Ojciec I Syn

591 36 0
                                    

Przyjechałem wraz z McCallem na komisariat policji. Widziałem przez szybę, jak ojciec siedzi u siebie w biurze. Widziałem, że szukał czegoś. Pewnie były to kluczyki. Kiedy był zmartwiony zapominał, że leżą tam gdzie zawsze. Był tak zaabsorbowany szukaniem, iż nie zauważył jak stałem w progu i uważnie go obserwowałem. 

– Są w kubku tam gdzie je zawsze kładziesz, Tato. – mruknąłem dziwnie rozczulony, przez co czułem jak przez moje ciało przechodzi delikatny dreszcz bólu. Emocje były złe i tylko czułem się przez nie gorzej.

Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a potem na Scotta, który chyba myślał, iż nie dostrzegę jego lekkiego skinięcia głowy. Była to odpowiedź na nie zadane do niego pytanie mojego Ojca. Czyli, czy to ja czy nie ja.

 Podszedł do mnie i przytulił w rozpaczliwym uścisku. Zaczął płakać.  Dołączyłem do niego z lekkim przymusem, nie chciałem aby wyszło to nienaturalnie i potrzebowałem, aby mi bezgranicznie zaufali. Chociaż wiedziałem, że mu włos z głowy nie spadnie, to było mi okropnie źle ponieważ on nie miał takiej gwarancji, co do mnie. Wiedział, że może mnie stracić. Pewnie miał chwilę rozpaczy. Pewnie wtedy chciał się upić na śmierć, ale się nie poddawał. Robił to wszystko dla mnie. A ja? Bałem mu się wyznać prawdę. Teraz kiedy byliśmy tak w swoich objęciach naprawdę zachciałem, żeby Nogitsune przestał istnieć. Czułem się rozdarty i to boleśnie. Z jednej strony był mój ojciec, a z drugiej lisi duch. Wiedziałem już, że dopóki on jest daleko i ma Lydie, nie zaufają mi. Nawet jeżeli będą mieli prawdziwe poważne dowody. Nie dziwię im się, sam sobie już nie ufałem. Czy właśnie zdradzałem Nogitsune. czy samego siebie?

Zauważyłem, że Scott gdzieś poszedł. Nie martwiłem się tym. Nie miałem powodu.

– Nie wiesz nawet, jak się bałem. – powiedział, kiedy już przestaliśmy się ściskać. –  Wiem, że nie za często to mówię, zwłaszcza po jej śmierci, ale....ale... Kocham Cię Synku. – Mówiąc to zaczął płakać jak małe dziecko. Ten widok mnie rozbroił, przez co uroniłem łzy. Wiem, że jestem już dorosły, ale przytuliłem się do mojego Kochanego Ojca, jak malutkie dziecko pragnące ochrony. On nawet nie ma pojęcia że mogę umrzeć. Załamał by się.

Czułem się coraz gorzej. Moje rozdwojenie, przez kontakt z tatą pogłębiało w jakiś sposób pustkę po Nogitsune.

– Też Cię Kocham. Najbardziej na świecie. Obiecuję już nie pozwolę, żebyś przez to przechodził. – Niejako mu skłamałem. Nie miałem prawa tego obiecywać, nie wiedziałem, co przyniesie przyszłość.

I tak trwaliśmy w swoich objęciach. Znowu. Tata zabrał już wcześniej wspomniane kluczyki i pojechaliśmy do domu. Porozmawiać, zjeść prawdziwą kolację z herbatą i trwać przy sobie.

Rozeszliśmy się do swoich sypialni o około piątej nad ranem. To że byłem zmęczony, wyraźnie odbiło się na moim wyglądzie, bo ojciec mówił że sen przyda mi się, nawet bardzo się przyda. Jednak dzisiaj bałem się zasnąć. Wiedziałem, że Nogitsune będzie zły ponieważ zwątpiłem w Nas. Teraz spotka mnie kara.

***

Sen:

Szedłem przez ciemny korytarz w starym obozie Oak Creek. Nie wiem skąd to wiedziałem, ale miałem świadomość, że to ten obóz gdzie on został zabity. Szedłem dalej, kiedy zobaczyłem Nogitsune w moim ciele rozmawiającego sobie z Lydią. Zamachał do mnie ręką, niezauważalnie, tak żebym ja podszedł do nich, ale żeby Lydia nie zauważyła tego gestu. No tak. Przecież ja śnie, ale dla nich jest to jawa. Pojawiłem się tu jako duch, który tylko lis mógł zobaczyć. O to chodziło.

– Nie uciekniesz stąd Lydia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– Nie uciekniesz stąd Lydia. Tylko ja wiem gdzie jest wyjście. – mówił z pogardą i jakoś dziwnie akcentował wyrazy. Ogólnie dziwnie było słyszeć i widzieć swoje odbicie.

Dziewczyna odwróciła się do niego z wyraźnym obrzydzeniem na twarzy. A co jeśli, już nigdy nie zechce mnie przez niego dotknąć? 

Potrząsnąłem gwałtownie głową na tę myśl. Nie miałem prawa tak myśleć.

– Czego chcesz? – Splunęła na moją-jego twarz.

– Czego chcesz? – Splunęła na moją-jego twarz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– Więcej. – mruknął dobitnie.

– Więcej czego?

Nogitsune zaczął powoli schodzić do niej na dół z złowieszczym uśmieszkiem.

– Znasz te wszystkie opowieści o Lisach, Krukach i innych takich? –Był coraz bliżej niej. – W tych opowieściach zazwyczaj są oni głodni, nienasyceni.–  Teraz stał już koło niej i przyciskał ją do krat. Mimowolnie się na to skrzywiłem. – Jestem taki sam– Zbliżył się  jeszcze bardziej, tak że przylegał do jej ciała, tak jak ja nigdy nie miałem prawa. Osaczał ją i szeptał głośnym szeptem do ucha.– Żywię się twoimi uczuciami. Twoim strachem, bólem, cierpieniem. Ale chcę więcej...

– Ale do czego ja jestem ci potrzebna? – pisnęła cicho przestraszona.

– Żebym wiedział kiedy śmierć nadejdzie. – dodał po chwili, przeczesując jej lśniące rude lub truskawkowo blond włosy. – Słyszysz głosy. Więc na pewno Ci powiedziały, że Stiles umiera. Ja potrzebuję ciebie, żebym wiedział kiedy Oni po mnie przyjdą, – Ucałował jej policzek, na co się wzdrygnąłem. Czułem zazdrość. –  bo tylko wtedy będę mógł wdrożyć mój dalszy plan.powiedziawszy  to, otworzył zakratowane drzwi i wepchnął Lydię do okrągłego pomieszczenia. A ona odwróciła się do niego i powiedziała:

– Ty się boisz i niecierpliwisz. Wiesz, że po Ciebie idą. Wiesz, że mnie szukają. Tylko skąd? – mówiła spokojnie.

– A może, czekają oni do jutra wieczoru zapełniając sobie dzień pustymi gestami, słowami? A może mają własne problemy? – Przekrzywił głowę. –Tak wiem, że przyjdą. To jest przeczucie, ty powinnaś mnie w tej sprawie doskonale rozumieć.

– Nie, myślę że ktoś Ci jeszcze pomaga.– Podeszła do krat i spojrzała mu odważnie, wręcz wyzywająco w oczy. – Zapewne wykorzystałeś tą sztuczkę z muchami. – Zerknęła teraz za jego ramię, wprost na mnie, tak jakby widziała, że tam stoję.

– Tak.- Udawał niezadowolenie, tak jakby mówił prawdę. Kłamał. Miał mnie. A ja działałem z własnej inicjatywy. Odszedł od krat i udał się, nic nie mówiąc Lydi, w górę schodów, żeby ze mną porozmawiać.

– Świetny z Ciebie aktor. – Osunąłem się z nim w ciemność, kiedy wreszcie był u szczytu schodów.

– Ty jesteś lepszy. Jesteś tak dobry, że sam nawet w siebie zwątpiłeś, ale powiem ci jedno. Gdybyś naprawdę zwątpił to nie było by tu teraz ciebie. – powiedział z pewnością.

– To co robimy?

– Muszę jutro kogoś zabić żebyś przeżył. – oznajmił.

– Czuję się coraz gorzej. – przyznałem, przeczesując palcami swoje ciemnobrązowe włosy.

–I widzisz po sprawie, to ustalone. Ja mam wybrać, czy ty chcesz? – Uniósł brwi.

– Może Alison? Jest to pierwsza miłość Scotta, a obecnie Issac się w niej kocha. Będą podwójnie cierpieć. Do tego dochodzi jeszcze jej ojciec, któremu została tylko ona.

– Dobrze więc Alison. A teraz idź wypocznij. Czeka Cię jutro ciężki dzień. – Machnął ręką, a ja rozpłynąłem się w cieniu. 


Remont rozdziału: 31 grudzień 2017 r

Napisany był: 6 styczeń 2017 r

Mroczny Ja (Stiles/Nogitsune) [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz