Napędzane energią słoneczną domy pracowały w nieustannym szumie. Wentylacja mieliła ciężkie, parne powietrze zbyt wolno, aby przynieść ukojenie ledwo znoszącym upał ludziom. Panele multifotowoltaiczne, wykonane z mieszanki krzemu i endolusoli, rozmieszczone na dachach budynków połyskiwały w świetle, chociaż ich pełny blask został stłumiony warstwą kurzu i piachu naniesionego przez wiatr.
Wiele lat temu Słońce obdarzyło Ziemię skwarem, zemstą jakby za bezmyślne trwonienie darów natury. Anglia, podobnie jak reszta świata, doskonale odczuła zmianę klimatu. Śnieg stał się zjawiskiem nie tyle ile niespotykanym, co może nawet legendarnym albo zupełnie abstrakcyjnym, jeżeli nie mieszkasz na którymś z biegunów. Odwiecznie deszczowa pogoda Wysp Brytyjskich przekształciła się w duszne lato i dwudziestostopniową zimę. Nagłe wariacje klimatyczne, odbiły się na każdej dziedzinie życia. Rośliny gniły, rozsiewając nad polami woń kompostu i wilgotnej gleby. Miasta przesiąkły zapachem ciepłego asfaltu i potu. Przebywanie na zewnątrz w południe groziło poważnymi oparzeniami słonecznymi, a nowotwory skóry zabijały coraz więcej osób w różnym wieku. Priorytetem stało się udoskonalenie medycyny i renowacja składu filtrów słonecznych, a także zmiana dotychczasowej produkcji rolnej. Naukowcy poradzili sobie z wszystkimi problemami w zadziwiająco krótkim czasie. Za pomocą nowych filtrów, ilość oparzeń opadła do niskiego, zbliżonego do wcześniejszego, poziomu. Zmodyfikowane zboża rosły tylko na farmach wertykalnych, pnących się w górę jak wieżowce. Zauważając rolę naukowców w życiu całego społeczeństwa, powierzono im władzę. Ludzie porzucili odrębność kulturową, jedynie w szkołach pozostał nawyk uczenia ojczystego języka. W urzędach posługiwano się wyłącznie językiem angielskim, uniwersalnym na całej kuli ziemskiej. Wiersze i obrazy stały się elementem niszowym, niepotrzebnym i nieszanowanym. Ciężkie warunki przypomniały o bardzo starym, ale wciąż aktualnym haśle ewolucji: "przetrwają tylko najsilniejsi".
Niepełnosprawni i chorzy psychicznie przestali być postrzegani jako ci, którym trzeba pomagać. Ludzie przestali widzieć w nich inspirujących bohaterów dnia codziennego a zaczęli postrzegać jako pasożyty, żerujące na publicznych pieniądzach. Chociaż wszystko zostało zreformowane, oni zostali zmuszeni do pozostania przy niskich dofinansowaniach i krzywych spojrzeniach. Nikt nie starał się poprawić ich warunków. Strajki szybko i skutecznie tłumiono i po kilku latach wszyscy przywykli.
Skupiono się na przeżyciu jak największej ilości zdrowych obywateli, chorzy stali się tylko obciążeniem. Matki zaczęły dokonywać aborcji, wiedząc, jakie będą ich dzieci. Jeśli byłeś chory, na dziewięćdziesiąt procent nie dożyłeś trzydziestego roku życia.
Przetrwali ci, którzy w odpowiednim czasie potrafili dopasować się do systemu.
Anneliese nieświadomie posiadła tę umiejętność już trzynaście lat temu, kiedy jako dwulatka spojrzała prosto w oczy pewnej pani, odwiedzającej dom dziecka.
Wtedy jeszcze nie zdawała sobie sprawy, że to jedno spojrzenie uratuje jej życie.
Trzynaście lat później wpatrywała się w duży telewizor zawieszony na beżowej ścianie. Miała ciemne włosy, zawinięte w koka, a po szyi ściekało jej kilka kropel potu. Obraz na ekranie nie był serialem ani filmem, migał tylko na szaro, wyświetlając jeden, powtarzający się komunikat: "audycja przerwana, prosimy czekać na informacje". Jej ręce zaciskały się na podłokietnikach metalowego wózka.
— Kotku, co oglądasz? — Z nagłego zamyślenia a być może i szoku wyrwała ją znacznie starsza brunetka, wchodząca do salonu.
— Nic! — Anneliese wyłączyła z przestrachem nagranie kanału informacyjnego, które zrobiła rano, jakby miała nadzieję, że uwolni ją to od obrazu wybuchu. Nigdy nie sądziła, że cokolwiek wywoła w niej takie emocje, nawet oglądane trzeci raz z rzędu. Zagryzła policzek od środka i spojrzała w stronę matki, postanawiając, że milczenie nic jej nie da. — Wiesz, myślałam trochę o szkole publicznej... Ale po tym, co stało się w Corby... Nie wiem co o tym myśleć.
CZYTASZ
Syntetyczni
Bilim KurguSyntetyczni. Sztuczni. Wyprodukowani w laboratorium od atomu, przez beta-kartkę aż do pierwszej komórki, zygoty i nareszcie - niemowlęcia. Ale technologia okazała się nie tak zaawansowana, jak myśleli naukowcy. Syntetyczni ludzie urodzili się zdefor...