Epilog

886 55 24
                                    

Hej kochani ♥
Tak więc przed wami epilog tej opowieści. Nie ukrywam że jest mi smutno, ale jednocześnie jestem bardzo szczęśliwa. Poplątane? Wiem, taka już jestem.
Ale chcę wam powiedzieć, że jesteście jednymi z najwspanialszych ludzi jakich poznałam.
Dziękuję ♥♥♥
Ten epilog jest dla was ;*
Wiecie, co robić ;)
JustNoOrdinaryMe ♡
☆☆☆
4 lata później
*Luna*
Siedziałam w salonie rezydencji i wypełniałam ostatnie strony długiego formularza.
Już za miesiąc oficjalnie zostanę współwłaścicielką Jam&Roller. Matteo powiedział, że będę idealnie pasować do tej roli.
Jeśli chodzi o niego, to zaczął nagrywać własne piosenki.
Kilka miesięcy po zakończeniu szkoły jakiś producent przyuważył go na Openie i zaoferował kontrakt. Oczywiście nie było tak kolorowo, jak mogłoby się wydawać.
Nasz związek zawisł na włosku, bo w ramach nagrywania chłopak miał wyjechać do Hiszpanii na dwa lata. Bardzo tego nie chciałam, bo ja musiałam skończyć liceum, a potem zacząć przygotowywać się do przejęcia Rollera. Ale postanowiłam go nie zatrzymywać w drodze do marzeń.
Zerwaliśmy.
Płakałam przez kilka dni i w ogóle przez ponad tydzień ani nie odbierałam telefonów od Matteo ani nie otwierałam mu drzwi, gdy wielokrotnie próbował się ze mną zobaczyć. Nie chciałam mieć z nim żadnego kontaktu. W końcu chłopak wysłał do mnie list, w którym oznajmił, że nigdy mnie nie zostawi, bo nie może beze mnie żyć i że... dostał inną propozycję kontraktu od wytwórni znajdującej się tu, w Buenos Aires.
W tamtym momencie uświadomiłam sobie, jaką byłam idiotką.
Zaczęłam się okropnie bać, że mi nie wybaczy.
Jednak, gdy tylko się ogarnęłam i postanowiłam wyjść do sklepu pierwszy raz od wielu dni, wpadłam na Matteo.
No cóż... nasze spotkanie skończyło się długim pocałunkiem.
Nigdy więcej nie zerwaliśmy.
Oczywiście się kłóciliśmy, a moje comiesięczne rzucanie w niego poduszkami stało się rutyną.
Ale rzeczywiście już nigdy więcej nie zostawił mnie samej na dłużej niż miesiąc.
***
Gdy kończyłam wypełniać ostatnią linijkę formularza, zadzwonił dzwonek.
Rodziców nie było w domu, razem z panią Sharon i Reyem gdzieś pojechali, reszta personelu miała wolne, a Ambar była z Simonem na górze.
Wstałam więc i ruszyłam w stronę drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się Matteo.
-Hej, skarbie. -uśmiechnął się szelmowsko.
-Hej, kochanie. -przywitałam się z nim buziakiem w policzek.- Wypuścili cię już ze studia?
-Już dawno, ale musiałem coś załatwić.
Pokiwałam głową.
-Wejdziesz? -spytałam i odsunęłam się, aby mógł przejść.
-Nie. -odparł i pociągnął mnie za rękę tak, że znaleźliśmy się całkowicie na świeżym powietrzu. Był ciepły wieczór.
Spojrzałam zdumiona na mojego chłopaka.
-Wiem, że prawdopodobnie powinienem to zrobić w trochę innych okolicznościach, bo ja jestem w zwykłej koszulce, a ty boso... -na te słowa zaśmialiśmy się lekko.-...ale spójrz, jaki piękny mamy dzisiaj księżyc. -powiedział i złapał mnie za rękę.- Prawie jak ty. Tylko ty świecisz własnym światłem i to od pierwszego dnia, w którym cię poznałem. Jesteś najbardziej niesamowitą i wyjątkową dziewczyną na tym świecie. Odkryłaś prawdziwego mnie, nawet gdy ja sam nie wiedziałem, kim byłem. Pomogłaś mi się zmienić i zawsze przy mnie byłaś. Zrobiłem masę głupot, a ty i tak się ode mnie nie odwróciłaś. Dzięki tobie jestem szczęśliwy. Kocham cię całym moim sercem i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. -w tym momencie chłopak puścił moją dłoń i uklęknął przede mną na jedno kolano, wyciągając z kieszeni małe pudełeczko.- Luno Valente, czy wyjdziesz za mnie?
Stałam przed nim i nie mogłam się ruszyć. Łzy wzruszenia płynęły mi po policzkach. Po chwili otarłam je i zdołałam coś powiedzieć.
-Tak. -uśmiechnęłam się.- Oczywiście, że tak!
W momencie, gdy chłopak zakładał mi pierścionek na palec, dotarło do mnie to, co się właśnie stało.
I nagle uderzyło mnie takie wielkie szczęście, że miałam ochotę wykrzyczeć całemu światu, że Matteo Balsano mi się oświadczył. Zamiast tego jednak, tylko pisnęłam i rzuciłam się na szyję mojemu narzeczonemu. On objął mnie w talii i obkręcił dookoła kilka razy.
-Wiesz, że chciałbym teraz wykrzyczeć na cały głos, że powiedziałaś "tak"? -Matteo powiedział mi do ucha po chwili. Zaśmiałam się.
-A czy ty wiesz, że dzięki tobie jestem najszczęśliwszą dziewczyną na całym świecie?
Uśmiechnęliśmy się do siebie i chłopak wziął mnie na ręce.
-Ty dalej jesteś taka lekka, jak 4 lata temu. -powiedział, przekraczając próg domu.
-Albo ty jesteś silniejszy. -odparłam, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Weszliśmy do salonu i Matteo posadził mnie na kanapie. Potem wyszedł na chwilę i wrócił trzymając coś w ręce.
-Co to jest? -spytałam, gdy usiadł obok.
-Klucze do naszego mieszkania. -uśmiechnął się.- Będzie gotowe za kilka miesięcy. Niespodzianka.
Przytuliłam go.
-Uwielbiam takie niespodzianki.
Usiadłam mu na kolanach.
-Kocham cię. -powiedziałam.
-Ja ciebie bardziej. -uśmiechnął się pod nosem i mnie pocałował, długo i namiętnie.
***
Kilka dni później siedzieliśmy razem na kanapie tak, że ja byłam między jego nogami, a on obejmował mnie i głaskał po włosach. Przeglądałam mój telefon i razem z Matteo szukałam kontaktów osób, które chcielibyśmy zaprosić na nasz ślub, a przy okazji usuwałam niepotrzebne wiadomości.
W pewnym momencie natknęłam się na SMS w kopiach roboczych, który wywołał uśmiech na mojej twarzy. Chłopak zaciekawił się nim i kliknął, aby wyświetlić całość.
Od Luna: Matteo... Nawet nie wiesz, jak bardzo mi ciebie brakuje ♥ Tęsknię za Tobą każdego dnia i w dodatku śnisz mi się po nocach... I nawet nie wiesz, jak bardzo boję się, że o mnie zapomnisz... Nie wiesz, że bardzo chciałabym, byś był teraz obok... Nie zdajesz sobie sprawy, że budzę się rano z myślą o Tobie i tylko dla Ciebie zaczynam nowy dzień... Jesteś moim światłem i moim sensem... Chcę, żebyś wiedział, że wszystko, co powiedziałam Ci przed tym Twoim nieszczęsnym wyjazdem, było i jest prawdą. I nie sądzę, żeby to się miało kiedykolwiek zmienić... Jesteś dla mnie bardzo ważny i zależy mi na tobie bardziej, niż pewnie do tej pory myślałeś. Matteo... wiem, że się powtarzam, ale... strasznie mi Ciebie brakuje. Twojego dotyku, przytulania, śmiechu, głosu, piosenek, pewności siebie, tego poczucia bezpieczeństwa i dreszczy, które zawsze odczuwałam kiedy byłeś obok. Matteo... odezwij się do mnie...
Twoja Luna ♥♥♥
Matteo popatrzył się na mnie z uśmiechem.
-Jak to się stało, że nigdy nie dostałem tej wiadomości? -spojrzał mi w oczy.
-Bałam ci się ją wysłać. Napisałam to tuż przed tym, jak wyznałam w wiadomości, że cię kocham, wtedy, gdy 4 lata temu byłeś w Mediolanie. Ale to była i jest szczera prawda. -uśmiechnęłam się.
-To trochę niesamowite, że od tamtego czasu jesteśmy prawie cały czas razem, praktycznie nierozłączni. -zamyślił się.- Chociaż trochę było tych przeszkód, nie?
Pokiwałam głową.
-Wierzysz w przeznaczenie? W to, że ono łączy ludzi i nie pozwala im o sobie nawzajem zapomnieć? -spytałam.
-Tak naprawdę, to nie wiem. -odparł.- Ale jeśli tak jest, to jak dla mnie lepiej wybrać nie mogło. -powiedział, przyciągnął mnie jeszcze bardziej do siebie i musnął moje usta.
Uśmiechnęłam się.
W głębi duszy uważałam, że to, że teraz jestem tu, a nie gdzie indziej i z tym wspaniałym chłopakiem, a nie z jakimś innym, to nie może być przypadek.
Od momentu naszego pierwszego spotkania, za każdym razem, gdy los nas rozdzielał, odnajdywaliśmy do siebie drogę. Nie ważne co się działo, zawsze kończyłam stojąc u jego boku.
I możecie myśleć, co chcecie, ale według mnie tak to właśnie wygląda, gdy ludzie

Są sobie przeznaczeni.

☆☆☆
KONIEC

Soy Luna - Meant to be ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz