Chapter 1: Where Do I Go

1.1K 107 120
                                    


Alice nie istnieje.

Prawdziwa Alice została zabita.

Alice...

Alice!

Czemu zabiłaś Alice?


   Dużo łatwiej coś zrozumieć, jeśli się to nazwie. Nieznane przeraża, a właśnie takie były motywy Meg — nieznane. Jej samobójstwo próbowano tłumaczyć dotychczas niezdiagnozowanymi przez nikogo chorobami psychicznymi, począwszy od depresji, a kończąc na schizofrenii. Wszystko opierano na wywiadach osób mających z nią jakiekolwiek powiązanie, czy to w dzieciństwie, czy po studiach. Jako młodsza siostra Meg wiedziałam o niej naprawdę sporo, przez co spędziłam na rozmowie z policjantami niemal tyle samo czasu, co na rozmowach z psychoterapeutą. Prywatnym, rzecz jasna, i zaufanym, by nikomu nie przyszło na myśl, że obie córki szanowanej rodziny Dawsonów są wariatkami. Co dość ironiczne, czułam się jak wariatka długo przed śmiercią Meg, a mimo to świetnie prosperowałam w społeczeństwie. A przynajmniej tak oceniałam swoje starania.

   Nie rozmawiałam jednak chętnie o Meg, a już szczególnie nie po tym, jak zobaczyłam zdjęcia zrobione w łazience, gdzie leżała martwa i zakrwawiona w wannie. Wtedy po raz pierwszy od ośmiu lat chciałam pobiec do mamy i wypłakać się na jej ramieniu. Wszyscy cierpieliśmy z powodu straty, tylko każdy na swój sposób. Moim była wyprowadzka i ucieczka od wspomnień. Nie potrafiłam dłużej mieszkać w rodzinnym domu, do którego nigdy więcej Meg nie powróci.

   Psychoterapeuta na ostatniej wizycie, tuż przed moim wyjazdem, stwierdził, że mogę cierpieć na mnemofobię. W pierwszej chwili zdurniałam, dopiero po chwili zaczęła do mnie docierać słuszność tej diagnostyki. Bałam się własnych wspomnień; na początku tylko tych z Meg, później obawiałam się przypominać sobie czegokolwiek ze swojej przeszłości. Niestety, nie da się ich wyłączyć, naciskając jakiś guzik, choć byłoby to bardzo przydatne. Zapewne nie powinnam przerywać leczenia i udawać, że wszystko w porządku, ale tak właśnie wyglądał mój sposób radzenia sobie z tym problemem.

   Zatrzymałam więc proces przypominania i skupiłam się na teraźniejszości. Tak wszyscy każą robić: żyć dniem obecnym.

   Kiedy skończyłam odsłuchiwać podcast kryminalny o dziewczynie z sąsiedztwa, Sylvii Likens, nie miałam ochoty puszczać kolejnego. Tragiczna historia nastolatki wzbudziła we mnie współczucie, ale również poirytowanie. Gdy w przeszłościach ofiar dostrzegałam niejedną szansę na ratunek, która czasem wymagała zwykłego zawołania o pomoc, coś w moim sercu pękało. Czy to oznaczało, że brakowało im chęci walki? Nadziei? Czy Meg także doskwierały takie uczucia?

   Przycisnęłam palce do skroni i nakazałam sobie przestać o tym myśleć, o niej. Miałam swoje życie.

   — Przepraszam — powiedział siedzący obok mężczyzna, który kopnął mnie w łydkę podczas zakładania nogi na nogę.

   — Nie ma problemu. — Widziałam na skrawku jeansów brudny odcisk i musiałam wykorzystać całą pozostałą mi siłę woli, by natychmiast tego nie wytrzeć.

   — Wyglądasz na studentkę. Czyżbyś właśnie wracała od rodziców?

   Odwróciłam głowę, by spojrzeć na swojego towarzysza podróży bardzo niezadowolona z faktu, że postanowił przerwać panującą między nami ciszę. Przez chwilę obliczałam prawdopodobieństwo spotkania zabójcy, opierając się na długości trasy, porze dnia i ilości pasażerów w autokarze. Jeśli planował zrobić coś złego, to trafił na niewłaściwą osobę. Mogłam być w środku martwa, ale moje szare komórki pracowały bez zmian.

| Po drugiej stronie ekranu |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz