Link:
http://in-yaoi-naruto-love.blogspot.com/2014/04/itachi-x-pain-jestem-bruce.html?m=1Był to z pozoru zwykły poranek. Denerwujące słoneczko przedarło się przez ciemne zasłonki i opadło na bladą twarz pewnego rudego chłopaka. Kiedy ów gwiazdka zaatakowała jego oblicze, mruknął coś pod nosem i odwrócił się w drugą stronę. W dalszym ciągu nie otwierając ocząt i nie pozwalając się nacieszyć światu pięknem ich szarych tęczówek. Cholerne słoneczko nie chciało jednak dać za wygraną i zaświeciło w lusterko, które odbiło jego cudowne światło - znów burząc wszelaką nadzieję na jeszcze 5 minut błogiego odpoczynku, wśród biało-niebieskiej pościeli. Jednakże - chłopak w dalszym ciągu nie miał zamiaru wstać - naciągnął kołdrę na głowę, tak jak zwykł to robić codziennie. Czyli był to z pozoru zwykły poranek.
Zwykłość tego startu dnia zburzył chichot. A dokładniej, mój chichot. Nie powinno mnie tu być, ale ostatnio postanowiłem zobaczyć jak rudy się budzi. I dlaczego zawsze spóźnia się na lekcje. Słysząc ów dźwięk, Pain wychylił główkę z pod pierzyny - już z otwartymi oczami. Uchylił wargi, zapewne nie wiedząc czy ma mnie zabić, czy może raczej zacząć wrzeszczeć. Nim podjął decyzję ja znów zachichotałem.
- CO TU ROBISZ?! - wrzasnął poddenerwowany, zrywając się do siadu.
Nie miał na sobie bluzki, podkoszulki, ani nic tego typu... Ciekawe, czy cały jest nagi.
- Ja? Nic takiego! - zaśmiałem się beztrosko.
- To co tu robisz?
-Dziś jestem Bruce.
- Bruce? - uniósł zirytowany brwi ku górze, zakładając ręce na piersi.
Kołdra odrobinę się zsunęła. Miał bokserki. Buuu. Już miałem nadzieję myślałem, że spał nago.
- Tak, Bruce.
- Czemu Bruce? - kontynuował tą jakże inteligentną wymianę zdań.
- Bo ładnie brzmi.
Pain uderzył otwartą dłonią w twarz, rzucił we mnie jakąś grubą książkę. W ostatniej chwili udało mi się ją złapać, ale wbiła swoje ostre rogi w moje czoło. Z moich ust wydobył się jęk niezadowolenia. W tym czasie zakolczykowany wstał z posłania i miał zamiar najzwyczajniej w świecie spieprzyć.No właśnie. "Miał zamiar". Nim oddalił się z zasięgu moich dłoni, złapałem jego nadgarstek. Pociągnąłem go dość lekko, ale wystarczająco by stracił równowagę i wylądował na moich kolanach. Wyszczerzyłem się.
- Możesz mi powiedzieć, co ty w ogóle ode mnie chcesz, Itachi? - warknął chcąc wstać. Jednakże dość mocno objąłem go w pasie, co całkowicie mu uniemożliwiło ucieczkę.
- Chcę, byś został moją Lindą.
Nic nie odpowiedział, otworzył szerzej i oczy i się zaśmiał. Pokręcił w rozbawieniu głową, musnął moje wargi swoimi i korzystając z mojego szoku - uciekł, zamykając się w łazience.