Rozdział XVII

52 8 0
                                    

{...} -Nie wiem.- odpowiedział, ale to było nie możliwe. Nie wierzę, że nie powiedziała by dla swojego chłopaka o tym gdzie idzie.- Lika naprawdę nie wiem.- poczułam lekką rozpacz w jego głosie. Tylko tyle wystarczyło, abym wszystkie moje włosy stanęły dęba...
Jak stałam, tak ruszyłam do drzwi. Przecież nie mogła uciec daleko.
- Saszta! Leo! Do mnie!- wilki doszły do mnie kiedy miałam już wychodzić na dwór. Założyłam na siebie kurtkę i poszliśmy ścieżką w stronę polany.- Szukajcie Holi!- krzyknęłam do nich i sama ruszyłam w stronę przeciwną do wilków.
Kilka godzin później
Zmęczeni usiedliśmy na pobliskiej polance. Przeszukaliśmy cały teren w obrębie 30 kilometrów. Jedyny jej trop kończy się niedaleko drogi i znika na dobre wśród różnych zapachów. Załamana schowałam twarz w rękach.
- Gdzie ona poszła?!- zapytałam załamana Sasztę.- Wszystko było okey, a teraz? Zniknęła.- poczułam łzy na policzkach.- Jeśli coś się jej stało nie wybaczę sobie.- szary wilk położył łeb na moich kolanach, a ja delikatnie głaskałam go po uszach.
- Nie wiem czy to dobry moment, ale..- usłyszałam lekko spanikowany głos mojego psiaka.- strasznie chcę, żebyś poznała tego prawdziwego mnie.- nie zrozumiałam go na początku. Dopiero kiedy wilk odszedł ode mnie kawałek i stanął sztywno na nogach, zaczęło coś mi świtać.

Perspektywa Saszty
A co jeśli jej się nie spodobam? Jak nie będzie mnie już uważała za swojego przyjaciela?
Patrząc w jej duże ufne oczy rozpływałem się. Stanąłem kawałek dalej i rozluźniły mięśnie, aby się przemienić, ale stchórzyłem. Stanąłem sztywno i patrząc na nią zapomniałem jak się nazywam.
- Saszta wszystko okey?- zapytała niepewnie i wstała podchodząc do mnie.
To tylko Lejla. Ona cię nie skrzywdzi.- wmawiałem sobie, ale nie zmieniło to faktu, że byłem przerażony opcją ukazania się dla brunetki.
-Już nic.- powiedziałem do niej i ruszyłem w drogę do domu.-Może innym razem.

Perspektywa Lejli
- Już nic.-usłyszałam jego szept i myślałam, że zwariuje. Chciałabym zobaczyć jak wygląda. Jakiś czas temu mi powiedział, że jest wektorem. Nie wiem czemu nie chce się przy mnie przemienić.- Może innym razem.
Poczułam się dziwnie, że on jest takie przerażony tym, żeby się przede mną ukazać. Ruszyłam za nim do domu. W środku była bardzo napięta atmosfera.
- Lika!- krzyknął Baron i podbiegł do mnie najszybciej jak potrafił.- I co?- miał nadzieje w głosie przez co przekazanie mu takiej informacji było dużo cięższe.
- Trop kończy się trzydzieści kilometrów z tą przy drodze. Przykro mi. Wygląda na to, że uciekła.- poklepałam go po ramieniu.
- To niemożliwe!- krzyknął zrozpaczony.- Czemu miałaby uciekać?! Miała dobrze przy mnie!- ciężko mi było na to patrzeć. Po chwili poczułam palce oplatające moje. Odwróciłam się do tyłu gdzie stał Misza.
- Wszystko będzie dobrze.- chłopak pocałował mnie w czubek głowy, a ja przytuliłam się do jego piersi.
- Musimy porozmawiać.- usłyszałam za sobą głos Maxa. Odwróciliśmy się w jego stronę i ruszyliśmy za nim do jego gabinetu. Usiedliśmy na czarnych skórzanych fotelach wokół dużego szklanego stolika.
- Niestety.- powiedział Max i podał dla Miszy whisky.- Ale mam pewność, że Holiday nie uciekła, ale ktoś sprawił, że ona musiała odejść.- powiedział szczerze przejęty i opadł na fotel.
- Masz jakieś dowody czy tylko rzucasz słowa na wiatr.- zapytał Misza nie spuszczając z niego wzroku.
- Mam pewność. Nikt nie zauważył zmian w zachowaniu Holi, a nagle ona znika...- usłyszeliśmy dźwięk telefonu, a Max odebrał go i włączył na głośnomówiący.
- Z tej strony Sally. Max ktoś chce z tobą rozmawiać.- Sally była jakby menadżerką watahy.
- Tylko ze mną?
- Nie, chce jeszcze rozmawiać z Liką.- wszyscy zaniemówiliśmy czemu niby ktoś chciały ze mną rozmawiać? Przestraszyłam się, a co jeśli... nie, ja nic nie zrobiłam. Odetchnęłam głęboko i ruszyłam z Maxem do salonu. Na środku znajdowały się dwie czarne kanapy, na przeciwko siebie. Jedna była wolna, a na drugiej siedział starszy mężczyzna z miłym uśmiechem i Sun. Poznałam go podczas mojego pobytu w Karze Księżyca.
- Witam.- powiedział oschle Max i podał dla mężczyzny i chłopka rękę.
- Bardzo mi miło Maximilianie. Jestem alfą watahy Zaćmienia. Miło mi również poznać pańską przyszłą małżonkę.- nie zdziwiłam się słyszą jak nazwał mnie mężczyzna. Od dwóch miesięcy blondyn nie gada o niczym innym, jak o ślubie. Odmawiałam na różne sposoby, a on i tak swoje. Na szczęście Misza powiedział, że nie dopuści do mojego małżeństwa z alfą, więc trzymam go za słowo.
- Dzień dobry. Jestem Lejla Slam.- podałam dla mężczyzny rękę, którą uścisnął. Skinęłam do Sun'a, ale on udawał, że mnie tu nie ma.
- Z wiarygodnych źródeł wiem, że przebywa tutaj mój syn. Czy to prawda?- spojrzeliśmy z Maxa po sobie zszokowani.
- Przyjąłeś kogoś?- zapytałam go niepewnie, a on pokręcił przecząco głową. Był tak samo zdziwiony jak ja.
- Oj nie wytłumaczyłem dokładnie.- uśmiech mężczyzny zmienił się na bardziej cwaniacki niż miły.- Mój ukochany syn uciekł z domu wraz z kolegą. Szukałem ich naprawdę długo.- mówił przesadnie smutno, więc przestało mi się to podobać.

Znalazłam się znów w pokoju Maniki.
- Ej, to ważne o czym oni rozmawiają!- krzyknęłam zła na siostrę, która stała na przeciwko mnie.
- Spokojnie rozmowa jest jakby to ująć... zatrzymana.- usiadła przy mnie na łóżku, a ja zaczęłam się stresować tym co chce mi powiedzieć, ale ona tylko siedział nic nie mówiła.
- Manika wyduś to z siebie.- powiedziałam już przestraszona tym co ona w sobie dusi.
- Saszta... on nie jest tym za kogo go uważasz.- zamarłam. Połączyłam ze sobą wszystkie fakty i poczułam łzy na policzkach.- Nie obwiniaj go.- dziewczyna lekko pogłaskała mnie po plecach.- Gdyby wszystko ci powiedział czy nadal by był dla ciebie przyjacielem?- najstraszniejsze było to, że miała rację...
_=-_=-_=-_=-
Mam nadzieję, że rozdział się podobał😋
Chcę jeszcze podziękować za te wszystkie wyświetlenia i gwiazdki oraz 190 miejsce w o wilkołakach!
Płaczę ze szczęścia!
- Lidka

WatahaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz