Rozdział XXII

56 3 0
                                    

Możecie mnie teraz znienawidzić, ale zmienię trochę fabułę.
Miłego czytania.
Wpadłam jak opętana do domu. Mojego pierwszego domu. Byłam brudna, śmierdząca, a moje ubrania były w opłakanym stanie.
- Zacznę od nowa.- powiedziałam pewnie i wbiegłam do swojego starego pokoju. Wyciągnęłam z szafy torbę sportową i spakowałam do niej kilka rzeczy, w tym ubrania i pieniądze. Nasłuchiwałam przy tym czy żaden z domowników nie wstał i nie postanowił sprawdzić co się dzieje. Umyłam się i przebrałam. Wychodząc z pokoju porwałam całe swoje oszczędności i pobiegłam jak najciszej do starego gabinetu mamy po karty kredytowe o których istniej wiem tylko ja i wiedziała mama. ,,Miały być na czarną godzinę"- pomyślałam i na chwilę się zagapiłam przed siebie. Pozbierałam się i ruszyłam do wyjścia. Chciałam jeszcze porozmawiać z wieloma osobami przed wyjazdem, ale nie miałam czasu ani siły. Jeśli zostanę tu za długo zmienię decyzje albo zatrzyma mnie tu Max. Nie chce żadnej z tych opcji. Weszłam do garaży i chwyciłam pierwsze lepsze kluczyki z haczyka. Okazały się być od czerwonej mazdy. Szybko otworzyłam garaż, modląc się, żeby tylko się nie ścięły i nie narobiły hałasu. Na moje nieszczęście garaż ściął się w połowie i zaczął piszczeć, ale nie zdążył wydać nawet pięciu dźwięków, a ktoś ją wyłączył i tym kimś nie byłam ja. Po chwili do szyby od strony pasażera ktoś zapukał, a ja otworzyłam dla niego drzwi.
- Gdzie jedziesz?- zapytał wyjątkowo spokojnie Marcus. Z moich oczu popłynęły łzy. Właśnie zrozumiałam jakie konsekwencje będą tego jak wyjadę. Zostawię braci...
- Nie... wiem.- powiedziałam cicho i starłam słoną ciecz z policzków i brody.
- Na długo?- zadał pytanie  i ani razu na mnie nie spojrzał.
- Tego też nie wiem.- zacieńcie ścieralna łzy, ale ci było coraz więcej.
- Dlaczego?- dopiero teraz na mnie spojrzał, w jego oczach był wielki smutek.
- To wszytko mnie przytłacza.- powiedziałam szczerze.- Nie wiem już jaka moja decyzja jest zła, a jaka dobra. Boje się zrobić krok naprzód. Stoję w miejscu i obserwuje wszystko, ale jak chcę coś powiedzieć ktoś mówi za mnie.
- Rozumiem.- blondyn zwiesił głowę i zaczął bawić się palcami.
- Jesteś zły?- starałam się na niego patrzeć cały czas, aby nic nie przegapić, ale obraz przysłaniały mi łzy.
- Nie, bardziej się boje, że nie wrócisz.- skinęłam niepewnie głowa chociaż wiem, że tego nie widział.- Obiecaj mi jedno.- powiedział i podniósł na mnie wzrok.- Kiedy postanowisz tutaj nie wracać to tylko z ważnego powodu.- przytaknęłam i rzuciłam się mu na szyje lekko ją ściskając.
- Kocham cię.
-Ja ciebie też Lika.- chłopak wyszedł z samochodu i lekko skinął na bramę, która otworzyła się na dobre. Dał mi wolną drogę, chociaż wiem jakie to musiało być dla niego trudne. Odpaliłam samochód i ruszyłam przed siebie, aby nie czekać i nie myśleć tyle.

Perspektywa Marcusa
- Jak to uciekła?!- zawył wściekłe Max i wręcz na mnie się rzucił przygniatając mnie całym ciałem do ściany.
- Nie mogłem jej tego zabronić.- powiedziałem i spokojnie i rozejrzałem się po wszystkich zebranych. Brakowało tylko jednej osoby. Holiday.
- A wiesz gdzie jest.- zapytała Suzy i zaczęła kaszleć na co Szalej rozmasował jej lekko ramiona.
- Nie powiedziała mi.- odparłem i wykręciłem dla Maxa rękę, aby się uwolnić. Udało mi się. Szasta wyglądał tak jakby był pomiędzy załamaniem psychicznym, a popadnięciem w szał. Jego twarz była stężała i jakby zdobył przez to kilka lat.
- Nie szukajmy jej, jeszcze.- powiedział pewnie Misza i przysiadł na biurku.- Na razie potrzebuje przestrzeni i czasu.
- Skąd to niby możesz wiedzieć?!- wybuchnął Max i próbował się rzucić na kuzyna, ale powstrzymała go czarnowłosa dziewczyna, której imienia nie kojarzę.
- Uspokój się.- warknęła przez zaciśnięte zęby.- Twoje zachowanie tylko pogarsza sprawę.
- Myślę, że niedługo wróci.- powiedział przekonany Marco i roztrzepał moje włosy wychodząc z pokoju. Szybko je poprawiłem i wróciłem wzrokiem do reszty zebranych.
- Czyli pozostaje nam czekać, aż ona tu łaskawie wróci?!- powiedział, albo wręcz wywarczał Max.
- Przyswój to i nie szukaj jej na siłę.- powiedziałem i wyszedłem z pokoju. Miałem już ich po dziurki w nosie.

Perspektywa Lejli
Jadąc na lotnisko widziałam wszędzie Manikę, albo mi się tak wydawało. Kiedy Wysiadłam z samochodu zrozumiałam, że to nie były przewidzenia. Przede mną stała oparta o słup moja siostra. Stała w cieniu, ale i tak od razu ja poznałam.
- Hej.- powiedziałam cicho. Nie wiedziałam czy ona jest tylko w mojej głowie czy naprawę tu stoi.
-Gdzie chcesz jechać?- zapytała mnie i podniosła na mnie wzrok.
- Myślałam o Londynie.- zabrałam z samochodu torbę i wtedy zrozumiałam, że Manika jest tylko w mojej głowę. Jakieś dziecko stało centralnie w niej. Zaśmiałam się cicho, a czarnowłosa popatrzyła na mnie niezrozumiałe. Ruszyłam do wejścia, a ona za mną nawet nie patrząc na ściany czy ludzi.
- Czemu tak daleko?- zapytała kiedy usiadłam na krzesełku niedaleko bramki gdzie się oddaje bagaże.
- To wcale nie jest tak daleko. Mogłam pojechać do Sydney.- dla niepoznaki przyłożyłam do ucha telefon.
- Chyba cię nie rozumiem.- powiedziała i kłapnęła na podłogę przede mną.- Mówisz, że podoba ci się Szasta i nie chcesz zostawiać braci, ale i tak wyjeżdzasz.
- Muszę odpocząć.- mówię i przykładam rękę do czoła.
- Od kogo?- zapytała i śmiesznie przekrzywiła głowę.
- Wszystkich.- powiedziałam szczerze.- Ciebie też ma już powili dość.
- Nich ci będzie, ale i tak polecę z tobą, aż do Londynu. Dopiero wtedy zniknę.
- Okey.- zabrałam telefon od ucha, a dziewczyna tylko siedziała i patrzyła na mnie.

_=-_=-_=-_=-_=-
Mam nadzieje, że nowy rozdział jest fajny. Zmieniona fabuła i w ogóle, ale to powinno mi lepiej iść.
~Lidka

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 17, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

WatahaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz