Link:
http://in-yaoi-naruto-love.blogspot.com/2014/06/pekniete-rozowe-okulary-hashimada.html?m=1W zaśmieconych trzewiach łąk budować szczęście chcą
W chwilowym raju dla mas, póki pozwoli im czas.
Wydojona przyszłość łka - idź ratuj co się da!
Zbliża się koniec. Świat powoli już upada. Poznikała wszelaka zieleń. Drzewa pousychały, trawy zostały powypalane jedynie parę mocno czerwonych róż, wciąż rośnie przy ruinach jednego z domów. Osnute szarym dymem niebo, już dawno zaprzestało płakać, ze świadomością, iż to i tak jest bezsensu. Ludzie i tak nie docenią jego życiodajnych łez. Pomimo wszystkiego, wśród zaśmieconych, wypalonych suszą łąk istnieją naiwne istoty, które gonią szczęście na chudych nogach i wyciągają ku niemu ręce. Są jeszcze tacy, którzy pragną być wolni od łez. Chcą żyć w miłości. Chcą choć na chwilę poczuć się jak w nieistniejącym już raju. Choć czasu jest niewiele, pragną pokochać. Utulić jakąś osobę w swoich wysuszonych ramionach.
Dlaczego ja tego nie zrobię? Siedzisz z opuszczoną głową, na krawężniku, obejmując nogi ramionami. Długie kosmyki czarnych włosów, opadają na twoją bladą, brudną od kurzu twarz. Aż chcę się podejść. I przytulić. Dlaczego, więc, nie zrobię tego, co Ci naiwni?
Lękam się, myśl wymiera.
Krótkowzroczne zera
Myślą, że czary to droga do spełnienia snów.
Prędzej z nieba spadnie Ziemia, niż to się zacznie zmieniać.
Nadstaw twarz!
Boję się. Chcę mieć tą pieprzoną świadomość, że umieram! Chcę patrzeć na koniec, a nie pokochać i każdego dnia bać się o... o Ciebie. Boję się. Tak, ja. Ci naiwni, Ci naiwni wyrzutkowie ludzkości, którym jakoś udało się przeżyć po prostu... Nie widzą tego, co może ich spotkać. Myślą, że miłość zasłoni im oczy i będą żyć w dziecięcej nieświadomości, z nadzieją wspólnego życia, aż do końca...Który się w końcu zbliża. Ci naiwni, myślą, że posiadanie ukochanej osoby przysłoni im oblicze zbliżającej się śmierci. A powinni stawić jej czołu. Darować sobie to uczucie, przez które... Będą cierpieć. Jeszcze bardziej.
Otępiałe stada tych, co wolą w niemocy żyć
Iluzją karmieni by, za rękę złapać i
Zrobić chcą wciąż lejąc krew przeludniony chlew.
Bo Ci naiwni, w różowych okularach miłości, pozwalając sobie kochać w obliczu końca... Wybrali niemoc. Porażkę z góry, iluzję - która zakończy się jeszcze większym cierpieniem, niż się zaczęła. Chcą potraktować to uczucie jako ucieczkę, chcą wyciągnąć do nadziei ręce - nie wiedząc, że w ten sposób powoli oddają się Ciemności.
Wyprostowałeś nogi i odchyliłeś głowę do tyłu. Siedząc niedaleko od Ciebie, dojrzałem to puste spojrzenie ciemnych oczu... Które po prostu czeka na śmierć. Zagryzłem zęby na dolnej wardze. Nie mogę!
Chcesz widzieć, chcesz myśleć
W tym toksycznym zestawieniu dziwnych cnot
Ale ja wiem, że chciałbyś wyrwać się z tej rzeczywistości. Uciec od tego nędznego czekania na własną śmierć i litość pani Ciemności.
Ja mógłbym Ci pomóc, prawda?
Zanim wciągnie cię
Każdy ruch przybliża tego bagna dno
Ale przecież... to... przybliży nas do końca, prawda?
Chcesz ustać, chcesz krzyczeć
Lecz stłumione usta grzęzną gubiąc ton
A może, to co myślę ja, jest złe? Może różowe okulary pomogą i pękną w odpowiednim momencie? Razem jest łatwiej. Razem można więcej... Tak?
Rozbij zgniłą toń
Z mą pomocą.
Podniosłem się i lekko chwiejąc dotarłem do Ciebie, przysiadając się. Puste spojrzenie przeniosło się teraz na mnie, a suche, aczkolwiek wciąż piękne wargi, wykrzywiłeś w cudownym uśmiechu. Dotknąłem opuszkami palców Twojego policzka.
Prędzej z nieba spadnie Ziemia, niż to się zacznie zmieniać.
Jest możliwe. Jeśli my staniemy się Ziemią, nasz los stanie się tym niebem - możemy się jemu wyrwać. Możemy stworzyć chociaż iluzję szczęścia... i w niej pozostać.
Złożyłem na Twoich wargach delikatny pocałunek. Z zadowoleniem, oddałeś mi tą pieszczotę.
Wszystko w koło zaczęło znikać.
Zostaliśmy tylko my.
Zostało tylko szczęście.