Everybody Wants To Rule The World...

586 39 15
                                    

*Każdy chce rządzić światem...

Grałem z Nogitune w Go. Jak na razie był remis. Akurat kiedy był mój ruch on odwrócił się od planszy i spojrzał gdzieś w dal nie przejąłem się tym zbytnio i przełożyłem jeden z białych pionków, należących do mnie. Kiedy tylko to uczyniłem, to w końcu łaskawie odwrócił się w moją stronę. Usłyszałem moje imię, lecz od razu pomyślałem, że mi się to przewidziało. On miał kontrolę, to jemu ją powierzyłem, jemu ufałem i na niego liczyłem.

 Graliśmy dalej... gdy nagle usłyszałem ryk. Ryk wilka. Ryk wilka, oznajmiającego, że jest w pobliżu swoje watahy. Był to mój przyjaciel. Mój brat. To był Scott.

 Spojrzałem na niego i zauważyłem, że koło niego stała najpiękniejsza, przezabawna dziewczyna. Lydia. Od razu zrozumiałem, co oni tu robią. Nogitsune też więc, przesłał mi w myślach wiadomość.

Stiles graj. Rozłączę nas Boskim ruchem. Będziesz musiał udawać, że nie znasz naszych planów, że się boisz. Pamiętaj. będziesz odczuwał po mnie pustkę i ból, ponieważ będę zabierał Ci siły, ale będziemy jeszcze rządzić pamiętaj. – Kiwnąłem dyskretnie głową i z nową siłą rozrzuciłem wszędzie pionki do gry.


Poprzez ten gwałtowny ruch, wyczułem, jak Scott wyjmuje z mojego ciała pazury

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Poprzez ten gwałtowny ruch, wyczułem, jak Scott wyjmuje z mojego ciała pazury. Moja świadomość zeszła na drugi plan, a ciałem rządził teraz Nogitsune. Pozwoliłem mu na to. Klęknął i zaczął wymiotować bandażami, które okalały jego głowę w moim umyśle. 

Czułem, jak moja dusza opuściła moje prawdziwe ciało i wtapia w bandaże. Mimo, iż nie miałem jeszcze ciała, czułem i widziałem wszytko, co się dookoła nas działo.

Scott podszedł szybko do Nogitsune pomóc mu wstać. Drżał w moim ciele, kiedy patrzał na kupkę na podłodze. Zacząłem się przemieniać, a na mojej prawdziwej twarz zaczął się pojawiać chytry uśmieszek. Chwycił Lydię, zatkał jej usta i dyskretnie wyszedł przez drzwi, wiedząc że wszyscy byli skupieni na mnie.

Zacząłem wyplątywać się z bandaży i dyszałem ciężko. Nikt mi nie pomógł. Wszyscy stali i patrzeli na mnie osłupiali i ogłupiali. Kiedy w końcu stanąłem, to mój przyjaciel wilkołak przyszpilił mnie do fotela, na którym zwykle siedział mój ojciec. Miałem na sobie ubrania lisa, ale twarz należała do mnie. Od razu odczułem po nim ból w postaci pustki i szybkiej utraty siły. Bez niego byłem nikim.

– Stiles to ty? – Podszedł do mnie z rezerwą Deaton. Nie dziwiłem się temu. Choć się nie wyrywałem, to gdybym był Nogitsune, to mógłbym ich wszystkich skrzywdzić. Pragnąłem tego, ale byłem na to za słaby.

– W jakim sensie? Że ja jestem Nogitsune, czy jestem teraz sobą lub dawnym Stilesem? – bąknąłem nie do końca jeszcze ogarniając. Czułem się dziwnie, a do tego McCall cały czas przytrzymywał mnie w stalowym uścisku na kanapie.

– To pierwsze, ale na drugie możesz też odpowiedzieć. – Weterynarz przekrzywił głowę i ciekawskim wzrokiem, badał moje nowe słabe ciało.

Mroczny Ja (Stiles/Nogitsune) [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz