Alice, w twoich kłamstwach tkwi prawda.
Szukaj w nich mego imienia.
W trakcie weekendu powtarzałam materiały z zajęć i powoli przygotowywałam się do pisania prac, o których więcej wykładowcy mieli jeszcze powiedzieć, ale chciałam być na zapas przygotowana, by później mieć spokój. Ellie w tym czasie ogrywała zakupione na garażowej wyprzedaży gry. Opowiedziała mi, co w nich robiła, lecz nie potrafiłabym tego powtórzyć. Zapamiętałam tylko jej sprawozdanie z rozmowy z mężczyzną przypominającym Keanu Reevesa. Ponoć niektóre ze sprzedawanych rzeczy miały za sobą kilka dekad; większość z nich należała do ojca mężczyzny, pozostała część do innych osób z rodziny, począwszy od jakichś ciotek, kończąc na wnukach i prawnukach. Bardziej od tych informacji zdziwił mnie fakt, że Ellie zdołała z tym mężczyzną normalnie porozmawiać. Gdy jej o tym powiedziałam, strzeliła kilkusekundowego focha.
Uniosłam ręce i wyciągnęłam się ku górze, rozciągając zesztywniałe od kilkugodzinnego siedzenia mięśnie. Jedna z kości w ramieniu głośno strzyknęła, Ellie jednak nie zwróciła na to uwagi. Cały czas klikała w myszkę i przesuwała palcami po klawiaturze swojego gamingowego laptopa; chyba tylko ona była zdolna kupić taki sprzęt wyjeżdżając na studia.
— Idę się trochę przewietrzyć — rzuciłam, niby od niechcenia, czekając na jej reakcje. Nie doczekałam się jednak żadnej. — Może też zrobisz sobie przerwę?
Ellie wreszcie spojrzała w moją stronę. Zamrugała kilka razy, jakby musiała dostroić oczy do czegoś innego niż ekranu laptopa, po czym uśmiechnęła się w typowy dla siebie sposób, ukazując wszystkie zęby.
— Muszę najpierw dokończyć zadanie. Ale jak już wychodzisz, mogłabyś mi kupić batona z automatu?
Zaczęłam się uśmiechać, tak naprawdę. Czułam to aż w głębi serca, chociaż na mojej twarzy tego nie było widać. Przy Ellie nikt nie zdołałby się długo dołować, miała w sobie za dużo uroku. Mimo to coś mnie martwiło, gdy na nią patrzyłam. Niepokój ten przypominał nieznośne swędzenie rozprzestrzeniające się po całym ciele. Z jakiegoś zakątka umysłu dobiegł mnie sygnał ostrzegawczy, ale postanowiłam zająć się tym później, kiedy nie będę odczuwać tego bolesnego ucisku w klatce piersiowej.
— Zobaczę, co da się zrobić.
Po wyjściu z pokoju skierowałam się od razu na parter i z jednego z automatów kupiłam wiśniowego batona dla Ellie. Schowałam go do kieszeni, kiedy przechodziłam obok dozorcy. Jego kotki nie było w pobliżu.
Przeszłam się po kampusie, nie mając ochoty odchodzić zbyt daleko. Wkrótce powinien rozpocząć się wieczór; wcześniej szarawe niebo zaczęło robić się ciemne, chmury przypominały lekką kołdrę o bladym, granatowym kolorze. Wiatr był ledwie wyczuwalny, niemniej powietrze na zewnątrz zdawało się ostre i zimne. Idealne do oczyszczenia myśli.
Kiedy myślałam o tym, że mogłabym już do środka nie wracać, mój telefon zaczął wibrować. Po tym, jak zobaczyłam napis mama, nie wiedziałam przez chwilę, co zrobić. Dzwoniła. Ewidentnie dzwoniła, choć przeważnie wymieniałyśmy tylko SMS-y i e-maile, nawet gdy mieszkałam w rodzinnym domu i zbyt długo nie wracałam.
Nigdy do mnie nie dzwoniła. Nigdy nie rozmawiałyśmy, chyba że osobiście.
Zanim rozległ się ostatni sygnał, nacisnęłam zieloną słuchawkę.
— Tak?
Czy tak się odbierało telefon od matki? Może powinnam powiedzieć halo albo cześć, mamo? Nie pamiętałam, jak witali się moi znajomi ze swoimi rodzicami, kiedy chodziłam jeszcze do liceum. Do nich też rzadko dzwonili. A jak dzwonili, to byłam zbyt zajęta udawaniem, że dobrze się bawię na imprezie, żeby zwracać uwagę na wymawiane przez nich słowa.
CZYTASZ
| Po drugiej stronie ekranu |
HorrorŚ̶m̶i̶e̶r̶ć̶ ̶n̶i̶e̶ ̶j̶e̶s̶t̶ ̶u̶c̶i̶e̶c̶z̶k̶ą̶.̶ Druzgoczące samobójstwo Meg rzuciło cień na rodzinę Dawson. Wbrew zapewnieniom spotkania z psychoterapeutą nie przyniosły Alice ulgi. Postanowiła więc wyjechać na studia do innego miasta, by tam spr...