam pojęcia w która to już byłą godzina, gdy zadzwonił jego służbowy telefon. Przełączono połączenie z komisariatu na szeryfa.

– Halo? Co się dzieje? Kto dzwoni? – zapytał służbowym, poważnym tonem starszy mężczyzna.

Usiadłem na krześle koło niego, wyostrzając przy tym słuch i słuchałem relacji masakry w domu dziewczyny, która dzwoniła.

Mówiła, płacząc cały czas, że ktoś powiesił jej ojca i poderżnął jej matce gardło. Mówiła o wszystkim z najdrobniejszymi szczególikami, a w jej głosie było słychać strach i ból straty. Zacząłem się zastanawiać, czy ktoś tam czasem nie jest przy niej, bo mógłbym się założyć o cokolwiek, wątpię aby ona sama chciałaby mówić takie rzeczy przez telefon

– Wiesz kto to zrobił? – zapytał poważnie dziewczyny i już wstawał, kierując się na dwór w stronę radiowozu. Noah machnął jeszcze ręką w moją stronę, chcąc abym pojechał z nim. Lydia była zajęta tłumaczeniem łaciny, więc jej nawet nie ruszaliśmy.

– To my dzwonimy. Ja i Nogitsune - powiedział zadowolonym tonem i oddał dziewczynie telefon, żeby mogła podać adres. Zadrżałem z szoku i niedowierzania. Jak on mógł?

 Dojazd nie zajął nam długo. Gdy tylko przyjechaliśmy, to od razu Stilinski wyskoczył ze swojego miejsca kierowcy i pognał na miejsce zbrodni.

Ja zacząłem skanować las oczami i niuchać powietrze, licząc że wyniucham przyjaciela. Kiedy mężczyzna przyszedł, odwróciłem go dyskretnie w odpowiednią stronę.

– Pomiędzy sosną, a dębem mniej więcej na środku jest ciemny kształt, który pachnie i wygląda jak Stiles. – szepnąłem mu do ucha. Musiałem się schylić odrobinę, aby to uczynić.

Szeryf spojrzał w tamtą stronę i aż mu się łza w oku zakręciła, ponieważ poznał ten kształt. Widzieliśmy, że chowający się zrozumiał, iż został spostrzeżony i osunął się jeszcze bardziej w mrok lasu. 

Odwróciłem wzrok, nie dostrzegając już sylwetki bruneta.

– Scott widzisz go jeszcze? – spytał z nadzieją.

– Nie, przykro mi proszę pana. Chodźmy do środka.. nie ma już sensu tu tak sterczeć. – zaproponowałem cicho.

Weszliśmy do domu i od razu udaliśmy się do salonu, gdzie miało miejsce to całe zamieszanie. To, co ujrzałem załamało mnie doszczętnie. Czy jest jeszcze ratunek dla Stilesa?

Zauważyłem niebieskowłosą i bez chwili wytchnienia podszedłem do niej i przytuliłem. Po chwili dołączył do nas szeryf i jego zastępca.  

– Dziękuję za przyjście – bąknęła dziewczyna, wtulając w moje ramiona. Widać było, że ledwo do tej pory powstrzymywała się przed zemdleniem.

– Zaraz zabierzemy cię do szpitala.. jesteś już bezpieczna Ewa – mówił uspokajająco Parrisch, a ja zastanawiałem się skąd zna jej imię. Ja sam znałem ją tylko z widzenia ze szkoły.

Ewa uniosła smutno kąciki ust i wtuliła się we mnie bardziej. Widocznie uspokojona zasnęła, choć strasznie się wierciła w moich ramionach. Zapewne śniły się jej koszmary... pewnie będzie je miała do końca życia. Biedna dziewczyna.



Remont rozdziału: 30 grudzień 2017 r

Napisany był: 29 grudzień 2016 r

Mroczny Ja (Stiles/Nogitsune) [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz