His Plan

520 36 7
                                    

*Jego Plan

Obudziłem się rano wypoczęty i rześki, jak nigdy od dłuższego czasu. Spojrzałem na telefon. Była dziesiąta trzydzieści, pewnie tata już pojechał do pracy. 

 Zszedłem na dół do kuchni. Zostawił mi karteczkę : ,, Stiles martwiłem się o Ciebie ale musiałem jechać do pracy. Scott przyjedzie tutaj dopiero 12.30. Przepraszam''

Miałem rację, ale to było mi nawet na rękę. Będę miał czas na wypełnienie naszego planu. Ubrałem się, chwyciłem dwa kawałki suchego chleba, wsiadłem do Jeep'a i pojechałem na obozu Oak Creek. Miałem z nim odbyć udawaną rozmowę, żeby Lydia zobaczyła, że jestem człowiekiem i że wystarczy wyjąć ze mnie muchę, abym miał kontrolę. Baliśmy się, iż nawet jeśli matka Kiry oświadczy, że jestem człowiekiem to i tak mi nie zaufają. Stąd pomysł z wrobieniem Lydi, że teraz to mną mucha steruję. Dojechałem na miejsce. Tak naprawdę to połknąłem tę muchę, w razie czego. Trzeba grać całą parą, co nie? Doszedłem do końca tunelu i zobaczyłem, że patrzał jak Lydia śpi. Spała sobie smacznie z przyciągniętymi do twarzy kolanami, na siedząco, w tak jakby obronnej pozie która dawała jej nikłe poczucie bezbieczeństwa. Nie odwracając się do mnie mój kompan w knuciu powiedział. 

– No wreszcie się zjawiłeś. Ile mamy czasu? - spytał pospiesznie widząc moją minę.

– Scott ma przyjechać do mnie o 12.30, a jest 10.55 więc spokojnie wyrobimy się.- Po chwili wahania spytałem- Śpi? Słyszy głosy? Mówi przez sen? 

– Śpi. Słyszy głosy. Mówiła przez sen, że nie pozwoli ci umrzeć i jeszcze komuś. Tego fragmentu nie dosłyszałem. To tyle. – wymamrotał.

– Okey –powiedziałem bez uczuć, tak jak on przed chwilą.

– No to teraz z łaski swojej sturlaj się tu na dół. Mówię serio. – dodał poważnie. – Od razu się obudzi i będzie udawać, że śpi, abym tego nie zauważył.

Jak powiedział tak zrobiłem,lecz z małą przyjemnością, ponieważ wszystko mnie bolało no i było to upokarzające. Z turlałem się na sam dół i wylądowałem na klęczkach. Bolało mnie niemiłosiernie całe ciało. Czułem się w tej chwili jeszcze bliżej śmierci, niż ostatnimi czasy. Nie chodzi mi o to, że się go bałem. Po prostu przez nasze rozdzielenie, miałem mniej mocy od niego. Coś za coś. Zobaczyłem, że zerka on na Lydie, twierdząco kiwa głową, co znaczyło, iż księżniczka się obudziła. Zaczęliśmy kolejny poziom naszej gry.

– Nic nie wiesz, nie ufają Ci.Zmarnowałem na Ciebie tylko jeszcze jedną z moich much i zamierzam cię jeszcze wykorzystać - Patrzałem na niego tempo, odgrywając swoją rolę. Rolę sługusa.

– Tak... zmarnowałeś. Ale wiesz? Wcale mi nie jest przykro. - Tak naprawdę much było jeszcze dużo, ale ta była zmarnowana. To była akturat racja. 

– Ala znasz sposób, żeby Ci zaufali.- Stwierdził po prostu prawdę. Naprawdę ich zaufanie było małe, ale po woli je odbudowywałem. Starałem się. To zależało od planu.- Powiedz!!!

Poczułem straszny ból przeszywający moją głowę. Wiedziałem, że posłużył się muchą, aby to wyglądało realistycznie. Ale co nie zmienia faktu że i tak cierpiałem z bólu.

– Muszą mieć pewność...– Ból tak zaślepił mi oczy że nic nie widziałem, tylko czerń.– że nie mam cię w swojej głowie.– No to teraz na pewno mam? Poczułem lżejszy ból, jakby na potwierdzenie moich przypuszczeń.

Widziałem jaki był zadowolony z tego planu. Z mojego cierpienia nic nie miał ale musiał udawać. Byliśmy dwoma połówkami jedności. Moje cierpienie znaczyło dla niego to samo co dla mnie tylko w mniejszym stopniu. Miał skurczybyk po prostu więcej mocy.

Mroczny Ja (Stiles/Nogitsune) [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz