The Plan Is To Save You

524 37 11
                                    

*Plan jest taki aby cię uratować.

Lydia:

Następnego dnia pojechałam do domu Scotta, stamtąd mieliśmy pojechać na pogrzeb Ali. Jej ojciec szybko go zorganizował i zaprosił najbliższych. Wiedziałam, iż było mu ciężko, ale zaprosił też Stilesa.

Widziałam smutek w oczach Stiles'a, albo raczej rozpacz. Na pogrzebie Alisson płakał, jak małe dziecko. Obwiniał się i ja to widziałam, ale nie tylko ja. Wszyscy to widzieliśmy. 

Jego ojciec mówił mu, że to nie jego wina, ale jemu nie wierzył. W ogóle nikomu nie wierzył jeśli ktoś próbował mu powiedzieć, iż to nie przez niego. 

Siedziałam koło Scotta w aucie jego matki. Aiden, Ethan, Isaac oraz Derek powiedzieli, że jeżeli będziemy mieli jakiś plan w sprawie pokonania Nogitsune mamy się do nich zgłosić.  Stiles odjechał z ojcem do swojego domu odpocząć.  Widział, że ma przyjechać na 15.00 do nas na naradę. Ale narada miała się odbyć w domu Scotta szybciej, ponieważ ja, on, Kira oraz Deaton mieliśmy o nim pogadać. A właściwie o tym co się z nim dzieje.

Rozmowa przed przybyciem Stilesa :

– Kiedy byłam tam zamknięta, zasnęłam, a kiedy się obudziłam on klęczał przed Nogitsune. – Tak zaczęłam, po czym streściłam im całe zdarzenie.

– Ach więc Nogitsune wiedział, że my mu zaufamy tylko i wyłącznie, kiedy będziemy mieli pewność, iż nie jest opętany. Tak zrobiliśmy. – mruknął Scott pocierając swoją brodę.

– Teraz na pewno nie ma much w sobie ani nie jest opętany.– Deaton powiedział to z pewnością w głosie. – Wiedziałbym o tym. Inaczej by się zachowywał. Jego mimika twarzy byłaby inna, byłaby pusta.

Pokiwaliśmy twierdząco głowami.

– Sądzę, że w razie czego nie powinniśmy mówić mu o zwoju. – Zgodziliśmy się z nim i już zaczęliśmy szykować plan. Plan, który nie obejmował Stiles'a.

Rozmowa po przybyciu Stiles'a:

– Stiles dobrze się czujesz? – zapytałam go zmartwiona.

– Tak. – Zanim to powiedział Scott złapał go za rękę zobaczyłam, jak czarnieją mu żyły. Skłamał.– Nie powinieneś tego robić.– warknął, wyrywając rękę z uścisku przyjaciela. – Nic mi się nie stanie, jak trochę pocierpię.

–  Ale to się ciągnie już za długo!– obruszył się Scott, a ja z nim. 

– Stiles, jeszcze raz i tylko ten jeden raz ci to jeszcze powiem.– Zaczęłam spokojnie. – TO NIE TWOJA WINA ŻE ALISSON NIE ŻYJĘ– wybuchłam, krzycząc mu  w twarz. Zobaczyłam jak się skulił. Deaton chcąc ratować sytuację powiedział:

– Może w końcu ustalimy plan działania?

Wzięliśmy się do pracy....znowu.

***

Stiles: 

Byliśmy przed szkołą. Ustaliliśmy, że pójdziemy w składzie: Derek, Isaac, Aiden, Ethan, pan Argent, Scott, Kira, Lydia i oczywiście ja. 

Skąd wiedzieliśmy, że go tu zastaniemy? Nie wiedzieliśmy, ale jakoś szczęście nam dopisało. Nic mu nie powiedziałem, żeby przyszedł. Ale był w szkole, czułem to.

 Już na parkingu się rozdzieliliśmy, ponieważ za atakowali nas sześciu Oni. Czyli jednego zostawił ich sobie w zapasie, to dobrze. Rozłączyliśmy się.

 Do walki z Oni zostali : Isaac, Aiden, Ethan, Argent oraz Derek. My pobiegliśmy pod szkołę. Zacząłem się niecierpliwić. Kiedy my tam do jasnej cholery wejdziemy? Okazało się, że Scott -jakby nasz plan nie wypalił- chciał się już pożegnać teraz w razie czego. Zaczęliśmy się przytulać. Nie dobrze mi się robiło od tych słodkości. Nagle Lydia przywarła do mnie i krzyknęła do nas wszystkich płacząc.,, Aiden nie żyje.'' 

Mroczny Ja (Stiles/Nogitsune) [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz