Część II

966 41 9
                                    

*Luna*
Obudziłam się i tradycyjnie spojrzałem na zegarek. 9:23. Wprost idealnie. Uśmiechnęłam się do siebie. 9 to taka "moja" godzina. Lubię wtedy wstawać, bo nie jest ani za wcześnie, ani za późno. Ubrałam się szybko. Mój styl ubierania nie zmienił się za bardzo od jego wyjazdu. Chociaż ludzie, którzy naprawdę mnie znają, mogli zauważyć, że na rękach nie mam już stu ozdób i bransoletek, a tylko tą jedną jedyną: którą dostałam od Matteo zanim wyjechał. Również w sprawie makijażu zmieniłam pogląd: teraz tylko czasami mam na twarzy podkład i nic więcej. Stwierdziłam, że i tak nie ma sensu się malować. Ambar nie podziela mojego zdania, za to Nina i moja mama w pełni mnie w tym wspierają. Zeszłam na dół i zjadłam szybkie śniadanie. O 10-tej byłam gotowa do wyjścia. Właśnie ubierałam wrotki na murku przy domu, gdy stanęła koło mnie Ambar. Podniosłam na nią wzrok.
-Cześć kochana, idziesz na wrotki?
Chyba nigdy nie przyzwyczaję się, że nie mówi już do mnie ciągle Lunita.
-Hej, Ambar. Tak idę. Razem z twoim przyszłym chłopakiem.- dodałam i uśmiechnęłam się słodko.
Spojrzała na mnie tak, jakby chciała mnie zabić wzrokiem. Tylko się roześmiałam.
-Ile razy mam ci mówić, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.- powiedziała i założyła ręce na piersi.
-I jak widać nie jesteś z tego za bardzo zadowolona.- stwierdziłam.
Przewróciła oczami i nic już nie powiedziała, za to usiadła obok mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem. On tak jej się podoba!
Zobaczyłam Simona, który właśnie wjeżdżał przez bramę i pomachałam mu. Odmachał mi, po czym, gdy tylko zauważył Ambar, jednocześnie uśmiechnął się i zwolnił; wiedziałam, że był spięty.
-Cześć Luna, cześć Ambar. -przywitał się. Odpowiedziałyśmy mu tym samym.- To co, jesteś gotowa?- zwrócił się do mnie.
-Tak, możemy iść.
-Spotkamy się potem w Rollerze? -spytał z nadzieją, tym razem kierując swój wzrok na moją kuzynkę (do tego też nigdy się nie przyzwyczaję).
-Jasne. -odpowiedziała i oboje się uśmiechnęli, wpatrując się w siebie nawzajem. No, cóż mogę powiedzieć: Love is in the air. "O mnie i Matteo też tak myślano, Nina na każdym kroku mi to kiedyś powtarzała." pomyślałam sobie i momentalnie pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Tęsknię za nim. Szybko jednak ją wytarłam i starałam się już o tym nie myśleć.
-Simon, to idziemy? -spytałam, przerywając im ten piękny moment.
-Tak, tak, idziemy. -powiedział, odrywając wzrok od Ambar. Dziewczyna spuściła speszona wzrok. Uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam na pożegnanie. Potem Simon pomógł mi ubrać ciężki od książek plecak i pojechaliśmy do biblioteki.
***
Kiedyś to, że nie przychodziłam do Rollera i nie miałam wrotek na nogach przez tydzień było dla mnie nie do pomyślenia. Teraz jest inaczej. Mam więcej nauki w szkole, ale czuję, że to są tylko wymówki. W sumie to sama nie wiem, dlaczego przestałam chodzić do Jam&Roller tak często. Chyba po prostu mnie tam już nie ciągnie. Wiem, że i tak go tam nie spotkam. Czasami jednak brakuje mi tego kontaktu z wrotkami, wiatru we włosach i uczucia, jakbym miała skrzydła. No właśnie... skrzydła, moja piosenka. Nagle zapragnęłam jej posłuchać.
Już od kilku minut jestem z Simonem na wrotkowisku i razem jeździmy, czekając na resztę naszych przyjaciół. Podjechałam do chłopaka.
-Simon, masz tu swoją gitarę? -spytałam.
-Jasne, a czemu pytasz? -zaciekawiony spojrzał na mnie.
-Mógłbyś mi coś zagrać? -niepewnie popatrzyłam w jego oczy.
Uśmiechnął się promiennie.
-Co tylko zechcesz.
Złapał mnie za rękę i poprowadził pod scenę. Nie ściągając wrotek, usiedliśmy na jej skraju, a Simon podniósł swoją gitarę. Spojrzał na mnie pytająco.
-Alas. -powiedziałam cicho.
-Twoja piosenka.
-Nasza. Nasza piosenka. -uśmiechnęłam się delikatnie.
Mój przyjaciel zaczął grać i śpiewać utwór, który był naszym wspólnym dziełem. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w słowa. Kiedyś tak właśnie się czułam: niepokonana, odważna, pewna swoich marzeń i wytrwała w dążeniu do celu. Teraz jest inaczej. Nie wiem czy mam dość siły, żeby iść dalej. Tak strasznie mi go brakuje, tak bardzo chciałabym, żeby teraz mnie przytulił, porwał do tańca, chciałabym zobaczyć jego uśmiech, poczuć na twarzy jego oddech, a nawet usłyszeć, jak mówi do mnie "Kelnereczko".
Gdy piosenka się skończyła, przypomniało mi się, co stało się na konkursie, dawno temu, właśnie po zakończeniu tej piosenki. Ja i on, tylko my. Cała reszta się nie liczyła. Patrzyliśmy sobie w oczy, ja trochę ze strachem, on z całkowitym oddaniem i prośbą, bym mu zaufała. I pocałunek. Magiczny, kolana się pode mną ugięły, dobrze, że mnie trzymał. Nikomu się do tego nie przyznałam. Nawet przed sobą, bo w tamtym okresie jak najusilniej próbowałam wmówić sobie, że nic do niego nie czuję, a on jest po prostu kolejnym zarozumiałym chłopakiem, który może mieć każdą.
-Luna? Wszystko ok? -usłyszałam jak Simon odkłada gitarę i czułam, jak się we mnie wpatruje.
Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się i kręcąc głową, wtuliłam się w niego całą sobą. Chyba zrozumiał, dlaczego płaczę i nie powiedział nic więcej. W sumie nie trudno było się domyślić. Prawie nigdy nie płakałam z innego powodu. Trwaliśmy w tym uścisku chyba z 5 minut i byłam mu bardzo za to wdzięczna. Uspokoiłam się i poczułam, że nie jestem sama. A tego mi brakowało.
***
Kilka minut później siedziałam, już bez wrotek, przy barze i popijałam mój koktajl, patrząc jak Simon obsługuje kolejnych klientów. Nagle dosiadła się do mnie Nina.
-Cześć, kochana! -przytuliła mnie, a ja odwzajemniłam uścisk.
-Hej... -powiedziałam tylko.
Nina spojrzała na mnie uważnie.
-Płakałaś?
Moje smutne oczy chyba mówiły wszystko, bo przyjaciółka kolejny raz mnie przytuliła, tym razem dłużej.
-Luna, kochanie, nie myśl o nim, wszystko będzie dobrze.
Tak samo jak Simon, idealnie potrafiła wyczuć, co jest powodem mojego smutku.
-Dziękuję, ale ja nie potrafię o nim nie myśleć. -spojrzałam jej w oczy i uśmiechnęłam się słabo.- Jest w moim sercu, w mojej głowie i myślach. Cały czas. Nina, ja go dalej kocham.
Przyjaciółka patrzyła na mnie z uśmiechem i chyba nie wiedziała, co powiedzieć.
-Ty chyba wiesz, jak to jest. -dodałam, uśmiechając się pod nosem. Momentalnie jej policzki się zaczerwieniły. Mimo że są z Gastonem razem już tyle czasu, dalej rumieni się na każdy jego komplement i pocałunek. I to chyba nie jest źle. Bo ona go cały czas kocha i właśnie to jest najlepszym tego dowodem.
Pogadałyśmy o wszystkim i o niczym. Kocham ją jak siostrę. Zawsze wie, jak sprawić bym poczuła się lepiej, szczególnie w ten trudny dla mnie okres. Po chwili dołączyły do nas Jim i Yam.
-Hej, dziewczyny! -zawołały równo.
-O czym gadacie? -spytała Jim.
-W sumie o niczym. -wzruszyłam ramionami.
-Luna, robisz jakąś imprezę na swoje urodziny? -chciała wiedzieć Yam.
-Co? Moje uro...? Aaa no tak. Nie, jeszcze o tym nie myślałam.
Serio, tylko ja tak potrafię- zapomnieć o swoich urodzinach.
-Jak to jeszcze nie myślałaś? -zdziwiła się Jim.
-Przecież to twoja 'hot 17-stka'! -wykrzyknęły razem.
Zaśmiałyśmy się z Niną.
-Mówicie tak o każdych urodzinach! -Nina pokręciła głową.- Ambar też ostatnio tak przekonywałyście, mówiąc, że to jej 'hot 18-stka', rok temu mi nie dałyście spokoju i dam głowę, że nawet Simonowi za dwa miesiące będziecie mówić o jego 'hot 20-stce'. -parsknęłyśmy ponownie śmiechem.
Jim i Yam stały i chyba nie wiedziały czy się obrazić, czy zacząć śmiać się razem z nami. Wybrały na szczęście tą drugą opcję i po chwili wszystkie cztery prawie leżałyśmy na ziemi ze śmiechu. W sumie to, co powiedziała Nina, nie było aż takie śmieszne, ale dostałyśmy jakiejś głupawki. Po 15 minutach uspokoiłyśmy się i wtedy zauważyłam, że Gaston, Nico i Ramiro przypatrują nam się z dziwnymi wyrazami twarzy. Ja umilkłam nagle, a dziewczyny prawie spaliły się ze wstydu przed swoimi chłopakami. No, może tylko Jim i Nina, bo Yam nie wyglądała na zbytnio przejętą.
-Nina, skarbie, co to było?  -odezwał się Gaston.
-Wiesz, nawet nie pytaj. -dziewczyna pokręciła głową i przytuliła się do niego.
Nico, słysząc to, też nie zadawał pytań tylko przyciągnął do siebie Jim. Za to Ramiro pocałował Yam w policzek. Cieszyłam się szczęściem moich przyjaciółek, nie powiem, że nie, ale gdy na to patrzyłam, przypominałam sobie, dlaczego ja nie mogę być taka szczęśliwa, więc wolałam na to jednak nie patrzeć. Odwróciłam się i poszłam do szatni z zamiarem ubrania wrotek. Jednak gdy weszłam do pomieszczenia i usiadłam na ławeczce, nagle uderzyły we mnie wszystkie wspomnienia z Matteo połączone właśnie z tym miejscem. Zamknęłam oczy i próbowałam wybić to sobie z głowy. Wstałam gwałtownie i poczułam, że na kogoś wpadłam. Na jakiegos chłopaka! Czekajcie... wszyscy wiemy, że cuda się zdarzają... powoli otworzyłam z nadzieją oczy... ale tylko w bajkach... dokończyłam w myślach zawiedziona, widząc przed sobą Simona. No nic, wiedziałam. Uśmiechnęłam się do niego i wyjechałam na tor.
☆☆☆
Hej kochani! Oto druga część tego krótkiego opowiadania, dzisiaj jest dłuższa :D Powiem wam szczerze, że trochę zmartwiłam się tym, że do tej pory nie ma ani jednego komentarza, ale nie na tyle, żebym nie dodała następnej części :) Wiem, że piszę dla siebie ;) A jednak mam do was pytanie: wolicie pisanie z perspektywy Luny czy jak opowiada narrator??
Jeśli chodzi o następną część, to pojawi się pewnie jutro wieczorem, ewentualnie w sobotę rano.
JustNoOrdinaryMe

Soy Luna - Meant to be ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz