Hej kochani ♥
Witam was w dodatku napisanym specjalnie dla was, w podziękowaniu za ponad 200☆ i półtora tysiąca wyświetleń :) Jesteście cudowni i kocham was całym serduszkiem ♥
Będzie to opowieść o początkach Gastiny w moim opowiadaniu.
Mam nadzieję, że wam się spodoba ;*
JustNoOrdinaryMe ♥
☆☆☆
Przenieśmy się do czasów przed wyjazdem Matteo, kiedy pocałunku Gastiny jeszcze nie było, Gaston już wiedział, kto jest Felicity, a Nina wciąż myślała, że jest we friendzonie.
*Nina*
Co mi strzeliło do głowy, żeby przed wszystkimi ściągać tę perukę?! Chociaż mogło być gorzej... Mogłabym to zrobić o wiele później.
Szczerze mówiąc, myślałam, że wszyscy mnie znienawidzą za to, że ich oszukiwałam. Bo spójrzmy prawdzie w oczy- przecież każdemu mówiłam, że nie wiem, kto jest Felicity.
A tu się okazuje, że nagle wszyscy mnie uwielbiają!
Wszyscy, oprócz kilku osób. W tym Gastona.
Wydawało mi się, że chłopak był zawiedziony, kiedy dowiedział się, z kim tak długo rozmawiał przez internet. W jego oczach najpierw widziałam szok, a później... nie wiem.
Przez cały tydzień z nim nie rozmawiałam, w ogóle się nie spotkaliśmy. Szczerze, to sama bałam się go zobaczyć, więc niespecjalnie się starałam na niego wpaść. Ale jak widać mu też nie zależało, żeby porozmawiać z dziewczyną, w której się podobno zakochał bez pamięci. Na początku trochę go rozumiałam, przecież musiał jakoś przyjąć do wiadomości, że to tylko ja. Poza tym nie mogłam się odpędzić od fanów i fanek, którzy chcieli mieć ze mną zdjęcie. Ale ta sprawa po kilku dniach na szczęście przycichła i mogłam spokojnie porozmawiać. Czyli mu już chyba przestało zależeć.
To mnie bardzo bolało. Byłam trochę rozgoryczona, ale z drugiej strony przecież się tego spodziewałam.
To tylko ja, a nie jakaś modna i piękna dziewczyna, która pasowała by do Gastona.
Ale i tak miałam łzy w oczach za każdym razem, gdy o tym myślałam.
Jeśli chodzi o Lunę, to wspierała mnie na każdym kroku. Powiedziała, żebym się nią nie przejmowała, bo u niej wszystko dobrze, i skupiła na sobie i Gastonie. To chyba znaczy, że Matteo jej wybaczył, że mu nie powiedziała. Chociaż tyle, bo nie zniosłabym, gdyby moja przyjaciółka miała jeszcze cierpieć za moje błędy.
***
-Cześć Nina! -usłyszałam za sobą wesoły głos Luny.
Odwróciłam się.
-Hej, kochana! -przytuliłam ją.
Razem udałyśmy się w stronę wejścia do szkoły.
-Jak się czujesz? Rozmawiałaś już z Gastonem? -spytała mnie.
Posmutniałam.
-Nie... A ty rozmawiałaś z Matteo?
-A o czym ja miałabym gadać z Królem Pawiem? -zdziwiła się, ale zaraz zmarszczyła brwi.- Poza tym, nie zmieniaj tematu! Ty i Gaston, teraz wy się liczycie!
-Ale o czym ty mówisz?! Nie ma żadnych 'nas' i raczej nie będzie, bo jak widać mu już nie zależy. -powiedziałam, próbując się nie rozpłakać.
-Nie sądzę. -pokręciła głową.- Tyle razy mówił, że zakochał się w Felicity, czyli w tobie. W ogóle zawsze fajnie się wam rozmawiało, nie ważne czy przez internet, czy w "realu".
-I co? Teraz się nie odzywa...
Luna spojrzała mi w oczy.
-On już wyznał, co do ciebie czuje. Teraz twoja kolej.
Stałam w osłupieniu i powoli 'trawiłam' to, co powiedziała.
Chyba miała rację, ale... czy Gaston byłby aż tak nieśmiały, żeby nie spytać się mnie wprost? Czy aż tak bał się odrzucenia?
Przecież ja teraz nie wiem czy on dalej coś do mnie czuje, czy mnie nienawidzi...
***
Szłam wolno w stronę domu. Myślałam nad tą całą moją sprawą z Gastonem.
Zakładając konto Felicity, nigdy bym nie pomyślała, że to może się tak skończyć. Chciałam po prostu dać światu coś od siebie, uwolnić choć trochę moich uczuć. Nie sądziłam, że ludzie uznają moje przemyślenia za takie ciekawe. Mama i Mora mówiły, że odkryłam moje wewnętrzne ja.
Czy cieszę się, że to zrobiłam?
Chyba tak... chociaż jest wiele powodów, dla których mogłabym powiedzieć, że nie.
Ale chyba coś sobie uświadomiłam... Dzięki Felicity zrozumiałam, że moje życie mogę pokierować, jak chcę. I oczywiście będę popełniała błędy. Ale osoby, którym naprawdę na mnie zależy, wybaczą mi wiele, nawet wszystko, i zaakceptują taką, jaką jestem.
I Gaston też musi to zrozumieć.
Mogę poświęcić wiele, ale nie rzeczy, przez które czuję się szczęśliwa. A pisanie pod pseudonimem dawało mi tą radość.
Ale chyba nadszedł kres mojego ukrywania się. Rzuciłam się na głęboką wodę i, żeby się nie utopić, muszę płynąć pod prąd.
Czas wszystko wyjaśnić.
Muszę porozmawiać z Gastonem.
*Gaston*
Leżałem na łóżku, gapiąc się w bardzo interesujący sufit (wyczujcie ten sarkazm).
Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że długo tak nie wytrzymam. Nie rozmawiając z Niną aka Felicity. Naprawdę była bardzo ważną częścią mojego życia. Dłużej nad tym myśląc, doszedłem do wniosku, że i jedna i druga była i jest mi potrzebna.
I teraz już nie ważne czy mi o tym powiedziała, czy nie. Byłem głupi, skupiając się w tamtej chwili tylko na sobie i nie myśląc, dlaczego ona tak postąpiła. Teraz już wiem, że dla niej to na pewno nie było łatwe, szczególnie, że, na szczęście już była, dziewczyna Matteo chciała ją zniszczyć.
To prawda, byłem zły i zawiedziony, bo mnie okłamała, ale to minęło.
Gdy dotarło do mnie, że Nina to Felicity, a Felicity to Nina, poczułem... coś dziwnego. Taką jakby radość, ulgę i zachwyt w jednym.
Chyba w końcu czas się przyznać, że zakochałem się w tej samej dziewczynie dwa razy.
Żałuję, że zrozumiałem to dopiero teraz i nie odzywałem się do niej przez tydzień. Mogła się obrazić, załamać, długo płakać...
Chwila, Gaston, czy ty naprawdę uważasz, że jesteś aż taki ważny?
Przynajmniej mam taką cichą nadzieję...
Jest tylko jeden problem i to dość spory- Czy ona coś do mnie czuje?
Ale wiedziałem, że niezależnie od tego, czy będzie chciała ze mną rozmawiać, czy nie, musiałem jej wszystko powiedzieć.
Spojrzałem na mój telefon.
Nieodebrane połączenie od: Nina
1 wiadomość od: Nina
Moje serce zaczęło bić chyba ze sto razy szybciej.

CZYTASZ
Soy Luna - Meant to be ✅
Fanfiction"If you love someone, set them free and if they come back- it was meant to be" Życie nie zawsze układa się tak, jakbyśmy tego chcieli, a przewrotny i złośliwy los czasami stawia nas w beznadziejnej sytuacji. Bo co innego można pomyśleć, gdy od ukoch...